Tragiczne efekty działań antyszczepionkowców rozpędzają się jak lawina, która wpada do spokojnego kurortu. Mamy już epidemię krztuśca i odry. Teraz wróciła niewidziana od 25 lat błonica. Groza rośnie, bo do Europy wrócił także wirus polio, wykryto go już w ściekach w Niemczech, w Polsce i w Hiszpanii.
To właśnie walka z polio była symbolem wielkiego, globalnego zwycięstwa szczepionek nad nieuchronnością cierpienia dzieci. I nad strachem przed kalectwem lub śmiercią, z którym świat pożegnał się dawno temu. Tak dawno, że o nim zapomniał. W Polsce sytuacja jest już dramatyczna. W 2024 r. było 35 razy więcej przypadków krztuśca niż w 2023 r., ośmiokrotnie wzrosła liczbą zachorowań na odrę, było też rekordowe 41 tys. zakażeń RSV, w tym połowa u malutkich dzieci do dwóch lat. Do tego prawie 30 tys. przypadków boleriozy i setki zapaleń mózgu, które grożą kalectwem.`
Obowiązkowe szczepienia to fikcja
Wszystkie te choroby łączy jedno – dzieci chorują na życzenie rodziców, którzy ich nie zaszczepili. I tutaj pojawiają się rodzice pewnego wrocławskiego sześciolatka, cali na biało, których stać było na wakacje w Afryce, ale już nie na to, by zaszczepić dziecko. I tego niezaszczepionego kilkulatka wzięli do Afryki, to cud, że dziecko wróciło tylko z błonicą. Dziś lekarze określają jego stan jako ciężki.
Takich historii w Polsce są dziesiątki, na odrę znowu zaczęły umierać dzieci, krztusiec znowu zagraża noworodkom, dzieciom mniejszym niż średniej wielkości kot. Bakterie błonicy wydzielają toksyny, które mogą zaburzać pracę serca. Ale decydenci w Polsce nadal uważają, że szczepienia mogą być dobrowolne. Termin „szczepienia obowiązkowe” to fikcja, bo nic nie grozi za brak szczepień: ani wizyta pracownika opieki społecznej, ani ograniczenie praw do dziecka, ani kary. W publicznych, finansowanych przez samorządy żłobkach i przedszkolach nikt nie pytał mnie o książeczkę szczepień.