Aleksander Hall: Donald Trump obudził Europę. Czy Polska zrozumie wreszcie powagę sytuacji?

Mylili się ci, którzy uważali, że Donald Trump będzie prowadził politykę izolacjonistyczną. Jest przeciwnie. Prezydent USA chce demonstrować na arenie międzynarodowej potęgę Ameryki i potwierdzić jej pozycję światowego hegemona, także wobec Unii Europejskiej. I jego pierwsze posunięcia muszą nas niepokoić, a przede wszystkim mobilizować władze Polski do energicznego działania i czujności.

Publikacja: 24.03.2025 18:53

Donald Trump

Donald Trump

Foto: AFP

Upłynęło zaledwie kilkadziesiąt dni drugiej prezydentury Donalda Trumpa, a już zmiany, jakie spowodowała w polityce światowej, przypominają silne trzęsienie ziemi, odczuwane na całym globie. Oczywiście wpływają one także na międzynarodowe położenie Polski i naszą krajową scenę polityczną.

W amerykańskiej kampanii prezydenckiej PiS i związane z nim media bardzo wyraźnie kibicowały Trumpowi. Najbardziej dobitnym potwierdzeniem tego nastawienia była owacja zgotowana nowemu prezydentowi USA w naszym Sejmie. Natomiast Koalicja Obywatelska, a także wspierające ją ośrodki medialne nie tylko życzyły zwycięstwa Kamali Harris, ale sprawiały wrażenie, że uważają wybory w USA za przesądzone. Myślę, że w postawach dwóch najważniejszych polskich ugrupowań kluczowe znaczenie miały ideologiczne sympatie, a mniejsze – chłodna analiza konsekwencji rezultatów amerykańskich wyborów dla Polski i świata.

Co jako konserwatysta myślę o Donaldzie Trumpie?

Jako polski konserwatysta obserwowałem te wybory z mieszanymi uczuciami. Narcystyczna i kapryśna osobowość Trumpa, jaką mogliśmy poznać w okresie jego pierwszej kadencji, nie mogła budzić zaufania, ale miałem sympatię dla istotnego nurtu występującego w amerykańskim społeczeństwie, który w znacznej mierze przyczynił się do zwycięstwa republikańskiego kandydata, a także zwycięstwa Partii Republikańskiej w wyborach do Senatu i Izby Reprezentantów. Mam na myśli nurt sprzeciwu wobec lewicowej ideologii „woke”, promowania lewicowej inżynierii społecznej, której celem jest głęboka zmiana kultury i obyczajów, rewizja historii dokonywana na podstawie ideologicznych założeń, prowadząca w konsekwencji do zakwestionowania cywilizacyjnej tożsamości Zachodu.

Czytaj więcej

Michał Szułdrzyński: Ameryka Trumpa już nie udaje i mówi o Grenlandii językiem Putina

W aktualnych amerykańskich realiach politycznych ten nurt nie miał żadnych przesłanek, aby udzielić poparcia elitom Partii Demokratycznej i jej kandydatce w wyborach prezydenckich. Natomiast bardzo niepokoiłem się o to, jaki będzie stosunek Donalda Trumpa do NATO, Unii Europejskiej i wsparcia dla Ukrainy po wygranych wyborach. Niepokój był uzasadniony publicznymi wypowiedziami Trumpa – w mniejszej mierze czynami – z czasów jego pierwszej kadencji, ale także deklaracjami składanymi podczas ostatniej kampanii prezydenckiej w sprawie wojny toczącej się za naszą wschodnią granicą.

Czy polityka zagraniczna Donalda Trumpa powinna nas już niepokoić?

Po kilkudziesięciu dniach drugiej kadencji Donalda Trumpa możemy powiedzieć znacznie więcej o jego polityce. Nas, Polaków, najbardziej powinna interesować jego polityka zagraniczna. Jestem daleki od wystawiania jej już teraz definitywnych ocen. Takich jak: drogi USA i Europy rozeszły się definitywnie, nastąpił faktyczny koniec NATO, Stany Zjednoczone sprzedały interesy Ukrainy w zamian za nadzieję do doprowadzenia do zbliżenia z Rosją i rozerwania faktycznego sojuszu rosyjsko-chińskiego.

