Gen. Karol Dymanowski: W każdej chwili musimy być gotowi do obrony pokoju

Rosja sonduje i będzie sondować spójność NATO. A my, aby utrzymać pokój i nie dopuścić do wybuchu konfliktu zbrojnego, musimy nieustannie przeciwnika odstraszać, żeby nie opłacało mu się zaczynać agresji – mówi gen. Karol Dymanowski, pierwszy zastępca szefa Sztabu Generalnego Wojska Polskiego.

Publikacja: 09.10.2024 05:13

Karol Dymanowski, pierwszy zastępca szefa Sztabu Generalnego WP

Karol Dymanowski, pierwszy zastępca szefa Sztabu Generalnego WP

Foto: materiały prasowe

Przy powodzi zaangażowanych było aż 25 tys. żołnierzy Wojska Polskiego. Dlaczego tak wielu?

Liczba żołnierzy była dostosowana do potrzeb. Przypomnę, że w systemie zarządzania kryzysowego to wojewodowie i administracja samorządowa odgrywają kluczową rolę i definiują potrzeby. Skala powodzi była ogromna – stąd taka, a nie inna liczba.

A to nie jest tak, że armia łatała system, który nie istnieje, że do tego powinny być wydelegowane inne służby?

My pełniliśmy funkcję wspierającą, główną rolę odgrywała straż pożarna, wspierała również policja. Powódź po raz kolejny pokazała, że system obrony cywilnej to coś więcej niż tylko wysłanie wojska czy strażaków. Taki system obejmuje między innymi przygotowanie zawczasu odpowiedniej infrastruktury, która będzie zapobiegała dużym kataklizmom naturalnym.

Powódź po raz kolejny pokazała, że system obrony cywilnej to coś więcej niż tylko wysłanie wojska czy strażaków

Wojska Obrony Terytorialnej w ostatnich latach de facto częściowo pełnią rolę obrony cywilnej, której w obecnym stanie prawnym nie mamy. Jakie są w tym obszarze główne wnioski z ostatnich tygodni?

WOT ma dwie zasadnicze misje: pierwsza to wspieranie władz w sytuacjach kryzysowych, w tym spowodowanych przez czynniki naturalne, jak powódź, a druga to misja stricte wojskowa. W mojej ocenie w czasie powodzi Wojska Obrony Terytorialnej swoją rolę spełniły bardzo dobrze, choćby z racji tego, że żołnierze i dowódcy znają lokalne środowisko oraz władze i są szkoleni m.in. do tego typu zadań. Podkreślę, że WOT to niejedyny element systemu zarządzania kryzysowego. To jest system międzyresortowy, choć oczywiście siły zbrojne, w tym WOT, mają w nim swoje, ważne miejsce.

Czytaj więcej

Największa operacja wojska na zalanych terenach. „Pięć linii wysiłku”

Zostawmy powódź, zerknijmy na wschód. Jak dużym zagrożeniem jest teraz dla nas Rosja?

Zagrożenie ze strony Federacji Rosyjskiej jest expressis verbis wyrażone w kluczowych dokumentach sojuszu północnoatlantyckiego. Narracja, z którą my, Polacy, od lat próbowaliśmy się przebić na forum NATO, w końcu znalazła uznanie i odzwierciedlenie w strategicznych dokumentach i planach sojuszu.

Mamy trzy, cztery czy pięć lat do potencjalnego konfliktu?

Są analizy mówiące o tym, jakiego rodzaju scenariusza w określonych uwarunkowaniach możemy się spodziewać w danym horyzoncie czasowym. Jednak Rosja od zawsze ma w sobie pewien pierwiastek nieprzewidywalności. Więc nawet przed upływem szacowanego przez nas horyzontu czasowego może zrobić coś, co z „zachodniego”, natowskiego punktu widzenia wydaje się irracjonalne. Nie mówię tu o pełnoskalowej, multidomenowej operacji przeciwko NATO, ale o działaniach mniejszej skali – hybrydowych połączonych z cyberatakiem i działaniami informacyjnymi – już jak najbardziej. De facto już teraz jesteśmy w „konflikcie”, jesteśmy atakowani w cyberprzestrzeni i sferze informacyjnej – codziennie tego doświadczamy. W tym miejscu i w tym kontekście pragnę podkreślić, jak ważne dla naszego bezpieczeństwa jest członkostwo w NATO i jak istotne jest utrzymanie spójności sojuszu oraz aktywny udział Polski w budowaniu wspólnych zdolności do odstraszania i stabilizacji sytuacji bezpieczeństwa w obszarze euroatlantyckim. Oczywiście, obecnie Rosja jest wojskowo osłabiona wojną z Ukrainą, a NATO ciągle rozwija i doskonali swój potencjał militarny. Niemniej, dalej zasadniczym zadaniem Sił Zbrojnych RP oraz sojuszu jest przede wszystkim odstraszanie potencjalnych agresorów, między innymi poprzez odpowiednie wyszkolenie i wyposażenie, po to aby utrzymać pokój i nie dopuścić do wybuchu konfliktu zbrojnego. Właśnie w tym celu budujemy i utrzymujemy wojsko, żeby w pierwszej kolejności broniło pokoju i zapewniało bezpieczeństwo, żeby nie sprawdziły się te najgorsze scenariusze.

