Przed rokiem Sejm uchwalił przygotowaną w resorcie sprawiedliwości nowelizację kodeksu karnego, która zaostrzała sankcje za wiele przestępstw i wprowadzała karę dożywocia bez możliwości wcześniejszego warunkowego zwolnienia. Nowelę uchwalono jak zwykłą ustawę, a nie zmianę kodeksu – co wymaga specjalnego trybu prac legislacyjnych. Marszałek Sejmu Marek Kuchciński uznał, że ta nowelizacja nie kwalifikuje się do „kodeksowego" trybu prac, i ani się obejrzeliśmy, a wszystko było uchwalone.
Alarmowali eksperci, w tym Krakowski Instytut Prawa Karnego. Ich ekspertyza wywołała w ministerstwie tak neurotyczną reakcję, że zapowiedziano pozwanie naukowców. Nie zabrakło wtedy wręcz wygrażania, że kto krytykuje proponowane zmiany, jest za pedofilią, bo w nowelizacji znalazły się również kary za tego typu przestępstwa. Teraz wypadałoby ekspertów przeprosić.
Czytaj także:
Surowy kodeks ministra Ziobry trafi do kosza
Przynajmniej tyle dobrego, że w głos fachowców wsłuchał się prezydent Duda i przed podpisaniem noweli skierował ją do TK. I wszystko byłoby logiczne i konsekwentne, gdyby nie to, że kwestionowane przez prezydenta przepisy znalazły się ponownie w innej nowelizacji – tym razem tarczy antykryzysowej, do której wklejono przepisy karne. Te uchwalono jeszcze szybciej, w atmosferze pomocy poszkodowanym kryzysem. Tę nowelę Andrzej Duda miesiąc temu podpisał, wprowadzając w obieg prawny przepisy, które sam zakwestionował. Dziwne zachowanie jak na strażnika konstytucji.