Prezes Trybunału Sprawiedliwości UE zdecydował o rozpoznaniu w trybie przyspieszonym skarg Polski i Węgier z 11 marca, na mechanizm warunkowości służący ochronie budżetu UE w przypadku naruszenia praworządności w kraju członkowskim. Rozprawy zaplanowano na 11 i 12 października, a wyrok może zapaść jeszcze w tym roku.
Polska i Węgry postulują stwierdzenie nieważności rozporządzenia z 16 grudnia 2020 r. Blokowały je wiele miesięcy i ostatecznie częściowo osłabiły, ograniczając zakres jego stosowania. Według przyjętego prawa mechanizm warunkowości uruchamia większość kwalifikowana, a nie mniejszość, jak chciała Komisja Europejska. Ma on być stosowany w krajach gdzie łamana jest praworządność, ale tylko wobec sądownictwa, i tylko tak, że da się wykazać związek między brakiem niezawisłości sądownictwa a zagrożeniem dla interesów finansowych UE. Wówczas KE może wnosić o zawieszenie wypłat unijnych funduszy, a decyzję podejmuje Rada UE kwalifikowaną większością.
Czytaj także: Ułańska szarża polskiego rządu
Polska i Węgry w negocjacjach wprowadziły do mechanizmu zapisy, które według rządu mają gwarantować nienaruszalność pieniędzy dla Polski. Mimo to i Warszawa, i Budapeszt wniosły do TSUE o stwierdzenie nieważności tego rozporządzenia. Zarzucają brak podstawy prawnej, brak kompetencji KE, brak traktatowej definicji „państwa prawa", obchodzenie art. 7 unijnego traktatu, wreszcie obawy przed subiektywnością KE. Liczyły, że procedury potrwają standardowe dwa lata, co odwlecze dyskusje o zawieszaniu funduszy. Tym bardziej że KE zobowiązała się, że do czasu wydania orzeczenia przez TSUE nie będzie wniosków o zawieszenie funduszy. To decyzja polityczna, bo teoretycznie fakt zaskarżenia rozporządzenia nie oznacza, że nie można go stosować. Takie podejście Komisji wywołało niezadowolenie Parlamentu Europejskiego, który nie tylko wniósł do TSUE o tryb przyspieszony (co uwzględnił prezes TSUE), ale też apeluje do KE o niezwłoczne rozpoczęcie stosowania mechanizmu.