Z liczącego 9,1 mln obywateli kraju 700 tysięcy wyjechało do pracy zagranicą. Bezrobocie w nad Balatonem wynosi 3,5 proc., czyli praktycznie wszyscy, którzy chcą pracować, pracują. Na ulicach Budapesztu i innych miast widać cudzoziemców i zdecydowanie nie wszyscy z nich są turystami. Według oficjalnych danych kraj będzie potrzebował w najbliższych latach przynajmniej pół miliona zagranicznych pracowników. Znajdą się, mimo retoryki węgierskiego rządu, w tym także samego premiera Viktora Orbana, który niedawno zapewniał, że nie pozwoli na to, by „obcy zabierali pracę Węgrom”.
Czytaj więcej
Premier Węgier zapowiedział, że nie będzie popierał stanowiska Ukrainy „w żadnej kwestii w polityce międzynarodowej” do czasu przywrócenia praw przysługujących - jego zdaniem - Węgrom z Zakarpacia.
Nie zabijają, nie gwałcą
W małych miasteczkach w kółko powtarzano, że cudzoziemcy przyjeżdżają na Węgry, aby „zabijać i gwałcić”. W miasteczku Hajdúszoboszló, którego burmistrzem był niezależny polityk wspierany przez Fidesz, doszło do zastraszania właścicieli domów i mieszkań, którzy wynajmowali je cudzoziemcom.
W 2021 r. kiedy Viktor Orban głośno krytykował unijną nieudolność w ograniczeniu liczby imigrantów, Fidesz jednocześnie przeforsował w parlamencie ustawę umożliwiającą agencjom HR rekrutowanie bez ograniczeń pracowników spoza UE. W ten sposób zapewniono siłę roboczą w 25 węgierskich i zagranicznych firmach, które gwałtownie ich potrzebowały. Najczęściej pracownicy przyjeżdżali z Ukrainy, Serbii, Indii, Filipin, Indonezji i Kazachstanu.
Czytaj więcej
Trwająca od roku recesja, wysoka inflacja i rosnący deficyt budżetowy spowodowały, że rząd Viktora Orbana po raz kolejny zapowiedział, że sięgnie po nowe pieniądze od banków.