Rz: Relacja ze sporu z PZU, w której pan bronił Dębicy, brzmi czasem jak film sensacyjny. Komornik sforsował drzwi do serwerowni, ale powstrzymał się od przełamania zabezpieczeń serwerów. Jaka była pana rola w tych zdarzeniach?
Mariusz Solarz, dyrektor ds. prawnych Firmy Oponiarskiej Dębica:
Broniłem dostępu do serwerów, przekonując go, że złamanie zabezpieczeń nie byłoby zgodne z prawem. Jeśli komornik przychodzi do spółki, to trzeba go oczywiście przyjąć, ale należy też pilnować, by przestrzegał przepisów i nie spowodował szkody dla firmy. Ingerencja w systemy informatyczne spółki mogłaby spowodować nawet przerwanie ciągłości produkcji, a przede wszystkim sprowadzić zagrożenie na pracujących w fabryce ludzi. Dlatego sytuacja była dla nas bardzo poważna. Co więcej, wszystko działo się w weekend, w piątek i w sobotę w nocy. Byłem wtedy wraz z zarządem za granicą. Na szczęście udało mi się przyjechać do Polski w sobotę, lecz do sądu mogliśmy się zwrócić dopiero w poniedziałek.
Komornik dysponował jednak orzeczeniem sądu, które pozwalało mu na wejście do Dębicy.
Tak, miał postanowienie dotyczące zabezpieczenia dokumentacji spółki. Jednak zakwestionowałem przed sądem to, czy przedmiotem zabezpieczenia mogą być dokumenty, które i tak powinniśmy przechowywać ze względu na przepisy podatkowe. Sąd przyznał nam rację. Komornik nie miał jednak najmniejszych podstaw do wglądu w nasze systemy informatyczne. I na szczęście udało mu się to uświadomić. Ostatecznie wyszedł z naszej firmy z trzema segregatorami kopii dokumentów. W poniedziałek zwróciliśmy się do sądu, który wydał postanowienie wstrzymujące egzekucję. Komornik już nigdy później nie zjawił się w spółce. To były chyba najtrudniejsze dni mojej pracy zawodowej.