Wiceminister Jacek Karnowski: Tekturowych czeków dla samorządów już nie będzie. Obiecuję!

O tym, jaką ofertę ma koalicyjny rząd dla samorządów albo czy polityki klimatyczne Donalda Trumpa mają wpływ na lokalne inwestycje, opowiada Jacek Karnowski, wiceminister funduszy i polityki regionalnej, były prezydent Sopotu.

Publikacja: 22.04.2025 04:34

Wiceminister funduszy i polityki regionalnej Jacek Karnowski

Wiceminister funduszy i polityki regionalnej Jacek Karnowski

Foto: Fotorzepa, Jakub Czermiński

Ma pan odzew, jak samorządom podoba się reforma finansów JST, przygotowana przez koalicyjny rząd?

To bardzo poważna reforma, jakiej nie było od czasu rządów premiera Jerzego Buzka, czyli od 1999 r. Lokalne budżety zyskały stabilizację, teraz nie będą już zależne od tego, czy rząd wprowadzi nowe ulgi podatkowe. Poprzedni rząd, po wprowadzeniu Polskiego Ładu, zabierał samorządom dochody własne, a nagradzał sowicie „swoich”, rozdając dotacyjne czeki. Za to dzięki reformie ministra finansów Andrzeja Domańskiego samorządy zyskały stabilną podstawę finansową, co jest niezwykle istotne w ich codziennym funkcjonowaniu. Równocześnie rząd Donalda Tuska dosypał do całego systemu finansów samorządowych ok. 24 mld zł w 2025 r., a w skali dziesięciu lat będzie to 345 mld zł.

Wszystko dobrze, ale samorządowcy narzekają, że reforma nie zrekompensowała im strat z tytułu tzw. Polskiego Ładu, poniesionych za rządu PiS.

Rzeczywiście szczególnie miasta, gminy i powiaty, podobnie jak przedsiębiorcy, do dziś liżą rany po Polskim Ładzie, który przyniósł wielomiliardowe straty. Dobrze, że minister Domański, przy interwencji Rafała Trzaskowskiego na październikowym posiedzeniu Komisji Wspólnej Rządu i Samorządu, zdecydował o podwyższeniu doraźnej kroplówki dla samorządów na koniec 2024 r.

Wytykają też, że ta reforma nie dotyka tych wszystkich obszarów, które wymagają naprawy…

Samorządowcy umówili się z Ministerstwem Finansów na przeanalizowanie pod koniec roku, jak ta nowa reforma finansów samorządowych funkcjonuje. Będzie to też przegląd np. sytuacji w oświacie, pod kątem finansów, ale też demografii. Wspólna praca na linii rząd–samorząd jest bardzo istotna, a wcześniej było z tym słabo.

Czytaj więcej

Zaskakująca mizeria w miejskich budżetach. Samorządowcy o reformie finansów JST

Jeśli finanse JST miałyby być dalej naprawiane, to będą to raczej zmiany systemowe, czy dalsze kroplówki, których większość samorządów jednak nie lubi?

Nikt nie lubi być chory, ale kroplówka w takiej sytuacji, w jakiej znalazły się samorządy, to było dla nich dobrodziejstwo. Oczywiście co do zasady najważniejsze są zmiany systemowe, aby znaleźć przyczyny choroby, nad którymi będzie dalej pracować Ministerstwo Finansów z samorządowcami. Jednocześnie nie można wykluczyć w przyszłości interwencji punktowych. Ze względu na zamknięte granice z Rosją i Białorusią mamy np. program pomocy dla każdej gminy przygranicznej. Specjalnego wsparcia wymagać też będą gminy wokół powstającej elektrowni jądrowej, czy regiony przechodzące transformację energetyczną, np. zamykające kopalnie, choć to akurat pieniądze unijne.

Specjalnego traktowania wymagają też tereny popowodziowe?

Tak, dotyczy to również wsparcia gmin na terenach, które ucierpiały w wyniku jesiennej powodzi. Takie specjalne interwencje rządu są potrzebne i będą się zdarzać. Oczywiście dla tych samorządów, które mają udokumentowane straty. Mogę obiecać, że rozdawanie tekturowych czeków przez polityków ewidentnie się skończyło.

Mogę obiecać, że rozdawanie tekturowych czeków przez polityków ewidentnie się skończyło

Te tekturowe czeki to były pieniądze z ustanowionych przez rząd PiS programów wsparcia, takich jak RFIL, czy na inwestycje strategiczne z Funduszu Polski Ład. Czy będziecie dalej utrzymywać tego typu programy?

Podkreślmy: na pewno nie będzie takich programów, w których rząd w ramach Funduszu Polski Ład najpierw zabrał pieniądze samorządom, a potem rozdawał pieniądze według własnego uznania. Sam do dziś nie mogę zrozumieć, dlaczego w Sopocie miała być remontowana ul. 3 Maja, a nie ul. Kolejowa.

