Zuzanna Dąbrowska: Andrzej Duda pasuje do MKOl

Po wysunięciu kandydatury prezydenta Andrzeja Dudy na członka Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego okrzykom zdziwienia nie było końca. Niesłusznie. Przecież pasuje tam jak ulał, może nawet zostanie szefem?

Publikacja: 18.12.2024 05:14

Andrzej Duda

Andrzej Duda

Foto: PAP/Jarek Praszkiewicz

Co prawda Kancelaria Prezydenta nie mogła się zdecydować, czy chodzi o członka honorowego czy rzeczywistego, ale wiadomość poszła w świat: polski komitet narodowy chce, by Andrzej Duda wszedł do MKOl. To przecież sprawnie działająca firma, obracająca miliardami dolarów za prawa do transmisji telewizyjnych, posiadająca w szwajcarskich bankach rezerwy w wysokości kilkuset milionów dolarów, no i od dekad przyjaźniąca się z politykami bez większego dyskryminowania dyktatorów czy agresorów. Czy można znaleźć godniejsze miejsce?

Czytaj więcej

Ile tak naprawdę może zarobić Andrzej Duda w MKOl?

Galeria szefów MKOl jest imponująca

W grudniu 2022 r., w dziesiątym miesiącu wojny, obecny przewodniczący Thomas Bach opowiedział się za zezwoleniem na udział w tegorocznych igrzyskach w Paryżu – Rosji, która napadła na Ukrainę. Nie wiem, czy zaskoczyło to prezydenta Dudę, który jeszcze 5 listopada 2021 r. „w uznaniu wybitnych zasług w krzewieniu idei olimpijskiej i rozwijaniu międzynarodowej współpracy sportowej” odznaczył go Krzyżem Wielkim Orderu Zasługi Rzeczypospolitej Polskiej. Jednak zdaniem Bacha udział sportowców z Rosji i Białorusi w igrzyskach zwyczajnie „się sprawdza”, więc MKOl kompromisowo zalecił, by występowali w sportach indywidualnych pod flagą neutralną.

Ciekawą postacią był Avery Brundage, który jako szef amerykańskiego Komitetu Olimpijskiego odrzucił wniosek o bojkot igrzysk olimpijskich w 1936 r. w Berlinie, mimo że z olimpijskiej imprezy wykluczono niemieckich Żydów. Po czym ochoczo wstąpił do MKOl na miejsce kolegi, który został wyrzucony za namawianie do takiego bojkotu. Mimo tej sprzyjającej nazistom postawy, wybrano go na szefa MKOl w roku 1952. Był także wrogiem udziału kobiet w igrzyskach, ale twierdził jednocześnie, że jest przeciw „upolitycznieniu” sportu. Kiedy dwóch amerykańskich czarnoskórych sportowców w 1968 roku wykonało gest poparcia dla walki z segregacją rasową czy też wprost dla Czarnych Panter po zdobyciu medali dla USA, natychmiast wyrzucił ich z wioski olimpijskiej. Sprinterzy zostali relegowani z reprezentacji kraju i zmuszeni do powrotu.

Za to w 1972 r. podczas igrzysk olimpijskich w Monachium nie uznał za stosowne przerwać zawodów po zamachu organizacji Czarny Wrzesień na reprezentację Izraela, kiedy zginęło 11 sportowców. Zapewne uznał, że to idei olimpijskiej nie narusza.

Ludzie generała Franco, Moskwy i Pekinu

Jeden ze słynniejszych szefów MKOL, markiz Juan Antonio Samaranch, został mianowany ministrem sportu przez generała Franco, co natychmiast zyskało mu aprobatę „niezajmujących się polityką” działaczy, którzy wybrali go na swojego wiceprzewodniczącego. Kolejnym krokiem w karierze była misja ambasadora Hiszpanii w Moskwie, co w dużej mierze pozwoliło mu potem, dzięki nawiązanym wówczas kontaktom, zostać w 1980 r. wybranym na przewodniczącego, przy poparciu państw bloku wschodniego. Stało się to tuż po bojkotowanej przez Zachód olimpiadzie, którą mógł oglądać z honorowej trybuny. Zapewne dobrze było z niej widać słynny gest Kozakiewicza.

Późniejsze afery korupcyjne w MKOl trwały latami i uchodziły na sucho aż do igrzysk w Salt Lake City, kiedy aż dziesięciu członków Komitetu musiało odejść z „olimpijskiej drużyny” w niesławie i z zarzutami.

Jego następca Jacques Rogge nie widział z kolei nic złego w powierzeniu Chinom w 2008 roku organizacji igrzysk w Pekinie – bez udziału Tybetańczyków, bez tłumaczenia się z masakry na placu Niebiańskiego Spokoju, bez żadnych kłopotliwych pytań o więzienia i egzekucje. Zasada politycznej neutralności została zamieniona w przyzwolenie na terror.

Czytaj więcej

Podcast "Rzecz w Tym": Andrzej Duda w MKOl – ambicja czy misja?

To wszystko oczywiście nie znaczy, że MKOL to organizacja zupełnie niegodna, i że nie ma w niej ludzi uczciwych, poświęconych idei olimpizmu. Musi jednak odrzucić ciągnący się za nią warkocz kompromitacji i chciwości. Dlatego chyba jednak lepiej, by Komitet tworzyli sportowcy, medaliści i mistrzowie, a nie politycy i działacze, nawet jeśli wizerunkowo świetnie pasują do burzliwej historii MKOl.

Wygląda zresztą na to, że prezydent Duda trochę się pospieszył z forsowaniem swojej kandydatury, bo odzew był umiarkowany. Ale – jak uważał baron Pierre de Coubertin – liczy się przecież udział, a nie zwycięstwo.

Co prawda Kancelaria Prezydenta nie mogła się zdecydować, czy chodzi o członka honorowego czy rzeczywistego, ale wiadomość poszła w świat: polski komitet narodowy chce, by Andrzej Duda wszedł do MKOl. To przecież sprawnie działająca firma, obracająca miliardami dolarów za prawa do transmisji telewizyjnych, posiadająca w szwajcarskich bankach rezerwy w wysokości kilkuset milionów dolarów, no i od dekad przyjaźniąca się z politykami bez większego dyskryminowania dyktatorów czy agresorów. Czy można znaleźć godniejsze miejsce?

Pozostało 89% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Publicystyka
Kryzys polityczny wokół ministra Wieczorka zatacza coraz szersze kręgi
Publicystyka
Jan Zielonka: Co przyniesie następny rok?
Publicystyka
Marek Migalski: (Nie)waga wyborów prezydenckich
Publicystyka
Rosja zamyka polski konsulat. Dlaczego akurat w Petersburgu?
Publicystyka
Marek Kozubal: Dlaczego Polacy nie chcą wracać do Polski
Materiał Promocyjny
Nest Lease wkracza na rynek leasingowy i celuje w TOP10