Nie ulega jednak wątpliwości, że pierwsze posunięcia, a zwłaszcza deklaracje prezydenta USA, muszą nas niepokoić, a przede wszystkim mobilizować władze Rzeczypospolitej do energicznego działania i czujności. Co przede wszystkim powinno nas niepokoić? Szokujące i powtarzane wielokrotnie zapowiedzi doprowadzenia do uczynienia z Kanady 51. stanu USA i przyłączenia do Ameryki Grenlandii należącej do Danii. Kanada i Dania są przecież formalnymi sojusznikami USA w NATO, należą do Zachodu, którego nieformalnym, ale realnym liderem od II wojny światowej były (są?) Stany Zjednoczone. Inny powód do niepokoju to faktyczne ignorowanie Unii Europejskiej jako politycznego podmiotu i traktowanie jej nie jako partnera, ale nieczysto grającego rywala w kwestiach gospodarczych.

Czytaj więcej

Amerykański generał: Rok temu Ukraina mogła wygrać wojnę z Rosją

Najwyższy niepokój musi powodować publicznie wyrażany stosunek Trumpa do Ukrainy i Rosji. Działania na rzecz pokoju w Ukrainie można by uznać za chwalebne. Jest też oczywiste, że nie ma podstaw do nadziei, że Ukraina odzyska większość ziem zajętych przez Rosjan. Ale publiczne deklarowanie przez prezydenta USA, że Ukraina – strona napadnięta przez Rosję – „nie ma kart” i skazana jest na przyjęcie amerykańskich warunków i żądań, przy jednoczesnym okazywaniu rewerencji Putinowi, agresorowi w Ukrainie, oprawcy Nawalnego i człowiekowi, który wysyłał na Zachód agentów w celu mordowania swoich rosyjskich oponentów, jest nie tylko groźne, ale też oburzające.

Druga kadencja Donalda Trumpa: Jakie sprawy obecnej polityce USA są już oczywiste?

Niektórzy przypisują Trumpowi realizację przemyślanej, długofalowej strategii w stosunkach międzynarodowych. Ja przychylam się do poglądu Johna Boltona, jego byłego doradcy do spraw bezpieczeństwa narodowego, który zwracał uwagę na chaotyczność wielu poczynań prezydenta w czasie jego pierwszej kadencji, skłonność do improwizowania, uleganie emocjom i przede wszystkim brak głębszej wiedzy dotyczącej polityki międzynarodowej.

Są także sprawy, które w obecnej polityce Trumpa są już oczywiste. Mylili się ci, którzy uważali, że Trump będzie prowadził politykę izolacjonistyczną. Jest przeciwnie. Prezydent Stanów Zjednoczonych chce demonstrować na arenie międzynarodowej potęgę Ameryki i potwierdzić jej pozycję światowego hegemona. Uznaje zasadę, że o pozycji państw w świecie decyduje ich potencjał, a zwłaszcza siła militarna. Jest przekonany o tym, że nowy kształt polityki światowej określą wielcy gracze i to z nimi Stany Zjednoczone powinny się układać. Prawo międzynarodowe, zobowiązania traktatowe, a także więzi między państwami wynikające z przynależności do cywilizacji Zachodu i posiadania ustroju demokratycznego wydają się dla niego mieć znacznie mniejsze znaczenie albo nie mieć go wcale.

Polską racją stanu jest, aby powstał silny europejski filar NATO, zdolny do prowadzenia operacji wojskowych bez udziału Amerykanów, a Unia Europejska i państwa do niej należące muszą w najbliższych latach rozwinąć swoje zdolności obronne

Oczywiście argument siły nigdy nie stracił swojego wielkiego znaczenia w stosunkach międzynarodowych, także wtedy, gdy przywódcy świata zachodniego odwoływali się przede wszystkim do świata wartości ogólnoludzkich i demokracji. Ci przywódcy wiedzieli, że ich deklaracje nie będą kształtować stosunków międzynarodowych, jeśli nie będzie stała za nimi siła ich państw. Musi jednak robić wrażenie, i to złe wrażenie, niemal całkowite zrezygnowanie przez przywódcę najpotężniejszego państwa demokratycznego z odwoływania się do świata wartości ogólnoludzkich i jedności Zachodu na rzecz języka siły, interesów i twardej realpolitik.