Czytaj więcej

Generał Kukuła mówi o wojnie. "Nie płacimy mu za straszenie"

Na ile naszym działaniem mamy wpływ na to, co zrobi Rosja?

W nowej koncepcji strategicznej i dokumentach NATO dużo mówi się o odstraszaniu i obronie. Ten element odstraszania jest kluczowy, po to aby, jak już wspomniałem, do konfliktu militarnego nie dopuścić. Jeśli sojusz utrzyma jedność, będzie się dozbrajał i szkolił, na co dzień pokazywał, że jest gotowy do solidarnej i spójnej odpowiedzi na wypadek zagrożenia ze strony Rosji lub kogokolwiek innego, to będzie to miało ogromny wpływ na plany układane w Moskwie czy w innej stolicy. Rosjanie sondują i będą sondować naszą spójność, ale też gotowość, by walczyć za innych w sojuszu, czyli zasadę „jeden za wszystkich, wszyscy za jednego” wynikającą z artykułu 5 traktatu waszyngtońskiego.

Rosja jest wojskowo osłabiona wojną z Ukrainą, a NATO ciągle rozwija i doskonali swój potencjał militarny

Sojusz jest silny siłą swoich państw członkowskich, zerknijmy więc na Polskę. Kilka miesięcy temu z dużą pompą w resorcie obrony ogłoszono projekt Tarcza Wschód. Co się w tej materii dzieje?

Bardzo dużo. Powołano specjalny zespół, jesteśmy już po fazie koncepcyjno-planistycznej. Obecnie prowadzone są szczegółowe rekonesanse. Przypomnę, że nie chodzi tylko o budowę, ale także o przygotowanie planistyczne pewnych rozwiązań po to, by je realizować, gdy pojawią się symptomy bezpośredniego zagrożenia. Tarcza ma trzy zasadnicze cele – wzmocnienie zdolności przeciwzaskoczeniowych, w tym poprzez zwiększanie możliwości rozpoznania, kontrmobilność, czyli utrudnianie poruszania się przeciwnikowi oraz zwiększanie mobilności naszych sił.

Czytaj więcej

Roman Kuźniar: Gen. Kukuła zabiera nas na wojnę, ale nie wiadomo, z kim i gdzie

Jak to ma wyglądać w praktyce?

To mogą być różnego rodzaju zapory, rowy przeciwczołgowe, przygotowanie określonych odcinków dróg i mostów do wysadzenia, jeśli to będzie potrzebne, by powstrzymać przeciwnika, przygotowanie zawczasu miejsc do składowania amunicji, uzbrojenia czy maszyn inżynieryjnych. Do tego wzmocnienie elementów systemu rozpoznania i monitorowania.

Czy potrzebne są jakieś rozwiązania na poziomie ustawowym?

Obecnie nie widzę takich potrzeb, ale jeśli je zidentyfikujemy, to oczywiście będą sygnalizowane.

Kiedy Tarcza Wschód będzie gotowa?

Zgodnie z przyjętym harmonogramem do 2028 r., ale pierwsze realne rezultaty będziemy chcieli pokazać jeszcze w tym roku.

W ostatnich latach, by być gotowym do ataku Rosji, dużo się mówiło o zwiększaniu liczebności Wojska Polskiego, o tym, że mamy mieć 300-tys. armię itd. Ale zmienił się niedawno rząd. Jaka jest teraz wizja rozwoju armii?

