Płatne studia proponuje Sławomir Mentzen – i już ten szkodliwy absurd skazałby młodych ludzi na biedę. To uniwersytety otwierają drzwi i głowy, to studia dają dostęp do wiedzy i dobrze płatnych, specjalistycznych zawodów, które umożliwiają wyjście z ograniczeń swojego miejsca urodzenia. Jestem wstrząśnięta, że proponuje to człowiek, który sam zrobił doktorat i prowadzi kancelarię podatkową, zarabia na własnej wiedzy, a jednocześnie – kolejnym pokoleniom chce tę drabinę do lepszego życia porąbać w drzazgi.
Czytam właśnie "Chłopki. Opowieść o naszych babkach" Joanny Kuciel-Frydryszak i nie mogę się oprzeć wrażeniu, że wizja przyszłości Mentzena została już tam opisana, w rozdziałach między dziećmi wałęsającymi się po polach za krowami, a kobietami wyrzucanymi z pracy za ciąże z gwałtu. I u rodzin, które stawały przed strasznym dylematem, które z dzieci posłać do służby, a które kształcić dalej.
Czytaj więcej
Do szpitala trafiło dziecko z błonicą. Śmiertelnie groźną chorobą, na którą są szczepienia. Nie b...
USA nie są dobrym kierunkiem. Rosja też nie
To fakt, że USA mają płatne studia i to właśnie jest jeden z powodów, zaraz obok absurdalnie wysokich kosztów opieki medycznej, dla których dziś Stany Zjednoczone są coraz dalej od kraju obiecującego awans społeczny, a absolwenci wchodzą tam w dorosłe życie dociążeni do ziemi kilkusettysięcznym długiem za studia. Urodzenie dziecka może też przynieść rachunek ze szpitala na 30 tys. dolarów. W Polsce – zero dolarów, tyle samo płacimy za czesne na państwowych uczelniach. To wielki polski sukces, którego nie udało się jeszcze nikomu zepsuć, mimo że nadal nie żyjemy w raju.
Darmowa edukacja oznacza, że drzwi na politechniki i uniwersytety są otwarte dla wszystkich, dla dzieci pana taksówkarza, pani fryzjerki, dzieci zarówno urzędniczki jak i doradcy podatkowego ze spółką na NewConnect. Dzięki temu gospodarka Polski skorzysta z talentów zdolnych dzieciaków, nawet jeśli nie urodziły się w miasteczku Wilanów czy w Konstancinie-Jeziornej, a w Grójcu, Wałbrzychu czy pod Szczecinem. Tu uwaga, że polskie uczelnie święte nie są, ledwo się mieszczą w piątej setce listy Szanghajskiej i nie chcą też się reformować, a do środy dziekanem Wydziału Nauk Politycznych i Studiów Międzynarodowych Uniwersytetu Warszawskiego był człowiek, który stosował mobbing i molestował seksualnie pracowników i studentów. Choć była to tajemnica poliszynela, to przez co najmniej rok nie spotkała się z reakcją rektora.