Sopot też korzystał z tych funduszy; bo się czymś zasłużył dla PiS?

W pierwszym rozdaniu Funduszu Polski Ład nie dostaliśmy nic, w drugim dostaliśmy dofinansowanie do najmniejszego projektu, choć można było zgłosić trzy: mały, średni i duży. Czyli ktoś w Warszawie, na Nowogrodzkiej, decydował, co mamy robić w Sopocie. A ja uważam, że każdy wójt czy burmistrz powinien dostawać pieniądze wypracowane przez mieszkańców i każdy powinien tymi pieniędzmi razem z nimi i radą gminy czy miasta gospodarować. Na tym polega demokracja lokalna.

Czyli Fundusz Polski Ład idzie do likwidacji?

Oczywiście pieniądze z niego zostaną do końca wypłacone, bo jak ktoś coś komuś obiecał, to trzeba dotrzymać słowa ze względu na ciągłość władzy. Natomiast absolutnie nie ma powodu, by go kontynuować.

Co z programem rozwoju dróg lokalnych, dotacjami na infrastrukturę sportową?

Pieniądze na drogi lokalne oczywiście są i będą zachowane, na infrastrukturę sportową też. Ostatnio do samorządów na rozwój dróg powiatowych i gminnych trafiło 2,7 mld zł. Minister sportu Sławomir Nitras zrobił zaś bardzo dużą decentralizację, bo oddał część pieniędzy do marszałków. To nowatorskie podejście do finansowania projektów, gdzie po 1/3 wkładu wnosi państwo, 1/3 marszałek województwa i 1/3 dana gmina. To bardzo dobry pomysł, bo teraz minister sportu nie będzie o wszystkim decydował sam, jak to było za rządów PiS. Zastanawiające jest tylko to, że nie wszyscy marszałkowie z PiS podpisali porozumienie w tej sprawie.

Czytaj więcej

Polska kolej wjedzie do ekstraklasy

Skoro podnoszono zarzut, że pieniądze różnych funduszy były przez rząd PiS dzielone według uznania i kryteriów politycznych, to czy będą tu jakieś rozliczenia?

To, jak nieuczciwie były dzielone te pieniądze, udowodniły chociażby analizy przygotowane przez NIK czy prof. Pawła Swianiewicza. Pokazują one mapę politycznych wyborów PiS pokrywającą się z mapą obfitości pieniędzy w przeliczeniu na jednego mieszkańca. Nie mam wątpliwości, że to były decyzje polityczne. Jeżeli jednak nie było złamania prawa typu, że to „pieniądze dla kolegi i on na tym zarobił”, to trudno tę decyzję polityczną przekuwać w zarzut prawny. Niemniej jednak myślę, że wyborcy sami już to ocenili w wyborach 15 października 2023 r.

W narracji rządowej odblokowanie KPO to deszcz pieniędzy dla samorządów, ale sami zainteresowani wskazują, że to jednak głównie pożyczki…

W KPO są i dotacje, i pożyczki. W sumie to co najmniej 36 mld zł dla samorządów, i jest to kwota już po wprowadzeniu przesunięcia na obronność. Ale co ciekawe, to część pożyczkowa na zieloną transformację miast cieszy się też dużym zainteresowaniem i jest bardzo dobrze wykorzystywana. W tej chwili, na połowę kwietnia, wniosków jest na ponad 12 mld zł, a wartość podpisanych umów to już 1,98 mld zł. Miasta chętnie sięgają po ten instrument. Choćby dlatego, że jest on tak skonstruowany, że na koniec trzeba oddać 60–70 proc. pożyczonych pieniędzy.

Czytaj więcej

Jak samorządy mają przygotować schrony i schronienia?

Ale oczywiście samorządy najchętniej korzystają z dotacji, których też jest sporo. Dzięki istotnym przesunięciom dokonanym przez minister Katarzynę Pełczyńską-Nałęcz, spore pieniądze zostały skierowane m.in. na termomodernizację szkół, instytucji kultury, budynków komunalnych, budynków wielorodzinnych itp. Rozszerzenie katalogu projektów, choćby w zakresie termomodernizacji, jest bardzo istotne z punktu widzenia gmin. KPO to też pieniądze na niskoemisyjny transport, głównie szynowy, czyli tramwaje, jeśli chodzi o miasta, czy kolej – jeśli chodzi o regiony. To także pieniądze na zakup autobusów elektrycznych i to razem z solarnymi stacjami ładowania.

Jak idzie wykorzystanie przez samorządy „zwykłych” funduszy UE na lata 2021–2027?