Sztab Generalny Wojska Polskiego prowadzi aktualnie kolejny cykl w procesie planowania i programowania rozwoju Sił Zbrojnych. To zaowocuje Programem Rozwoju Sił Zbrojnych do roku 2039 oraz planami pochodnymi, czyli m.in. Planem Modernizacji Technicznej, mówiącym o tym, co, kiedy i mniej więcej za jakie pieniądze mamy kupić. W tych dokumentach dokonamy balansu potrzeb i zdolności, także jeśli chodzi o liczebność. Będziemy oczywiście brać pod uwagę także finanse. Ale podkreślę, że w dalszym ciągu te 300 tys. żołnierzy jest dla nas punktem odniesienia. Te 300 tys. to żołnierze zawodowi, WOT oraz ci w dobrowolnej zasadniczej służbie wojskowej. Rezerwa to już oddzielny rezerwuar. Doświadczenia z Ukrainy pokazują jednoznacznie: masa i liczby w dalszym ciągu mają znaczenie. Mniejszą liczebność możemy kompensować nową technologią, dobrym wyszkoleniem czy świetnym prowadzeniem operacji, ale jest pewien limit tej kompensacji. Musimy sobie z tego zdawać sprawę. Stąd m.in. koncepcja służby powszechnej, czyli stworzenia i zarządzania zasobami ludzkimi na potrzeby obronności i wzmocnienia odporności całego państwa.

Pierwsze rezultaty tworzenia Tarczy Wschód chcemy pokazać jeszcze w tym roku

Służba powszechna?

Są różne formy służby wojskowej. Inspiracją jest m.in. Finlandia, gdzie liczbę wojska podaje się od razu z rezerwą. My także musimy tak zacząć myśleć. Jeśli kiedykolwiek doszłoby do konfliktu zbrojnego, to walczyć będzie nie tylko te 300 tys. żołnierzy służby aktywnej, ale 600–800 tys. czy milion rezerwistów i de facto całe społeczeństwo, tak jak to jest obecnie w Ukrainie – musimy przestawić nasze myślenie na takie tory. Oprócz wojska do osiągnięcia zwycięstwa kluczowy jest szereg innych funkcji i sektorów – kolej, bankowość czy telekomunikacja – chodzi o to, by państwo walczyło, ale też dalej funkcjonowało. Ale przede wszystkim chodzi o to, by stworzyć taki system, aby przeciwnika odstraszyć i żeby nie opłacało mu się zaczynać agresji.

Czytaj więcej

Sondaż: Czy polska armia jest przygotowana do obrony kraju przed ewentualną agresją obcych wojsk?

Rozmawiamy o liczbach. Na papierze mamy sześć dywizji, de facto cztery i to nie najlepiej ukompletowane. Nie lepiej się skupić na tym, by te cztery zaczęły dobrze działać?

Nowa koncepcja NATO zakłada kategoryzację sił, które są przydzielane do planów obronnych stosownie do ich gotowości bojowej, czyli czasu reakcji. I my też chcemy taki wzorzec nałożyć na nasze dywizje w zależności od tego, jak szybko będą musiały zareagować. To daje nam możliwość regulowania liczby żołnierzy służby aktywnej i rezerwistów w danej jednostce. Jeśli dana jednostka musi od razu wejść do boju, to będą tam zdecydowanie przeważali zawodowcy, jeśli będzie miała więcej czasu, to będzie ich mniej.

Czyli cztery dywizje ukompletowane, dwie szkieletowe?

Nie chcę zdradzać szczegółów, rozważamy różne opcje.

Jeśli kiedykolwiek doszłoby do konfliktu zbrojnego, to walczyć będzie nie tylko te 300 tys. żołnierzy służby aktywnej, ale 600–800 tys. czy milion rezerwistów

Mówi pan o tym, że żołnierzy będzie więcej. Więcej żołnierzy oznacza większe potrzeby sprzętowe. Czego Wojsko Polskie potrzebuje pilnie?

Na pewno priorytetem w dalszym ciągu pozostaje rozwój obrony powietrznej. Programy „Wisła”, „Narew” i „Pilica” będą kontynuowane – to jest absolutnie niezbędne w naszym położeniu geograficznym. Druga kwestia, także wynikająca z geografii, to zwiększenie naszej mobilności i siły wojsk lądowych, co będzie współgrać ze wspominanym projektem Tarczy Wschód – my chcemy spowalniać przeciwnika, a naszym wojskom zapewnić większą manewrowość. Dlatego programy czołgowe, bojowe wozy piechoty czy transportery opancerzone są bardzo ważne. To trzeba uzupełnić odpowiednim rozpoznaniem i właściwym systemem dowodzenia i łączności.

