Kiedy obce mocarstwa próbują przejąć kontrolę nad Szwecją, powinno się to zastopować.
Sprawa wydaje się oczywista, jednak kraj Nobla musi stworzyć skuteczniejsze sposoby hamowania inwestycji z zagranicy. Choć, jak podkreśla minister sprawiedliwości, Gunnar Strömmer, większość zagranicznych inwestycji w szwedzki biznes „jest wartościowa i nie przysparza problemów”. Niektóre stanowią jednak poważne zagrożenie dla Szwecji. Chodzi tu o Rosję, Chiny i Iran. Te zachowują się coraz bardziej ofensywnie pod tym względem.
Czytaj więcej
Zmiana prawa o szpiegostwie zagranicznym może grozić wolności słowa.
Istnieje ryzyko, że obce mocarstwo może kontrolować krytyczne infrastruktury i wywierać wpływ na sektor bezpieczeństwa i obrony. Musimy więc robić wszystko, by uchronić Szwecję i szwedzkie firmy przed kontrolą obcych mocarstw – tłumaczył na briefingu minister obrony cywilnej Carl-Oskar Bohlin.
Przykładem takich zagrożeń mogą być projekty inwestycyjne w szwedzkie porty czy w technologie półprzewodników. Znana jest historia, gdy dwie dekady temu podczas demilitaryzacji północnej Gotlandii likwidowano pułk artylerii nadbrzeżnej. Wówczas obszar, na którym stacjonował, łącznie ze strategicznie ważnym portem w Fårösund sprzedano miejscowemu biznesmenowi Joachimowi Kuylenstierna z dwoma wyrokami w CV. Gdy szwedzkie siły zbrojne zainteresowały się odkupieniem portu, stało się to nagle niemożliwe. Jego nabywca bowiem wystawił port na publiczną sprzedaż. Według „Dagens Industri” jednym z chętnych był rosyjski oligarcha, bankier i inwestor Władimir Antonow, który zaoferował najwyższą stawkę. Natrafił jednak na opór. Liberałowie m.in. domagali się wtedy by rząd zastopował transakcję. Rosyjski miliarder usiłował również stać się właścicielem szwedzkiego producenta samochodów osobowych SAAB Automobile, gdy ten stał na krawędzi bankructwa. Projekt jednak wstrzymał Europejski Bank Inwestycyjny.