Kilkudziesięciu policjantów zaangażowano w sumie w operację zatrzymania byłych ministrów Mariusza Kamińskiego i Macieja Wąsika – to rozmach bez precedensu, jaki stosuje się przy obławach na gangsterów mających status niebezpiecznych. Tu chodziło o byłych konstytucyjnych ministrów skazanych za występek – przestępstwo urzędnicze – na stosunkowo niski wyrok i dotąd niekaranych.
– W sensie taktycznym akcję przeprowadzono wzorcowo. Jednak środki były nieadekwatne, jakby chodziło o zatrzymanie terrorystów czy sprawców zabójstwa – komentują nasi rozmówcy ze służb.
Weszli przez BBN
Wszystko rozegrało się we wtorek wieczorem i choć policja chwali się sukcesem, jej działania wzbudziły kontrowersje w samym środowisku służb. Zwłaszcza rzecz bez precedensu – wejście policjantów do Pałacu Prezydenckiego, gdzie Kamiński i Wąsik przebywali na zaproszenie Andrzeja Dudy (na „uroczystość mianowania prezydenckich doradców”).
Czytaj więcej
- Mariusz Kamiński i Maciej Wąsik stali się wczoraj pierwszymi po 1989 r. więźniami politycznymi - powiedział były wiceminister spraw wewnętrznych i administracji Błażej Poboży. Sami zainteresowani jak i ich partyjni koledzy również określają ich tym mianem. Z tym sformułowaniem nie zgadza się wielu polityków, prawników, w tym także Helsińska Fundacja Praw Człowieka, która jako organizacja pozarządowa stoi na straży ochrony praw człowieka.
Według naszych informacji policjanci weszli do Pałacu poprzez Biuro Bezpieczeństwa Narodowego wpuszczeni przez funkcjonariuszy Służby Ochrony Państwa i udali się prosto do pomieszczenia, w którym byli Kamiński i Wąsik (według Onetu był to gabinet prezydenckiego ministra Marcina Mastalerka).