Z poziomu strategicznego, z poziomu Sztabu Generalnego, patrzymy na rozwój sił zbrojnych przez pryzmat osiągnięcia zdolności uniemożliwiających przeciwnikowi uzyskanie przewagi w trzech aspektach. Po pierwsze, geografii, czyli np. lepszym rozmieszczeniu jednostek czy sytemu logistyki i składów amunicji. Po drugie, w którejś z pięciu domen operacyjnych: czyli na lądzie, w powietrzu, na morzu, w cyberprzestrzeni i w kosmosie. Musimy mieć zdolności do wykrycia przeciwnika w każdej z tych pięciu domen, ale też mieć systemy uzbrojenia, by w nich zareagować. Po trzecie, w gotowości wojska – tu głównie chodzi o odpowiedni poziom wyszkolenia jednostek i dowódców.

Czytaj więcej

Władysław Kosiniak-Kamysz: Polska ma już trzecią najliczniejszą armię w NATO

Mówi pan, że kluczowa jest obrona powietrzna i zdolności pancerne. Chce pan coś dodać do tej listy?

Bardzo ważne jest precyzyjne głębokie rażenie umożliwiające na przykład odcinanie przeciwnikowi linii logistycznych oraz uderzenia na jego centra decyzyjne, produkcyjne czy elementy rozpoznania. Stąd szereg zakupów, np. pociski JASSM do samolotów czy artyleria rakietowa.

Ale to wszystko nic nam nie da bez sprawnego systemu rozpoznania. Ten system też musimy ustawicznie rozbudowywać wraz z dynamicznym rozwojem technologii oraz pozyskiwaniem nowych systemów rażenia i modernizacją uzbrojenia przez naszych potencjalnych przeciwników. Dążymy do multispektralnego, zintegrowanego systemu, by móc pozyskiwać, analizować i przesyłać dane w czasie rzeczywistym. W efekcie, w pewnym uproszczeniu, dowódca nie będzie musiał wysyłać żołnierzy na wzgórze, by sprawdzić, co jest poza nim, ale po prostu włączy tablet i będzie dzięki danym rozpoznawczym z różnych sensorów, w tym np. kosmicznych, dokładnie wiedział, co się dzieje za tym wzgórzem i dalej.

Rozpoznanie łączy się z kolei z walką radioelektroniczną, która ma między innymi wpływ na precyzję rażenia. Przy odpowiednim zakłócaniu przeciwnik zamiast jednego pocisku czy rakiety będzie musiał wykorzystać na przykład cztery, a to ma fundamentalne znaczenie dla ekonomii walki.

Patrząc na Ukrainę, bardzo ważne są też systemy bezzałogowe, ale jednocześnie systemy do ich zwalczania. Stąd też koncepcja komponentu dronowego, nad którą pracujemy. Dziś nasycenie tym sprzętem na polu walki jest tak duże, że trzeba tym systemowo zarządzać.

Dążymy do multispektralnego, zintegrowanego systemu, by móc pozyskiwać, analizować i przesyłać dane w czasie rzeczywistym

Wylicza pan różne zdolności, ale z punktu widzenia lotników czy marynarzy to nie za bardzo jest się z czego cieszyć.

Siły lądowe nie będą walczyły samodzielnie. Siły powietrzne już czekają na samoloty F-35, które będą prawdziwymi węzłami informacyjnymi i decyzyjnymi, a jak trzeba – uderzeniowymi. Ten samolot posiada szereg sensorów własnych, ale może też zbierać dane z innych sensorów, pozwala również przesyłać te dane do innych systemów walki, w tym naziemnych. Jego „niewidzialność” jest bardzo istotna, ponieważ dzięki temu będziemy mogli zbierać dodatkowe informacje i kreować dylematy dla przeciwnika. Mówiąc o potrzebie szybkiej modernizacji sił zbrojnych, trzeba sobie jednocześnie zdawać sprawę, że nie wszystko, czego my, żołnierze, potrzebujemy, jest dostępne od ręki – choćby z powodu ograniczeń produkcyjnych czy finansowych. Gospodarki zachodnie nie przestawiły się jeszcze na tryb wojenny, tak jak zrobiła to gospodarka rosyjska, dlatego procesy produkcyjne nie są tak szybkie. Nie da się wszystkiego kupić tu i teraz.

