Kilka miesięcy temu lider i twarz Krytyki Politycznej, Sławomir Sierakowski, został stałym publicystą międzynarodowej edycji New York Timesa(dawniej International Herald Tribune)  Ku powszechnemu zdziwieniu, większość jego tekstów tam publikowanych okazała się całkiem rozsądnymi i pożytecznymi analizami przybliżającymi zagranicznym czytelnikom perspektywę, historię i politykę naszej części Europy (szczególnie zaś Polski). Dość powiedzieć, że demonom polskiej prawicy i dyktaturze Kościoła wiecznie młoda nadzieja polskiej lewicy poświęciła tylko jeden tekst.

Wydawało się, że dobrą passę kontynuować będzie kolejny, dzisiejszy tekst Sierakowskiego, poświęcony sytuacji na Ukrainie. Pierwsze akapity zdawały się potwierdzać te przypuszczenia. Sierakowski narzeka na nikłe zainteresowanie Europy Ukrainą i niechęć i instytucjonalną niezdolność Unii do przeciwdziałania wpływom Rosji w Europie. Co więcej, Putin ma w Unii swoich sojuszników, jak Viktor Orban, który choć wcześniej przestrzegał kontynent przed "armią Gazpromu", dziś rosyjski koncern wita z otwartymi ramionami i nawołuje do bardziej pragmatycznych stosunków z Rosją. I w tym momencie, zdawałoby się ni stąd, ni zowąd - Sierakowski sięga po argument koronny - Jarosława Kaczyńskiego.

Wolta Orbana jest sygnałem, że w większości przypadków zaskakująca zmiana nastawienia jest możliwa i inni nacjonaliści też mogą zamienić sojusze z pasywnym Zachodem na ekspansywną Rosję lub Chiny. (...)Weźmy pod uwagę największego sojusznika Orbana w Europie, polskiego polityka Jarosława Kaczyńskiego, który przygotowuje się do przejęcia władzy obiecując Polakom "Budapeszt w Warszawie" (...) Jak dotąd w Polsce panuje konsensus w sprawie Ukrainy - jedyny, jaki jednoczy polskich polityków. Mimo to, nic nie jest poza zasięgiem Kaczyńskiego, kiedy chodzi o walkę o władzę - nawet odwrócenie polskich sojuszy.

- pisze autor. Wydaje się, że jeśli chodzi o walkę z PiSem, nic nie jest poza zasięgiem Sierakowskiego - nawet pisanie w New York Timesie zupełnych bzdur.