Zadziwiająca jest łatwość zrezygnowania przez prezydenta Trumpa z atutów, jakie daje „miękka siła”. Na długo przed Trumpem Stany Zjednoczone miały potężnych rywali w świecie: Chiny i Rosję, a także były znienawidzone przez olbrzymią część świata muzułmańskiego i, najłagodniej rzecz ujmując, nie budziły sympatii większości społeczeństw Globalnego Południa. W takiej sytuacji wydawać by się mogło, że Stanom Zjednoczonym opłaca się podtrzymywać przyjaźń z sojuszniczymi państwami i narodami Zachodu. Sposób traktowania przez amerykańskiego prezydenta Kanady i Danii to kroki zmierzające w przeciwnym kierunku.

Czego o strategii Donalda Trumpa nadal nie wiemy?

W polityce międzynarodowej obecnego prezydenta USA pozostaje jednak stale wiele niewiadomych dotyczących kwestii o wielkim znaczeniu.

  • Nie wiemy, czy Trump szykuje się do zawarcia wielkiego dealu z Chinami, czy też do konfrontacji, być może nawet militarnej, której stawką będzie prymat w świecie.
  • Nie wiemy także, czy w stosunkach z Rosją dąży do „nowej Jałty”, czy też po przekonaniu się o nadmiernych apetytach Putina jest gotów prowadzić wobec Rosji twardą politykę, która ją zaboli.
  • Wiemy, że nie lubi Unii Europejskiej, ale nie wiemy, czy jest skłonny działać na rzecz jej podziału i osłabienia, czy też zaakceptować ją jako sojusznika i partnera.
  • Wreszcie sprawa najważniejsza. Nie wiemy, czy chce inwestować w umocnienie NATO i zamierza respektować 5. artykuł traktatu waszyngtońskiego, czy też zamierza rozluźnić sojusz i wynikające z niego zobowiązania.

Co wynika dla Polski z tego, co już wiemy i czego jeszcze nie wiemy o polityce zagranicznej Donalda Trumpa?

Zapewne obecny prezydent USA rzeczywiście ma pewną sympatię do naszego kraju i jest szczery, wypowiadając się z uznaniem o naszych wysokich wydatkach na obronę, ale jego polityka wobec Polski będzie funkcją wyboru, jakiego dokona w relacjach z Unią Europejską, Rosją i podejścia do NATO. Nie powinniśmy się łudzić, że Polska zachowa specjalne i uprzywilejowane stosunki z USA, jeśli ich prezydent zaakceptuje warunki przedstawione przez Putina Stanom Zjednoczonym w grudniu 2021 roku w celu „zapewnienia bezpieczeństwa” Rosji.

Czytaj więcej

Amerykański generał: Rok temu Ukraina mogła wygrać wojnę z Rosją

Władze Rzeczypospolitej powinny wywiązywać się ze wszystkich sojuszniczych zobowiązań wobec USA, zabiegać o dobre relacje z amerykańską administracją, ale w żadnym wypadku nie powinny pozwolić na to, aby Polska mogła być postrzegana przez nią jako państwo, które może być wykorzystane przeciwko politycznemu i militarnemu konsolidowaniu się Unii Europejskiej i intensyfikowaniu jej współpracy z Wielką Brytanią wobec rosyjskiego zagrożenia.

Polską racją stanu jest, aby powstał silny europejski filar NATO, zdolny do prowadzenia operacji wojskowych bez udziału Amerykanów, a Unia Europejska i państwa do niej należące muszą w najbliższych latach rozwinąć swoje zdolności obronne. Koniecznością jest odrobienie wieloletnich zaniedbań w tej dziedzinie. Jest to możliwe i taki kierunek został obrany przez Komisję Europejską i przywódców państw unijnych. Polska powinna wspierać ten kierunek i w nim aktywnie uczestniczyć.

Nikt nie może dać gwarancji, że nawet w niezbyt odległej przyszłości, w którymś z kluczowych państw europejskich nie dojdzie do władzy siła polityczna wyrażająca to samo nastawienie, które doprowadziło zachodnioeuropejskie demokracje do hańby monachijskiej w 1938 roku

W naszym żywotnym interesie jest zachowanie niepodległości Ukrainy, zapewnienie jej gwarancji bezpieczeństwa i zachowanie perspektywy trwałego związania jej ze strukturami świata zachodniego, zwłaszcza Unią Europejską. Te cele powinny być realizowane także wtedy, jeśli z działań na rzecz tych celów wycofają się Stany Zjednoczone. Wówczas działania na rzecz zachowania niepodległości Ukrainy muszą być przejęte przede wszystkim przez państwa europejskie, w tym Polskę.

