Kryzys refundacyjny i samotność Tuska

To co się dzieje wokół listy leków refundowanych jest największym kryzysem w historii ekipy Donalda Tuska.

Publikacja: 08.01.2012 17:54

Tym bardziej, że końca tego sporu nie widać. Niebawem mogą do niego dołączyć kolejni aktorzy, czyli aptekarze. Niebawem będą rozliczać się z wydanych po nowym roku recept z NFZ. Cykl tych rozliczeń jest dwutygodniowy. Po 16 stycznia okaże się, ile naprawdę dostaną z refundacji.

Rząd z nową ustawą zdrowotną nie poradził sobie ani merytorycznie, ani tym bardziej wizerunkowo. Zupełnie nie przygotował się do operacji, która wręcz naskórkowo dotyczy wszystkich obywateli. A przecież wiadomo, że zmiany na liście leków refundowanych to jedno z najbardziej drażliwych przedsięwzięć w każdym kraju.

W całej tej historii rząd nie pokazał czarnego luda, którego można obciążyć winą. Zaś na horyzoncie nie jawi się kozioł ofiarny, którego można by rzucić na żer zdenerwowanym pacjentom. Gabinet Donalda Tuska nie zastosował w tym przypadku żadnej PR-owskiej sztuczki, z używania których przecież słynie. Nie pojawiła się jakakolwiek przykrywka, jak kiedyś na przykład sprawa dopalaczy, którą marketingowcy premiera skutecznie osłabili medialny wydźwięk Kongresu Ruchu Palikota.

Przy aferze hazardowej zareagował natychmiast, wyrzucając z kancelarii swoich pretorianów. Efekt domniemanych winnych, których trzeba ukarać wzmocnił forsując w Sejmie w zawrotnym trybie nową, bardziej restrykcyjną dla środowiska hazardowego, ustawę. Gdy okazało się, że rok temu wybuchł skandal w PKP, gdy setki tysięcy podróżnych stały się zakładnikami tej niewydolnej instytucji, przynajmniej poleciał odpowiedzialny za kolej wiceminister. Gdy pojawiły się głosy protestu wobec projektu ustawy ograniczającej wolność w Internecie, premier błyskawicznie z pomysłu się wycofał. Również jeśli chodzi o katastrofę smoleńską, stosował różne starannie przemyślane taktyki kontrofensywy wobec PiS-owskich oskarżeń.

Dlaczego tym razem osławiony instynkt społeczny premiera i sprawność jego PR-owców zawiodły?

Historia kryzysu pod tytułem lista leków refundowanych jest najbardziej podobna do awantury, jaka powstała przy obniżeniu przez rząd składki do OFE. Wówczas, podobnie jak teraz, naruszył interesy potężnego lobby finansowego, mającego przełożenie na media.

Ale są też istotne różnice.

Przy sprawie OFE przy premierze murem stali jego liczni ministrowie i doradcy. Obrońcami byli Michał Boni, Jacek Rostowski, Jolanta Fedak, Waldemar Pawlak, Jan K. Bielecki.

Teraz listy leków refundacyjnych samotnie broni duet premier i nowy minister zdrowia Bartosz Arłukowicz. Premier stracił drużynę? Wiele na to wskazuje. Odesłanie do parlamentu jednego z najlepszych ministrów Krzysztofa Kwiatkowskiego jest dla platformersów sygnałem, że nie warto się starać. Bo nagle i bez cienia argumentacji można być usuniętym.

Naturalnym sojusznikiem rządu w tej sprawie wydaje się być Ewa Kopacz. Autorka ustawy i jedna z najbliższych współpracowników premiera. Ale milczy. Jest teraz namaszczonym przez premiera marszałkiem Sejmu, który ma do spełnienia bardzo ważną rolę. Tak organizować prace Sejmu, by rząd nie miał legislacyjnych kłopotów, żeby wszystko szło po jego myśli. Wdawanie się w megaspór byłoby dla tej nowej roli destrukcyjne. Wydaje się to jednak nieuchronne, sprawa musi pojawić się na forum parlamentu.

Podobnie jak marszałek Kopacz, milczą koncerny farmaceutyczne, dysponujące wielomilionowymi budżetami na lobbing.

Wydaje się, że wszystkie strony tego sporu oszczędnie gospodarują prawdą. I absolutnie nie mówią wszystkiego tego co wiedzą.

Oczekuję choćby jednej informacji, przyłączając się do apelu politologa Antoniego Dudka. Budżet państwa na całej operacji ma zaoszczędzić 1 mld zł. Jaką część  z tej kwoty zapłacą koncerny farmaceutyczne, a ile pacjenci?

Tym bardziej, że końca tego sporu nie widać. Niebawem mogą do niego dołączyć kolejni aktorzy, czyli aptekarze. Niebawem będą rozliczać się z wydanych po nowym roku recept z NFZ. Cykl tych rozliczeń jest dwutygodniowy. Po 16 stycznia okaże się, ile naprawdę dostaną z refundacji.

Rząd z nową ustawą zdrowotną nie poradził sobie ani merytorycznie, ani tym bardziej wizerunkowo. Zupełnie nie przygotował się do operacji, która wręcz naskórkowo dotyczy wszystkich obywateli. A przecież wiadomo, że zmiany na liście leków refundowanych to jedno z najbardziej drażliwych przedsięwzięć w każdym kraju.

Pozostało 83% artykułu
Publicystyka
Andrzej Łomanowski: Rosjanie znów dzielą Ukrainę i szukają pomocy innych
Publicystyka
Zaufanie w kryzysie: Dlaczego zdaniem Polaków politycy są niewiarygodni?
Publicystyka
Marek Migalski: Po co Tuskowi i PO te szkodliwe prawybory?
Publicystyka
Michał Piękoś: Radosław, Lewicę zbaw!
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Publicystyka
Estera Flieger: Marsz Niepodległości do szybkiego zapomnienia. Były race, ale nie fajerwerki