Czytaj więcej

Armia testuje broń przyszłości. Robopsy umieją coraz więcej, teraz zestrzelą drony

To był sprzęt dla lotników. A marynarze?

Pewne zdolności już pozyskaliśmy – wspomnę choćby o nadbrzeżnych dywizjonach rakietowych czy okrętach przeciwminowych, budujemy też okręty w ramach programu „Miecznik”.

Co dalej z programem zakupu okrętów podwodnych?

To ważna zdolność. Ale to też bardzo droga zdolność. Dlatego w ramach wspomnianego cyklu planowania i programowania rozwoju armii prowadzone są analizy tej i innych zdolności pod kątem ich znaczenia dla ochrony naszych interesów narodowych, a także wpływu na przebieg i osiąganie celów operacji wojskowych.

Gospodarki zachodnie nie przestawiły się jeszcze na tryb wojenny, tak jak zrobiła to gospodarka rosyjska, dlatego procesy produkcyjne nie są tak szybkie

Kto odpowie na to pytanie: wojskowi czy politycy?

Wojskowi na pewno przedstawią swoje rekomendacje i pokażą, jaki jest priorytet dla tej zdolności w kontekście całego arsenału militarnego, który mamy i chcielibyśmy mieć. Musimy to dobrze zbalansować, mając na uwadze dostępny budżet oraz efekt odstraszania i znaczenie dla powodzenia ewentualnej operacji obronnej. Te koszty modernizacji i w efekcie odstraszania są wysokie, ale trzeba je ponosić, ponieważ są one zawsze dużo mniejsze niż koszty obrony. Ale to dotyczy wszystkich kluczowych programów modernizacyjnych, nie tylko okrętów podwodnych.

Czytaj więcej

Polska wyda na zbrojenia prawie pięć proc. PKB

Mówił pan o tym, że Rosja już przestawiła swoją gospodarkę w tryb wojenny, na Zachodzie idzie to powoli, ale jakoś idzie. Dlaczego nasz rodzimy przemysł zbrojeniowy nie nadąża, dlaczego mimo olbrzymich wydatków na zbrojenia nie budujemy zdolności naszego przemysłu?

Budujemy, ale nie tak szybko, jak byśmy chcieli, ale to jest proces na wiele lat. Obecny stan to między innymi wynik wielu lat pokojowego trybu oraz poziomu produkcji, decyzji dotyczących struktury własnościowej czy modeli biznesowych, które były przyjmowane. Z wojskowego punktu widzenia zdolności przemysłu są kluczowe dla utrzymania tempa, natężenia i skali operacji wojskowych. Dlatego również my, wojskowi, widzimy potrzebę budowania strategicznej autonomii w obszarze produkcji i łańcuchów dostaw kluczowych elementów, takich jak amunicja czy systemy dowodzenia i kierowania. Bez tego siła państwa, w tym militarna, słabnie.

Karol Dymanowski

Generał dywizji, pierwszy zastępca szefa Sztabu Generalnego WP, doktor nauk o obronności

Przy powodzi zaangażowanych było aż 25 tys. żołnierzy Wojska Polskiego. Dlaczego tak wielu?

Liczba żołnierzy była dostosowana do potrzeb. Przypomnę, że w systemie zarządzania kryzysowego to wojewodowie i administracja samorządowa odgrywają kluczową rolę i definiują potrzeby. Skala powodzi była ogromna – stąd taka, a nie inna liczba.

Pozostało 98% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Czym jeździć
Technologia, której nie zobaczysz. Ale możesz ją poczuć
Materiał Promocyjny
BaseLinker uratuje e-sklep przed przestojem
Tu i Teraz
Skoda Kodiaq - nowy wymiar przestrzeni
Wojsko
Łukasz Warzecha: Skąd wróci generał Wiesław Kukuła?
Wojsko
Generał Kukuła mówi o wojnie. "Nie płacimy mu za straszenie"
Wojsko
Generałowie oburzeni po słowach szefa sztabu Wojska Polskiego. "Jak to się stało?"
Wojsko
Władysław Kosiniak-Kamysz: Polska ma już trzecią najliczniejszą armię w NATO