Sędzia Monika Frąckowiak: Rzecznicy dyscyplinarni Ziobry powinni dawno być odwołani

Bez uregulowania statusu tzw. neosędziów nigdy nie wyjdziemy z kryzysu w wymiarze sprawiedliwości – kwestia ta będzie do nas wracała przez dziesięciolecia. Musimy jako państwo się z tym problemem zmierzyć – mówi sędzia Monika Frąckowiak.

Publikacja: 09.04.2025 07:44

Sędzia Monika Frąckowiak: Rzecznicy dyscyplinarni Ziobry powinni dawno być odwołani

Kartuzy, 24.03.2025. Atrybuty sędziowskie przed rozprawą w Sądzie Okręgowym

Foto: Adam Warżawa/PAP

Przez ostatnie lata walczyła pani o praworządność. Po wyborach została prezesem jednego z poznańskich sądów rejonowych. To bonus za poświęcenie, odwagę i walkę?

Jestem zdecydowanie przeciwna podejściu, że w „nagrodę” za walkę o praworządność miałoby się otrzymywać stanowisko prezesa sądu. Wybór prezesa winien wynikać z decyzji samorządu sędziowskiego – woli sędziów danego sądu, a nie arbitralnej decyzji ministra sprawiedliwości. W moim sądzie – jak też w wielu innych w Polsce – zorganizowane zostało zgromadzenie sędziów, którzy w wolnych, tajnych wyborach wskazali mnie większością głosów jako kandydatkę na prezeskę.

Czytaj więcej

Przemysław Radzik: O tym, co będę robił dalej, zdecyduje KRS

Przede wszystkim jednak odejdźmy od traktowania ważnych i odpowiedzialnych stanowisk jako synekur – to prowadzi do patologii. Prezes może zrobić wiele dobrego dla funkcjonowania sądu, orzeczników, urzędników, ale wymaga to bardzo dużego zaangażowania. Ostatecznie nie można zapominać, że sędzią się jest, a prezeską bywa.

Jak pani ocenia tempo przywracania praworządności w Polsce? Wielu sędziów twierdzi, że jest zbyt wolne.

Demolka z samej swojej natury może być przeprowadzona błyskawicznie. Sama pamiętam swój szok, jak w trybie blitzkriegu rozmontowany został Trybunał Konstytucyjny – zanim się obejrzeliśmy, było już po całej ścieżce legislacyjnej i nocnym zaprzysiężeniu dublerów w Pałacu Prezydenckim. Proces naprawy jest natomiast długi i mozolny, w pełni to rozumiem. Nie oznacza to jednak, że nie udziela mi się rozgoryczenie – zwłaszcza w kontekście bezkarności sędziów i prokuratorów odpowiedzialnych za demontaż państwa prawa.

Czy widzi pani jakieś uzasadnienie do tego, by trwało to tak długo?

Tylko nie mówmy już o blokującym ustawy prezydencie. Nie wiadomo przecież, kto będzie kolejnym. I to znów ma być powód do stania w miejscu?

Kluczową kwestią są zmiany legislacyjne, nie uciekniemy w tym kontekście od prezydenta, którego podpis jest konieczny. Projekt ustawy o Krajowej Radzie Sądownictwa prezydent przesłał przecież w zeszłym roku do zwasalizowanego Trybunału Konstytucyjnego, po to by ustawę tę zamrozić. Bez względu jednak na to, kto w Pałacu Prezydenckim zasiada, trzeba robić swoje. Wierzę, że projekty Komisji Kodyfikacyjnej Ustroju Sądownictwa i Prokuratury będą jak najszybciej procedowane w polskim parlamencie.

Nie przeszkadza pani to, że rzecznicy dyscyplinarni sądów powszechnych powołani przez Zbigniewa Ziobrę nadal działają?

Jest to jedna z najbardziej bulwersujących kwestii, dotykających mnie także osobiście. Nawet jeśli przyjąć, że ustawa nie daje możliwości odwołania panów Schaba, Lasoty i Radzika ze swoich funkcji (choć i tu zdania są podzielone), osoby te mają na swoim koncie tyle „dokonań”, że już dawno winno zostać wytoczone przeciwko nim postępowanie dyscyplinarne, co w konsekwencji umożliwiłoby ich odwołanie. Cieszę się, że w tzw. ustawie pomostowej przewidziano ich odwołanie, ale to, że nadal sprawują funkcje, jest wysoce demoralizujące dla całego środowiska. A trzeba pamiętać też o lokalnych rzecznikach dyscyplinarnych powołanych przez Piotra Schaba (jednym z nich jest zamieszany w aferę hejterską Jakub Iwaniec).

