Negocjacje w sprawie zakończenia trwającej od ponad trzech lat wojny w Ukrainie ruszyły, gdy Donald Trump niedługo po swojej inauguracji podniósł słuchawkę i po raz pierwszy (przynajmniej oficjalnie) zadzwonił 12 lutego do Władimira Putina (a następnie do Wołodymyra Zełenskiego). W międzyczasie doszło do awantury w Białym Domu z udziałem prezydenta Ukrainy, a następnie kolejnej rozmowy telefonicznej prezydentów USA i Rosji.
Coraz bardziej rozkręca się amerykańska „dyplomacja wahadłowa” w stylu Henry’ego Kissingera – Waszyngton najpierw rozmawia z jedną stroną konfliktu, następnie idzie do drugiej, a później, porównując stanowiska, próbuje znaleźć jakąkolwiek przestrzeń dla kompromisu. Wygląda na to, że po ostatnich trzydniowych negocjacjach w Rijadzie ta przestrzeń, choć bardzo niewielka, została nakreślona.
Zawieszenie broni na Morzu Czarnym. Co z ukraińskimi portami?
Temat „porozumienia czarnomorskiego” (znanego też jako „umowa zbożowa”) nie jest nowy. Rosjanie w przeszłości już dołączali (za pośrednictwem Turcji) do tej inicjatywy, a później (w 2023 r.) się z niej wycofywali. W Rijadzie ustalono, że rosyjska marynarka wojenna nie będzie wykraczała poza wschodnią część Morza Czarnego. Nie wiadomo zaś, czy zawieszenie broni miałoby dotyczyć wyłącznie akwenu, czy również infrastruktury portowej. Bo przecież na tym Ukraińcom zależało najbardziej.
Okręty rosyjskiej Floty Czarnomorskiej od dawna już trzymają się z dala od ukraińskich pozycji, przynajmniej odkąd Kijów w znaczących ilościach przy pomocy Zachodu zaczął produkować morskie drony. Z kolei ostatnio ukraińska zbrojeniówka pochwaliła się nowym nadmorskim aparatem bezzałogowym Katran uderzającym w cele na odległości nawet 1000 kilometrów. Dlatego zapewne szybko jeszcze nie usłyszymy o atakach rosyjskiej marynarki wojennej na Odessę.
Czytaj więcej
Kolejne rozmowy w Arabii Saudyjskiej nie będą łatwe. Zdecydowana większość Ukraińców odrzuca możl...