Bardziej skomplikowane jest uruchomienie Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych, mimo że ona w ograniczonym zakresie już działa. Jest do niej bowiem oddelegowana (jeszcze przez prezes Gersdorf) sędzia zajmująca się wcześniej sprawami o przewlekłość w Izbie Pracy. Bada ona kwestie formalne wpływających spraw, które może rozstrzygać jeden sędzia. O merytorycznym rozpoznaniu spraw nie ma jednak mowy, gdyż podobnie jak dyscyplinarki rozpatrywać je będą trzyosobowe składy, w tym jeden ławnik.
W Izbie Kontroli Nadzwyczajnej na rozpoznanie już czekają 173 sprawy, w tym 37 na przewlekłość postępowania, 100 skarg kasacyjnych z obszaru prawa publicznego, głównie z ochrony konkurencji, oraz pierwsza skarga nadzwyczajna złożona przez RPO. Bardziej skomplikowana jest kwestia ustanowienia kierownictwa dla tej izby, bo wybór trzech kandydatów na prezesa izby może się rozpocząć dopiero wtedy, gdy zostanie wybrany pierwszy prezes SN, a to winno nastąpić niezwłocznie, gdy sąd będzie miał obsadzonych 80 stanowisk (przez starych i nowych sędziów). Gdyby prezydent zaakceptował kandydatury KRS, ów próg może być przekroczony. Na dodatek w razie wakatu w którejś z izb (poza dyscyplinarną) na czas przejściowy prezydent „powierza" kierowanie SN lub jego izbą wskazanemu sędziemu.
Z tej możliwości nie skorzystał prezydent 4 lipca, kiedy według nowej ustawy o SN zakończyła urzędowanie pierwsza prezes SN Małgorzata Gersdorf. W zgodzie z ustawą Andrzej Duda skorzystał niejako z ogólnej normy, że pierwszego prezesa zastępuje prezes przez niego wskazany lub najstarszy służbą. Może dlatego, że nie było chętnego do kierowania przejściowo SN. Teraz pewnie norma ta będzie zastosowana, gdyby wybór prezesów się opóźniał. ©?