Monika Kostera i Bartosz Rydliński: Polska nauka potrzebuje „depisyzacji”

Nauka jest mało dyskutowanym studium przypadku braku rozliczenia ekipy Kaczyńskiego, Szydło i Morawieckiego. Rząd Donalda Tuska wciąż podtrzymuje jej ramy funkcjonowania odziedziczone po PiS. Dlaczego przez półtora roku żadna z tzw. demokratycznych formacji nie podjęła próby reform w tym obszarze?

Publikacja: 02.04.2025 04:58

Wciąż obowiązuje ustawa Gowina. Jego reforma szkolnictwa wyższego miała poprawić jakość badań i wywi

Wciąż obowiązuje ustawa Gowina. Jego reforma szkolnictwa wyższego miała poprawić jakość badań i wywindować polskie uczelnie w międzynarodowych rankingach. Okazała się jednak kosztownym eksperymentem na żywym organizmie uniwersytetów, politechnik i instytutów badawczych.

Foto: PAP/Leszek Szymański

W czasie trwającej kampanii prezydenckiej rzadziej przyglądamy się poparciu dla partii politycznych. Tymczasem ostatnie sondaże ujawniają kilka kluczowych trendów. Koalicja Obywatelska rośnie w siłę, lecz kosztem swoich mniejszych partnerów. Konfederacja stabilizuje się na poziomie 16–18 proc. Trzecia Droga i Nowa Lewica sukcesywnie tracą poparcie, co może wpłynąć na układ sił w rządzącej koalicji. Donald Tusk, dostrzegając słabość Hołowni, Kosiniaka-Kamysza i Czarzastego, prawdopodobnie zacznie narzucać swoje warunki i stawiać ich przed faktami dokonanymi. Gra premiera nie zwiększa jednak poparcia dla rządzących – głosy jedynie przesuwają się wewnątrz obecnej koalicji, gdzie silniejsi zyskują kosztem słabszych.

Reforma Gowina okazała się kosztownym eksperymentem na żywym organizmie uniwersytetów, politechnik i instytutów badawczych

Wszystko to sprawia, że w niedalekiej przyszłości realny staje się scenariusz przejęcia władzy przez radykalnie populistyczny sojusz PiS i Konfederacji. Jednym z powodów spadku poparcia dla koalicji 15 października jest rozczarowanie wyborców – zwłaszcza PO i Lewicy – brakiem skuteczności w szybkim i widowiskowym rozliczeniu ekipy Kaczyńskiego, Szydło i Morawieckiego. Mało dyskutowanym studium przypadku braku „depisyzacji” życia publicznego jest obszar nauki. Wciąż obowiązuje ustawa Gowina. Jego reforma szkolnictwa wyższego miała poprawić jakość badań i wywindować polskie uczelnie w międzynarodowych rankingach. Okazała się jednak kosztownym eksperymentem na żywym organizmie uniwersytetów, politechnik i instytutów badawczych.

Czytaj więcej

Andrzej Dybczyński: Polskiej nauce potrzeba nie reformy, lecz reformacji

Próba quasi-rynkowej oceny skuteczności badaczek i nauczycieli akademickich w pozyskiwaniu zewnętrznych grantów oraz wykazywaniu wpływu na funkcjonowanie społeczeństwa i gospodarki zakończyła się katastrofalnie. Gowinowska fetyszyzacja zagranicznych czasopism i monografii doprowadziła do transferu milionów złotych podatników do kieszeni dużych zachodnich wydawnictw, które bezlitośnie wystawiały faktury za polskie kompleksy i chęć uznania przez centra globalizacji. Wiele osób, w pogoni za punktami i wysoką cytowalnością, poszło na skróty, wykupując możliwość publikacji w czasopismach drapieżnych oraz tzw. papierniach. Obecnie rządzący wciąż podtrzymują ramy funkcjonowania nauki odziedziczone po ekipie PiS. Przez półtora roku żadna z tzw. demokratycznych formacji nie podjęła próby zmiany prawa w tej materii.

Złudna wiara, że uniwersytet przetrwa jako rodzaj przedsiębiorstwa albo świetlicy dla policealnej młodzieży

Parametryczna pułapka oceny skuteczności naukowców nie jest wyłącznie polską przypadłością. Jak pokazuje Jerry Z. Muller w głośnej książce „The Tyranny of Metrics”, także w innych krajach badacze bardziej dbają o punkty i publikacje niż o realne odkrycia. Profesor Witold Kieżun nazwał to „przesunięciem celów” – nauka, zamiast służyć społeczeństwu, zaczyna działać na własne potrzeby. Dennis Tourish z Uniwersytetu Sussex udowadnia, że taki system sprzyja albo wymuszonym, przedwczesnym wynikom, albo wręcz fałszerstwom.

