Rzeczpospolita: Pani profesor, jakie rzeczywiście znaczenie dla Polski miała debata w Strasburgu i przyjęta podczas niej rezolucja?
Barbara Kudrycka: To była już piąta debata i trzecia rezolucja. Debaty na temat praworządności w Polsce odbywały się także w Komisji Wolności, Sprawiedliwości i Spraw Wewnętrznych (LIBE). Jednak ta była wyjątkowa, bowiem po raz pierwszy eurodeputowani PiS zachowali się wyjątkowo arogancko i niemerytorycznie. Po wystąpieniu prof. Ryszarda Legutki wyszli z sali plenarnej. W ten sposób pokazali, że nie są zainteresowani dialogiem ani z Komisją Europejską, ani z Parlamentem.
Czy opuszczenie sali plenarnej zdarza się często?
W zasadzie nigdy. Debaty podobne do tej odbywają się w PE dość często np. niedawno uchwalona została rezolucja dotycząca Malty, a wcześniej posłowie debatowali o sytuacji na Węgrzech i w Rumunii. Ale zawsze europosłowie wywodzący się z partii rządzącej danego kraju zabierają głos merytorycznie. W naszym przypadku jest inaczej, bo jedyne, co robią nasi europosłowie z PiS, to rzucanie obelg.
Pani zagłosowała za przyjęciem rezolucji. Podobnie postąpiło zaledwie 6 europosłów PO. Większość wstrzymała się od głosu.