Bliżej mi do liberałów. Choć wydaje mi się lekką przesadą mówienie o skrzydłach w PO.
Chyba jest różnica na przykład miedzy Joanną Muchą a Jarosławem Gowinem?
Nie wiem, dlaczego wymienia pani akurat tę parę. Pracowali razem nad ustawą o in vitro. Znalazłabym bardziej kontrastowe zestawienie nazwisk. Ale cieszę się, że jestem w partii, w której nikt nikogo nie karze za poglądy.
Premier, jak sam zresztą mówi, nie lubi kwękolenia?
To inna historia. Przez cztery lata, obserwując obrady Rady Ministrów, widziałam, że premier jest człowiekiem, który bardzo szanuje czas. Przede wszystkim innych. Oczekuje więc konkretnych rozmów. Nie jest osobą, która pozwoliłaby się zanudzać.
Ale jeśli ktoś uporczywie wraca do tej samej sprawy, to się chyba premier irytuje?
Ja zawsze ceniłam tych moich kolegów ministrów, którzy z całą determinacją potrafili bronić słusznej w ich ocenie sprawy. Sama też tak robiłam. Upierałam się przy niektórych rozwiązaniach jako szef resortu zdrowia.
Jak się pani upierała? Płakała, krzyczała?
To kolejny mit. Chciałabym zobaczyć tego, kto widział te moje łzy. Ludzie mówią różne rzeczy tylko po to, żeby dokuczyć.
Obserwuję panią od dziesięciu lat i wiem, że jest pani osobą bardzo emocjonalną.
Między emocjami, jak pani to nazwała, a histerią jest zasadnicza różnica. Jeśli uważa pani, że lepszym politykiem będzie ten, który ma wypreparowany układ nerwowy, to trudno. Najgorsi są frustraci, którzy tłumią w sobie emocje, udając kogoś innego. Jeśli ktoś z temperamentem energicznie potrafi zabrać się do pracy i jednocześnie merytorycznie broni swoich racji, to wolę takiego człowieka jako polityka.
Niż kogo?
Niż tego, który z flegmą mówi: a, pomyślę o tym za pół roku. Bo za pół roku życie wygląda inaczej, sytuacja Pola- ków wygląda inaczej. A niekiedy w ogóle można nie zdążyć, bo już się nie jest ministrem.
A jak to się stało, że pani zdecydowała się nie kupować szczepionek przeciwko świńskiej grypie? Wbrew całemu lobby farmaceutycznemu? Każdy, kto zna to środowisko, wie, jak silne jest to lobby. Skąd wziął się ten upór?
Chcę, by czytelnicy mnie dobrze zrozumieli. To nie było tak, że pewnego dnia wstałam lewą nogą i stwierdziłam, że szczepionek nie będzie.
To jak było?
Decyzja w sprawie szczepionek wynikała z wiedzy, którą dostarczali mi ludzie pracujący w zespole pandemicznym i ci, którzy uczestniczyli w różnych spotkaniach na ten temat w kraju i za granicą. Osobą, która szczególnie mnie wspierała i dostarczała mnóstwo materiału merytorycznego, była pani prof. Lidia Brydak. Nie znam lepszego specjalisty od grypy.
W innych krajach ministrowie też mieli doradców, a podjęli inną decyzję.
Może byli mniej odważni lub mniej przekonani. Niektórzy co bardziej radykalni rodzimi politycy próbowali ze mnie zrobić osobę, która odpowie za to, że ludzie będą umierać. Tłumaczyłam sobie to w ten sposób, że mogą tak mówić, ale to ja jestem ministrem i mam wiedzę, której oni nie mają.
Jak premier reagował na tę medialną burzę wokół szczepionek?
Oczywiście rozmawialiśmy o tym. Bardzo mnie w tej decyzji wspierał.
Jak to się stało, że premier zaproponował pani stanowisko marszałka?
Premier jest ogromnym zwolennikiem parytetów, w jego rządzie było najwięcej kobiet ze wszystkich dotychczasowych gabinetów. To stanowisko zaproponował osobie, która od lat jest w polityce. Jako poseł, jako szef sejmowej komisji, minister.
Wcześniej byłam radną sejmiku, szefową regionalnej Platformy. Nie od razu usiadłam w fotelu marszałka, prowadziła do niego długa droga.
Jak wyglądała ta rozmowa?
Odbyła się w kancelarii. Razem z premierem byli jego najbliżsi współpracownicy. Premier zaproponował mi: albo ponowne objęcie resortu zdrowia, albo nowe wyzwanie. Zdecydowałam się na to drugie. Człowiek się nie rozwija, jeśli nie podejmuje nowych wyzwań.
Nie żal było pani zostawiać resortu zdrowia?
Jeśli wkładało się w coś serce, pożegnania zawsze są trudne. Trzeba jednak iść do przodu.
Jak widzi pani opozycję w Sejmie? Wygodniejsze jest SLD czy Ruch Palikota?
Nie pod tym kątem oceniam opozycję. Dla mnie liczy się merytoryczna praca, a więc jakość składanych projektów ustaw i przedstawiane argumenty. Ważne, by chodziło o interesy ludzi, a nie o swoje własne – stricte polityczne.
Ma pani już sejmową zamrażarkę, wzorem poprzednich marszałków, w której tkwią projekty ustaw?
Nie. Odmroziłam wszystko, co było zamrożone. W tym projekty obywatelskie. Między innymi ten o płacy minimalnej. Nie czekam na projekty rządowe. Bez względu na to, kto je składa, PiS czy SLD, poddaję je pod procedowanie.
A jeśli jacyś posłowie opozycyjni złożą teraz projekt ustawy o przedłużeniu wieku emerytalnego?
Premier taki projekt zapowiedział w exposé. Jeśli ktoś inny też złoży projekt w tej sprawie, oba będą rozpatrywane.
Spodziewa się pani zgodnego współdziałania zaplecza parlamentarnego rządu, czyli PO i PSL?
To koalicja na trudne czasy. Wtedy nie ma miejsca na żarty. Ważne decyzje wymagają pełnej powagi i odpowiedzialności.
To poseł Kłopotek będzie chyba już niewiele mówił?
Koalicyjne uzgodnienia odbywają się na poziomie premier Donald Tusk – wicepremier Waldemar Pawlak. Z tego, co wiem, nie ma żadnych znaków świadczących o tym, że zaraz wybuchnie jakiś konflikt.
A KRUS?
Będzie ustawa o KRUS. I gdy się pojawi, będziemy ją szczegółowo analizować.
Jakie będą najważniejsze ustawy w najbliższym czasie?
Budżet. Od niego będą zależały niemal wszystkie inne sprawy. Niewątpliwe bardzo ważne będą ustawy dotyczące wieku emerytalnego i szerzej – zagadnień społecznych, rentowych. Także pakiet zdrowotny.
Co by pani zrobiła, gdyby posłowie zaczęli się bić w Sejmie, tak jak zdarza się to w innych krajach?
Poradziłabym sobie, choć do takiej sytuacji na pewno nie dojdzie. Czy pani wierzy w posłów mniej ode mnie?
—rozmawiała Małgorzata Subotić