Małopolska jest 11. regionem na mapie tych, w których ruszyły publiczne konsultacje poprzedzające procedowanie projektu ustawy o bonie senioralnym. Choć na tle kraju region ten starzeje się wolniej – mieszkańców powyżej 60. roku życia jest w nim dziś 24 proc., podczas gdy średnia polska wynosi dwa procent więcej – nie oznacza to, że w niedalekiej przyszłości nie zderzy się on z problemem wynikającym z drastycznego starzenia się społeczeństwa.
Za kilka lat w Polsce będzie prawie dwa razy więcej 85-latków niż dzisiaj
Z bonu senioralnego – jednego z puzzli budowanego systemu wsparcia dla osób starszych – będzie można „opłacić” usługi wykwalifikowanego opiekuna, który wesprze osobę powyżej 75. roku życia. W czym? W zapewnieniu dostępu do świadczeń zdrowotnych, podstawowej opieki i kontaktów z otoczeniem.
Czytaj więcej
Rząd chce wesprzeć krewnych osób w wieku 75+, którzy w związku z wykonywaną pracą, nie mogą zapewnić seniorowi wsparcia w zakresie podstawowych czynności dnia codziennego. Rada Ministrów właśnie uwzględniła projekt w wykazie swoich tegorocznych prac.
Usługi mają być świadczone w miejscu zamieszkania osoby starszej. Dlaczego? Przyjęcie tego kryterium, jak wyjaśniała podczas piątkowych konsultacji w małopolskiej Wieliczce ministra ds. polityki senioralnej Marzena Okła-Drewnowicz, wynika z faktu, że w kolejnych latach prognozuje się gwałtowny wzrost liczby osób powyżej 85. roku życia (według GUS już za kilkanaście lat może być ich ponad 90 proc. więcej niż obecnie). Jak podkreśliła, jeśli dzisiaj system opieki długoterminowej całodobowej miałby zostać choć trochę „odkorkowany”, trzeba znaleźć inny sposób na opiekę nad potrzebującymi.
Jeśli systemu nie naprawimy dziś, za kilka lat wpadniemy w panikę
Ministra przypomniała, że wiele osób starszych wpada w spiralę „wiecznego” oczekiwania na miejsce w ZOLL-ach i ZPO (zakładach opiekuńczo-leczniczych i pielęgnacyjno-opiekuńczych), a niektóre rodziny celowo przedłużają ich pobyt w szpitalach. Co więcej, dziś w kolejkach do tych placówek czeka ok. 15 tys. osób. – Biorąc pod uwagę tempo starzenia się i potrzeby, nie nadążymy z „dokładaniem” łóżek – przyznała ministra. Z danych wynika, że w tym samym czasie w prywatnych i publicznych DPS-ach jest prawie 7 tys. pustych miejsc. Różnice w obłożeniu wynikają z odmiennego sposobu finansowania.