Polska nie może pozwolić sobie na zaniechanie wzmacniania własnego potencjału obronnego, w tym przemysłu zbrojeniowego

Wstrząs związany z pierwszymi posunięciami prezydenta Trumpa na arenie międzynarodowej obudził Europę. Z polskiego punktu widzenia w kwestiach budowania własnego potencjału obronnego i solidarności europejskiej sprawy obecnie zmierzają w dobrym kierunku. Świadczy o tym między innymi deklaracja prezydenta Francji Emmanuela Macrona o rozpoczęciu debaty na temat zaoferowania francuskich atomowych gwarancji europejskim sojusznikom. Francuską propozycję warto potraktować bardzo poważnie. Świadomości powagi sytuacji u europejskich przywódców dowodzi także gotowość Friedricha Merza, przyszłego kanclerza RFN, o przeznaczeniu olbrzymich środków finansowych na zbrojenia, co wymagało zmiany konstytucji Niemiec, już przegłosowanej przez odchodzący Bundestag.

Pomimo tych pozytywnych sygnałów nie możemy zapominać, że demokracja bywa kapryśna, a nastroje wyborców zmienne. Nikt nie może dać gwarancji, że nawet w niezbyt odległej przyszłości w którymś z kluczowych państw europejskich nie dojdzie do władzy siła polityczna wyrażająca to samo nastawienie, które doprowadziło zachodnioeuropejskie demokracje do hańby monachijskiej w 1938 roku. Z tego względu Polska nie może pozwolić sobie na zaniechanie wzmacniania własnego potencjału obronnego, w tym przemysłu zbrojeniowego. Musimy być także przygotowani na wariant najgorszy, chociaż – na szczęście – bardzo mało prawdopodobny, w którym wobec zagrożenia ze Wschodu będziemy musieli liczyć tylko na nasze własne siły.

Autor

Aleksander Hall

Doktor habilitowany nauk humanistycznych, był działaczem opozycji antykomunistycznej w PRL, ministrem w rządzie Tadeusza Mazowieckiego


Upłynęło zaledwie kilkadziesiąt dni drugiej prezydentury Donalda Trumpa, a już zmiany, jakie spowodowała w polityce światowej, przypominają silne trzęsienie ziemi, odczuwane na całym globie. Oczywiście wpływają one także na międzynarodowe położenie Polski i naszą krajową scenę polityczną.

W amerykańskiej kampanii prezydenckiej PiS i związane z nim media bardzo wyraźnie kibicowały Trumpowi. Najbardziej dobitnym potwierdzeniem tego nastawienia była owacja zgotowana nowemu prezydentowi USA w naszym Sejmie. Natomiast Koalicja Obywatelska, a także wspierające ją ośrodki medialne nie tylko życzyły zwycięstwa Kamali Harris, ale sprawiały wrażenie, że uważają wybory w USA za przesądzone. Myślę, że w postawach dwóch najważniejszych polskich ugrupowań kluczowe znaczenie miały ideologiczne sympatie, a mniejsze – chłodna analiza konsekwencji rezultatów amerykańskich wyborów dla Polski i świata.

Pozostało jeszcze 93% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Publicystyka
Marek Kutarba: Czy polskie czołgi będą musiały bronić Niemców przed Rosją?
Materiał Promocyjny
Berlingo VAN od 69 900 zł netto
Publicystyka
Marek Kutarba: Rosja nie chce pokoju, bo od lat przygotowała społeczeństwo do wojny
Publicystyka
Aktywistki Inicjatywy Wschód apelują do premiera Donalda Tuska: Europo, do boju!
Publicystyka
Paweł Marczewski: Bezpieczna Ukraina w bezpiecznej Unii Europejskiej
Materiał Promocyjny
Warunki rozwoju OZE w samorządach i korzyści z tego płynące
Publicystyka
Zuzanna Dąbrowska: Konfederacja mężczyzn i Sławomira Mentzena
Materiał Promocyjny
Suzuki Moto Road Show już trwa. Znajdź termin w swoim mieście