Zakontraktowanie wszystkich funduszy, czy to z programów centralnych takich jak FENIKS, czy z programów regionalnych, kształtuje się na poziomie ok. 40 proc. Ten pociąg unijnych pieniędzy, choć miał na początku duże opóźnienie, już się rozpędził. To efekt gigantycznej pracy wielu ministerstw, marszałków województw, różnych instytucji, a całość jest koordynowana przez Ministerstwo Funduszy i Polityki Regionalnej. Teraz wspólnie jako cały rząd i samorządy skupiamy się już na rozmowach dotyczących następnego okresu programowania na lata 2028–2034, w tym także na zapewnieniu funduszy UE na obronność i rozwój, ale też na kontynuację polityki spójności. To ważny punkt polskiej prezydencji w Radzie UE.

Pieniądze z KPO trzeba wydać do końca 2026 r. Zdążymy?

Dotrzymanie tego terminu to wyzwanie, ale dzięki zbiorowej pracy właściwie całego rządu, wszystko idzie obecnie naprawdę dobrze. Co więcej, w niektórych konkursach mamy za dużo chętnych. Np. konkurs dla firm z branży HoReCa, które ucierpiały podczas pandemii, na początku szedł dość niemrawo, a teraz tak się rozkręcił, że mamy więcej chętnych niż pieniędzy. Wartość wniosków na kanalizację deszczową dla terenów wiejskich jest chyba cztery razy większa niż dostępna pula.

To wszystko pokazuje, jak bardzo, wbrew temu, co mówili politycy PiS, KPO był potrzebny. I robimy wszystko, żeby budżet, który otrzymała Polska, został w pełni wykorzystany.

Czytaj więcej

Maciej Miłosz: Skąd wziąć więcej pieniędzy na wojsko

Około 26 mld zł z KPO ma być przesunięte na obronność z funduszy na zieloną transformację miast. Ucierpią na tym samorządy?

Jak już wspomniałem, do tej pory w ramach tego instrumentu samorządowcy złożyli wnioski na ponad 12 mld zł, a umowy podpisano na ok. 1,98 mld zł. Natomiast cały budżet opiewał na 40 mld zł. Obecnie mamy śródokresowy przegląd funduszy unijnych. W ramach tych rewizji pewnie będą kolejne zmiany i przesunięcia pieniędzy.

Ja oczywiście nie ukrywam, że kibicuję samorządom. Tym bardziej że wiem, iż cześć funduszy na obronność też trafi do miast i gmin, m.in. na budowle ochronne czy drogi podwójnego zastosowania.

Skoro tak świetnie idzie wykorzystanie unijnych funduszy, to dlaczego w samorządach nie było w zeszłym roku boomu inwestycyjnego? 

Zeszły rok to był taki okres rozbiegówki, przygotowywania wniosków, konkursów itp. Dopiero w tym i kolejnym roku możemy się spodziewać boomu na inwestycje, także te samorządowe.

Obecnie widzimy w pewnym sensie odejście od unijnego Zielonego Ładu…

Jak bym nie powiedział, że to odejście. To jest raczej przesunięcie Zielonego Ładu.

Za to prezydent USA Donald Trump odwołuje kryzys klimatyczny. Co to wszystko oznacza dla polskich samorządów?

Dziwię się, jak prezydent Donald Trump może mówić o odwołaniu kryzysu klimatycznego, po tym, jak widział katastrofalne w skutkach pożary w Kalifornii. Natomiast rzeczywiście widać pewien problem – jak pogodzić konkurencyjność unijnej gospodarki na konkurencyjnym rynku międzynarodowym z ponoszeniem kosztów związanych z wprowadzaniem Zielonego Ładu. Tym bardziej że po drugiej stronie oceanu ktoś inny nawołuje „drill, baby, drill”? To skomplikowana układanka. Jestem jednak przekonany, że Zielony Ład jest w naszym interesie, natomiast jego obecna wersja wydaje się być zbyt ortodoksyjna. Oczywiście lepiej jest mieć solary na dachu niż palić w piecu czym popadnie, lepiej mieć energię z wiatraków niż z surowców kopalnych. Ale trzeba też mieć świadomość, że w pewnych procesach produkcyjnych nie da się, przynajmniej tak od razu, wyeliminować np. węgla koksowego. Albo że zastosowanie elektrycznych dźwigów czy elektrycznych koparek w budownictwie to pieśń przyszłości.

Jak pogodzić konkurencyjność unijnej gospodarki na konkurencyjnym rynku międzynarodowym z ponoszeniem kosztów związanych z wprowadzaniem Zielonego Ładu. Tym bardziej że po drugiej stronie oceanu ktoś inny nawołuje „drill, baby, drill”?

Samorządy są chyba liderem, jeśli chodzi o wysiłek w zakresie dostosowań klimatycznych. Teraz ten wysiłek pójdzie na marne?

