W polskiej polityce są tematy, które pojawiają się cyklicznie, i jest poczucie, że nigdy ten cykl się nie kończy. Jeden z nich – jałowy od samego początku – to „wspólna lista” sejmowej opozycji przed przyszłorocznymi wyborami do Sejmu. Wszystko wskazuje na to, że za kilka miesięcy – ze wszystkimi tego konsekwencjami – temat się wyczerpie. Wszystko za sprawą najbardziej prozaicznej rzeczy w polityce: kończy się czas na takie rozważania.
O ile ogólnokrajowo kampania wyborcza trwa już od miesięcy, tak samo jak wewnętrzne przymiarki i dyskusje o listach wyborczych, to na przełomie roku te przygotowania wkroczą w nową fazę. Zauważył to w ubiegłym tygodniu lider PO Donald Tusk, który stwierdził w trakcie jednej z konferencji prasowych, że przed Wigilią wszystko musi być jasne. Zastrzegł jednocześnie, nie jest to ultimatum dla innych sił opozycyjnych, chociaż niewątpliwie tak właśnie zabrzmiało. Być może jednak – i to będzie paradoksalne zakończenie całej wieloletniej dyskusji – od konkretnych rezultatów bardziej będzie liczyło się to, w jakiej atmosferze opozycja będzie rozmawiać – a także rywalizować o wyborcę przez najbliższy rok. Bo bez zmiany ordynacji wyborczej mało kto w Sejmie wierzy jeszcze, że do powstania wspólnej listy opozycji dojdzie.
W ramach opozycji może też dojść do rozgrywki, która ma już swój precedens, czyli przerzucania się odpowiedzialnością za to, że wspólnej listy nie będzie
Senat to za mało
Zdaniem wielu naszych rozmówców z kuluarów parlamentu, do rozstrzygnięcia dojdzie wcześniej niż przed Wigilią. Zgoda panuje tylko co do jednego: powołanie nowego Paktu Senackiego jest w praktyce przesądzone. To jednak nie jest główna rozgrywka, z czego wszyscy sobie doskonale zdają sprawę.
Kampania do Sejmu i Senatu ma zarówno wymiar ogólnokrajowy jak i personalny. Dziesięć miesięcy do wyborów, od stycznia do października, to tak naprawdę minimalny czas dla kandydatów i kandydatek na przygotowania, chociaż zamknięcie list wyborczych to kwestia sierpnia przyszłego roku. Trudno jednak bez końca tkwić w zawieszeniu.