Większość dostępnych dla społeczeństwa zawodów nie wymaga bowiem edukacji na poziomie wyższym. Makrozmiany świata pracy są znacznie szerszym zjawiskiem globalnym, niż są w stanie objąć programy edukacyjne

Wiara, że uniwersytet przetrwa jako rodzaj przedsiębiorstwa albo świetlicy dla policealnej młodzieży, to złudzenie. Zadaniem szkolnictwa wyższego jest bowiem gromadzenie i tworzenie wiedzy stanowiącej bufor chroniący społeczeństwo przed fatalizmem. Dzięki nauce przyszłość nie jest przesądzona, za sprawą badań nie muszą nami rządzić ślepe prawidła i mity ekonomicznego czy ideologicznego determinizmu. Uniwersytety mogą i powinny wskazywać alternatywne ścieżki rozwoju oraz przeciwdziałać nadchodzącym kryzysom. Jednak w tym celu potrzebują stabilnego finansowania i mądrych strategii. Wiele uznanych badaczek przewiduje, że w przyszłości będą one wspierane na wielu poziomach – przez państwa, regiony i organizacje międzynarodowe. Dzięki temu stworzą sieć ośrodków wiedzy, które będą chronić społeczeństwo przed bezmyślnym dryfem w stronę technologicznych i politycznych zagrożeń, czego przykładem jest chociażby mariaż big techów z globalnymi siłami autorytarnego populizmu.

Czytaj więcej

Piątka dla nauki, czyli pięć filarów reformy państwowych uczelni wyższych

Reforma polskiej nauki: Współpraca powinna zastąpić konkurencję

Polska nauka, po ośmiu latach rządów PiS i półtora roku władzy koalicji 15 października, potrzebuje kopernikańskiego przewrotu. Odrzucenie postpisowskiej ewaluacji według fatalnych i nieuczciwych zasad, radykalny wzrost nakładów na badania i rozwój oraz powrót demokratycznej i kolegialnej formy zarządzania – to absolutne minimum. Tylko w ten sposób możemy stworzyć ramy funkcjonowania nowoczesnych uniwersytetów. Większość dostępnych dla społeczeństwa zawodów nie wymaga bowiem edukacji na poziomie wyższym. Makrozmiany świata pracy są znacznie szerszym zjawiskiem globalnym, niż są w stanie objąć programy edukacyjne. By zmierzyć się z tym wyzwaniem, potrzebujemy nowoczesnego podejścia do interdyscyplinarnej dydaktyki oraz umiejętności przekraczania utartych podziałów na nauki ścisłe, humanistyczne i przyrodnicze. Współpraca powinna zastąpić konkurencję oraz wyścig do dna o ograniczone środki na badania. W ten sposób polska akademia nie tylko wyjdzie z kręgu neoliberalizmu i źle rozumianego konserwatyzmu, ale także wyznaczy nowe, suwerenne trendy na rzecz własnego rozwoju.

Autorka

Monika Kostera

Profesor tytularna nauk ekonomicznych i humanistycznych, Uniwersytet Warszawski, Visiting Professor Uniwersytet Södertörn, Uniwersytet w Rennes, Uniwersytet Paris Nanterre

Autor

Bartosz Rydliński

Adiunkt w Instytucie Nauk o Polityce i Administracji UKSW, współzałożyciel Centrum Daszyńskiego

W czasie trwającej kampanii prezydenckiej rzadziej przyglądamy się poparciu dla partii politycznych. Tymczasem ostatnie sondaże ujawniają kilka kluczowych trendów. Koalicja Obywatelska rośnie w siłę, lecz kosztem swoich mniejszych partnerów. Konfederacja stabilizuje się na poziomie 16–18 proc. Trzecia Droga i Nowa Lewica sukcesywnie tracą poparcie, co może wpłynąć na układ sił w rządzącej koalicji. Donald Tusk, dostrzegając słabość Hołowni, Kosiniaka-Kamysza i Czarzastego, prawdopodobnie zacznie narzucać swoje warunki i stawiać ich przed faktami dokonanymi. Gra premiera nie zwiększa jednak poparcia dla rządzących – głosy jedynie przesuwają się wewnątrz obecnej koalicji, gdzie silniejsi zyskują kosztem słabszych.

Pozostało jeszcze 88% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Publicystyka
Koniec kampanii wyborczej na kółkach? Dlaczego autobusy stoją w tym roku w garażach
analizy
Jędrzej Bielecki: Radosław Sikorski nie ma już złudzeń w sprawie Donalda Trumpa
Publicystyka
Marek Migalski: Rafał Trzaskowski, czyli zmienny jak prezydent
Publicystyka
Rusłan Szoszyn: Niewidzialna wojna Watykanu o wiernych na Wschodzie
Publicystyka
Jan Romanowski: Z Jana Pawła II uczyniliśmy kremówkę, nie zróbmy z Franciszka rewolucjonisty z młotem