Ależ skąd! Przecież nikt nie tęskni za smogiem w Krakowie sprzed paru lat... Nikt nie chce jeździć autobusami zatruwającymi środowisko, nikt nie chce mieszkać w domu, który zużywa dwa razy więcej prądu itp. Albo inny przykład. Jeszcze jakieś dziesięć lat temu, po wielkich ulewach, mieliśmy w Sopocie ok. 100 interwencji straży pożarnej. Obecnie to są jakieś dwie–trzy interwencje. Wszystko dzięki inwestycjom związanym z adaptacją do zmian klimatu. W tej chwili nie mówimy już tylko o tym, żeby zrobić szczelną i dobrą kanalizację deszczową, ale żeby tej wody z deszczu nie marnować oraz zwiększyć chłonność i przepuszczalność jak największej powierzchni. Takich projektów w samorządach, które poprawiają jakość życia mieszkańców, jest coraz więcej. W tym sensie wysiłki samorządów w żadnym razie nie idą na marne.

Ale trzeba zachować zdrowy rozsądek...

Oczywiście, i trzeba mieć na względzie koszt krańcowy, zwłaszcza w kontekście konkurencyjności na arenie międzynarodowej. Szczególnie jeśli widzimy, że tych kosztów nie ponoszą tak duże kraje jak USA czy Chiny.

Ostatnie już pytanie, która rola bardziej się panu podoba? Prezydenta Sopotu czy wiceministra i polityka koalicji rządzącej?

Jestem spełnionym samorządowcem. W urzędzie miasta Sopotu spędziłem w sumie 33 lata, w tym 8 lat jako wiceprezydent i 25 lat jako prezydent. Pracowałem też dla całego regionu. To była fascynująca robota. Z bliska obserwowałem przez ten czas, jak zmieniał się Sopot i całe Pomorze, a teraz obserwuję jak zmienia się Polska, m.in. dzięki funduszom UE, do czego też dokładam swoją malutką cegiełkę. Jako poseł interesuję się jeszcze samorządem, gospodarką morską i energetyką. A także koniecznością rozliczenia poprzedniego rządu PiS. Zasiadałem w komisji ds. wyborów kopertowych. Jestem za rozliczeniem do końca tego, jak była niszczona demokracja, jak rozkradano pieniądze państwowe, aby to już się nigdy nie powtórzyło. Uważam, że jeśli ktoś kradł, to musi ponieść za to karę.

Interesujących tematów w polityce na pewno nie brakuje. Jeśli zaś chodzi o Sopot, Gdańsk czy Pomorze, to patrzę z wielką radością, jak dobrze się rozwijają. Jakie mają wspaniałe gospodynie i gospodarzy.

O rozmówcy

Jacek Karnowski

Funkcję wiceministra funduszy i polityki regionalnej pełni od czerwca 2024 r. Mandat posła, z ramienia Koalicji Obywatelskiej, uzyskał w wyborach parlamentarnych w październiku 2023 r. Wcześniej w latach 1998–2023 był prezydentem miasta Sopot. Z samorządem jest związany niemal od początku swojej kariery zawodowej. Ukończył Politechnikę Gdańską, a na Uniwersytecie Gdańskim uzyskał tytuł doktora nauk ekonomicznych.  

Ma pan odzew, jak samorządom podoba się reforma finansów JST, przygotowana przez koalicyjny rząd?

To bardzo poważna reforma, jakiej nie było od czasu rządów premiera Jerzego Buzka, czyli od 1999 r. Lokalne budżety zyskały stabilizację, teraz nie będą już zależne od tego, czy rząd wprowadzi nowe ulgi podatkowe. Poprzedni rząd, po wprowadzeniu Polskiego Ładu, zabierał samorządom dochody własne, a nagradzał sowicie „swoich”, rozdając dotacyjne czeki. Za to dzięki reformie ministra finansów Andrzeja Domańskiego samorządy zyskały stabilną podstawę finansową, co jest niezwykle istotne w ich codziennym funkcjonowaniu. Równocześnie rząd Donalda Tuska dosypał do całego systemu finansów samorządowych ok. 24 mld zł w 2025 r., a w skali dziesięciu lat będzie to 345 mld zł.

Pozostało jeszcze 95% artykułu
0 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Gospodarka
Przewodniczący Forum w Davos odchodzi. Klaus Schwab rezygnuje ze stanowiska
Gospodarka
Dyrektor Eurofund: Europa powinna starać się zatrzymać inwestorów i przedsiębiorców
Gospodarka
USA oferują Rosji złagodzenie sankcji pod warunkiem trwałego zawieszenia broni
Gospodarka
Samorządy muszą być partnerami w rozwoju państwa
Gospodarka
Janusz Jankowiak: Z retoryki premiera zniknął element wspólnotowy. Przez wybory?