Czytaj więcej

Piotr Mgłosiek: „Rolowanie” problemu neosędziów

Wierzy pani, że w jakikolwiek sposób uda się przeprowadzić weryfikację sędziów powołanych po 2018 r.? Bez tego nie da się zażegnać chaosu w wymiarze sprawiedliwości.

Bez uregulowania statusu tzw. neosędziów nigdy nie wyjdziemy z kryzysu w wymiarze sprawiedliwości – kwestia ta będzie do nas wracała przez dziesięciolecia. Musimy jako państwo się z tym problemem zmierzyć – zostaliśmy zresztą zobligowani do tego przez Europejski Trybunał Praw Człowieka w pilotażowym wyroku Wałęsa przeciwko Polsce. W Trybunale w Strasburgu czeka kilkaset spraw wytoczonych przeciwko Polsce w związku z brakiem zapewnienia stronom prawa do należycie ustanowionego sądu, a będą kolejne. Nie jest to zatem kwestia wiary, ale konieczności, by status tzw. neosędziów uregulować jak najszybciej.

Który ze sposobów przedstawionych przez komisję kodyfikacyjną przy MS na załatwienie spraw neosędziów pani preferuje?

Jestem zdecydowaną zwolenniczką projektu, zgodnie z którym z mocy prawa ustają skutki uchwał neo-KRS dotyczących awansów sędziów do sądów wyższego rzędu (bo generalnie nie dotyczy to tzw. pierwszych nominacji na sędziów sądów rejonowych). Ponieważ działam w europejskim stowarzyszeniu MEDEL, przyglądam się procesom weryfikacji w innych krajach – vetingowi w Mołdawii, Albanii czy Ukrainie. Wiem, jak dewastujący, niesprawiedliwy i nieefektywny jest to system, i znam jego ofiary. Nie wyobrażam sobie, żeby każdego z awansowanych tzw. neosędziów poddawać procesowi weryfikacji. Tym z nich, którzy za tym optują, polecam porozmawiać z sędziami mołdawskimi. Veting nie ma zresztą u nas racji bytu – wadliwość nominacji z uwagi na udział neo-KRS dotyczy każdej nominacji, dlatego trzeba do tego podejść systemowo. Dzięki rozwiązaniu przyjętemu w wersji pierwszej projektu jesteśmy w stanie w miarę sprawnie wykonać orzeczenie Wałęsa przeciwko Polsce, bez jakiejkolwiek wendety, zapobiegając chaosowi w sądach dzięki systemowi delegacji. To nasza jedyna szansa.

Monika Frąckowiak jest sędzią, prezesem Sądu Rejonowego Poznań-Nowe Miasto i Wilda

Czytaj więcej

Sędzia Waldemar Żurek: wybaczyłem Małej Emi, Radzikowi nie odpuszczę

Przez ostatnie lata walczyła pani o praworządność. Po wyborach została prezesem jednego z poznańskich sądów rejonowych. To bonus za poświęcenie, odwagę i walkę?

Jestem zdecydowanie przeciwna podejściu, że w „nagrodę” za walkę o praworządność miałoby się otrzymywać stanowisko prezesa sądu. Wybór prezesa winien wynikać z decyzji samorządu sędziowskiego – woli sędziów danego sądu, a nie arbitralnej decyzji ministra sprawiedliwości. W moim sądzie – jak też w wielu innych w Polsce – zorganizowane zostało zgromadzenie sędziów, którzy w wolnych, tajnych wyborach wskazali mnie większością głosów jako kandydatkę na prezeskę.

Pozostało jeszcze 89% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Sądy i trybunały
Wyrok SN trzeba pominąć. Rzecznik TSUE: głęboki kryzys polskiego sądownictwa
Zawody prawnicze
Notariusz nie zapłaci 35 tys. zł za czynności w siedzibie dewelopera
Zawody prawnicze
Pełnomocnik z urzędu może skarżyć zbyt niską zapłatę. Ważna uchwała SN
Praca, Emerytury i renty
Kiedy ponownie wzrośnie płaca minimalna? Perspektywy na 2025 i 2026 rok
Materiał Partnera
Konieczność transformacji energetycznej i rola samorządów
Administracja rządowa
Przepadli w konkursie, dostali największą dotację. Wybrała ich ministra kultury