Czy na pewno? Media, ale też wojskowi i eksperci, głośno wskazywali na zaniedbania, bałagan, czy wręcz skandale w ministerstwie. Klich, zamiast słuchać, wolał atakować każdego, kto ośmielił się chociaż wspomnieć, że w jego resorcie dzieje się coś złego. (…) Ostatnie trzy i pół roku to okres ciągłej reorganizacji, restrukturyzacji i zmian w polskim wojsku.
– Często bardzo nieprzemyślanych i chaotycznych, prowadzących przede wszystkim do obniżenia zdolności obronnych państwa –
mówią oficerowie. Znaczy to tyle, że armia nie jest w stanie obronić granic własnego państwa, choć po to jest utrzymywana z pieniędzy podatników (przypomnijmy, że budżet MON to 1,95 proc. PKB, średnio ok. 25 mld zł rocznie).
Okazuje się, że z armii odchodzą najbardziej doświadczeni żołnierze.
Tak naprawdę nie wiadomo, ilu żołnierzy w danej chwili w niej służy – podkreśla Janusz Walczak, niezależny ekspert wojskowy. Są w wojsku trzy określenia odnośnie do liczebności. Pierwsze to liczebność etatowa, czyli informacja na temat tego, ile i dla jakich żołnierzy armia ma etaty. Liczebność nominalna – czyli ile pieniędzy dostaje dowódca na obsadzenie etatów, które ma. I liczebność rzeczywista, która pokazuje, ile de facto służy w niej żołnierzy – wylicza Walczak. (…) Co gorsza, odchodzą najbardziej doświadczeni żołnierze: komandosi z jednostek specjalnych, lotnicy, skoczkowie spadochronowi, saperzy. Są to najczęściej podoficerowie i szeregowi zawodowi z kilkunastoletnim stażem, po misjach bojowych m.in. w Iraku i Afganistanie. To jest sól polskiej armii, ich wyszkolenie i doświadczenie jest bezcenne – uważa Walczak. – Marnujemy ten potencjał i pieniądze, pozwalając im odejść. Ich miejsca zajmą młodzi, niedoświadczeni żołnierze, w których trzeba będzie sporo zainwestować, by osiągnęli poziom ich poprzedników.