„Zaczęliśmy praktykę sprowadzania Hindusów, bo uważamy, że jest ich bardzo dużo i nie są jak wszyscy inni migranci zarobkowi, którzy od dawna pracują w Rosji. Do tego Hindusi na pewno nie otrzymają rosyjskiego obywatelstwa (bo z pewnością nie będą się o nie starać – red.)” – zapewnił Siergiej Lutarewicz, członek zarządu największych zakładów rybnych Królewca i deputowany do rady regionu.
Czytaj więcej
Wojna Putina powoduje coraz większe braki na rosyjskim rynku pracy. Dziura sięga ponad 5 milionów wakatów. Kreml zwróciła się do władz Zimbabwe o wysłanie pracowników budowlanych ze względu na brak rąk do pracy w Rosji. Rosyjskie firmy sięgają po robotników z Kenii, Zambii czy Kamerunu.
Brakuje rąk do pracy w całej Rosji
Lutarewicz podkreślił, że obcokrajowcy są potrzebni, bo firma ma „wiele oddziałów w całej Rosji” i wszędzie brakuje pracowników. Jego zdaniem, gdyby migranci nie przyjechali do Królewca, region ten miałby „bardzo trudne warunki gospodarcze i podatkowe”.
„To prawda, że potrzebujemy siły roboczej. Zgadzam się, że rekrutację można prowadzić w instytutach, na uczelniach, wszędzie, ale niestety młodzi ludzie nieszczególnie garną się do pracy zawodowej” – powiedział Lutarewicz (cytowany przez portal „Nowy Kaliningrad”). Innym powodem sięgnięcia po siłę roboczą aż z Indii jest fakt, że tradycyjni gastarbeiterzy w Rosji – Tadżycy i Uzbecy – w ostatnich często są zawracani na rosyjskich lotniskach bez wyjaśnienia.
Rosyjski biznes sprowadza pracowników z Afryki
Opozycyjny „The Moscow Times" przypomina, że rosyjski przemysł stanął w obliczu ostrych niedoborów kadrowych po mobilizacji i werbowaniu do wojny setek tysięcy Rosjan: na początku 2024 roku 85 proc. rosyjskich firm doświadczyło braku pracowników. Dziura w rynku pracy szacowana przez Rosyjską Akademię Nauk liczy prawie 5 milionów ludzi.