Jest to jedna z najbardziej bulwersujących kwestii, dotykających mnie także osobiście. Nawet jeśli przyjąć, że ustawa nie daje możliwości odwołania panów Schaba, Lasoty i Radzika ze swoich funkcji (choć i tu zdania są podzielone), osoby te mają na swoim koncie tyle „dokonań”, że już dawno winno zostać wytoczone przeciwko nim postępowanie dyscyplinarne, co w konsekwencji umożliwiłoby ich odwołanie. Cieszę się, że w tzw. ustawie pomostowej przewidziano ich odwołanie, ale to, że nadal sprawują funkcje, jest wysoce demoralizujące dla całego środowiska. A trzeba pamiętać też o lokalnych rzecznikach dyscyplinarnych powołanych przez Piotra Schaba (jednym z nich jest zamieszany w aferę hejterską Jakub Iwaniec).
Wierzy pani, że w jakikolwiek sposób uda się przeprowadzić weryfikację sędziów powołanych po 2018 r.? Bez tego nie da się zażegnać chaosu w wymiarze sprawiedliwości.
Bez uregulowania statusu tzw. neosędziów nigdy nie wyjdziemy z kryzysu w wymiarze sprawiedliwości – kwestia ta będzie do nas wracała przez dziesięciolecia. Musimy jako państwo się z tym problemem zmierzyć – zostaliśmy zresztą zobligowani do tego przez Europejski Trybunał Praw Człowieka w pilotażowym wyroku Wałęsa przeciwko Polsce. W Trybunale w Strasburgu czeka kilkaset spraw wytoczonych przeciwko Polsce w związku z brakiem zapewnienia stronom prawa do należycie ustanowionego sądu, a będą kolejne. Nie jest to zatem kwestia wiary, ale konieczności, by status tzw. neosędziów uregulować jak najszybciej.
Który ze sposobów przedstawionych przez komisję kodyfikacyjną przy MS na załatwienie spraw neosędziów pani preferuje?
Jestem zdecydowaną zwolenniczką projektu, zgodnie z którym z mocy prawa ustają skutki uchwał neo-KRS dotyczących awansów sędziów do sądów wyższego rzędu (bo generalnie nie dotyczy to tzw. pierwszych nominacji na sędziów sądów rejonowych). Ponieważ działam w europejskim stowarzyszeniu MEDEL, przyglądam się procesom weryfikacji w innych krajach – vetingowi w Mołdawii, Albanii czy Ukrainie. Wiem, jak dewastujący, niesprawiedliwy i nieefektywny jest to system, i znam jego ofiary. Nie wyobrażam sobie, żeby każdego z awansowanych tzw. neosędziów poddawać procesowi weryfikacji. Tym z nich, którzy za tym optują, polecam porozmawiać z sędziami mołdawskimi. Veting nie ma zresztą u nas racji bytu – wadliwość nominacji z uwagi na udział neo-KRS dotyczy każdej nominacji, dlatego trzeba do tego podejść systemowo. Dzięki rozwiązaniu przyjętemu w wersji pierwszej projektu jesteśmy w stanie w miarę sprawnie wykonać orzeczenie Wałęsa przeciwko Polsce, bez jakiejkolwiek wendety, zapobiegając chaosowi w sądach dzięki systemowi delegacji. To nasza jedyna szansa.