Oblężenie sinologii w tegorocznym naborze na studia dowodzi nie tylko zainteresowania młodzieży chińskim językiem i kulturą. Odnotowujemy wzrost świadomości co do „kierunku chińskiego". Nie poprzestajemy na konsumpcji niedrogich dóbr importowanych z Państwa Środka (za moich szkolnych lat chińskie długopisy, kolorowe piórniki czy pachnące gumki były przedmiotem uczniowskich marzeń; dziś raczej szuka się czegoś możliwie nie „made in China"). Nie poprzestajemy na odnotowaniu coraz większej liczby Chińczyków żyjących i pracujących pośród nas. Popularne robią się wyprawy turystyczne, zwłaszcza gdy program obejmuje także Tybet.

Młodzież szturmująca „kierunek chiński " patrzy daleko. Ma na widoku kooperację, bez której za dziesięć lat trudno wyobrażać sobie na przykład jakąkolwiek współpracę naukową. Świadczy o tym choćby pierwsza edycja Warsaw-Beijing Forum w maju tego roku. Wymyślili ją i zorganizowali studenci, doktoranci i pracownicy naukowi różnych wydziałów Uniwersytetu Warszawskiego, którzy zaprosili chińskich kolegów. We wrześniu spotkanie przeniosło się do Pekinu. Akurat stałem się tego świadkiem podczas moich niedawnych tam wykładów. Jasne, że wykłady dotyczyły prawa rzymskiego i europejskiej tradycji prawnej. W Chinach o prawie rzymskim? – zapyta ktoś ze zdziwieniem. Oczywiście! Ich prawo prywatne należy do naszej, kontynentalnej tradycji prawnej.

Po przegraniu w XIX w. najpierw wojen opiumowych, a potem z Japończykami, Chińczycy doszli do wniosku, że nie wystarczy importować europejskiej broni, produktów, a nawet techniki. Trzeba poznać systemy zarządzania i prawo. Prace nad kodeksem cywilnym ruszyły niestety kilka miesięcy przed upadkiem cesarstwa w 1911 r. Proces poprzedziły studia i ustalenia, w których Chińczycy korzystali z doświadczeń japońskich. Badano z zainteresowaniem zarówno porządek prawny Europy kontynentalnej, jak i common law. Uznano je za równie przydatne, ale zdecydowano się na przejęcie tego pierwszego z czysto pragmatycznych powodów: był łatwiejszy do wprowadzenia odgórnymi decyzjami. Obawiano się, że bez mocnych sądów o ugruntowanej pozycji społecznej  prawo anglosaskie nie ma szans na skuteczne regulowanie stosunków społecznych w Państwie Środka. Sięgnięto po wzory z prawa niemieckiego, bo kodeks był nowszy niż napoleoński. Posiłkowano się kodeksami szwajcarskimi: cywilnym, ale przede wszystkim prawem zobowiązań; a potem prawem radzieckim i najnowszym socjalistycznym kodeksem węgierskim. Nowy kodeks cywilny holenderski z 1992 r. wzbudził od razu zainteresowanie nie tylko systematyką; wtedy jednak w Chinach obowiązywało już wiele ustaw dotyczących sfery prawa prywatnego. W 2003 r. przygotowano projekt kodeksu cywilnego Chińskiej Republiki Ludowej. Jego tłumaczenie na angielski, wydane w 2010 r., każdy polski prawnik przeczyta z pełnym zrozumieniem. Rozwiązania prawne nie różnią się bardzo od naszych. Zatem i prawo rzymskie wykłada się na wydziałach prawa. Paremię „ius est ars boni et aequi" (z tłumaczeniem również na angielski i niemiecki) wypisano na drzwiach nowej biblioteki China University of Political Science and Law w Pekinie.

Tuż po przyjeździe, jeszcze przed własnymi wykładami, trafiłem na tymże uniwersytecie na dwudniowy „Międzynarodowy kongres prawa rzymskiego, prawa chińskiego i kodyfikacji prawa cywilnego". Dodajmy, że organizowany po raz piąty. Przez Włochów. Są tam obecni od 25 lat. Zapraszali studentów do siebie i kształcili profesorów. Zainwestowali spore fundusze i stworzyli programy stypendialne. Na kongresie wszystko tłumaczono symultanicznie na włoski i chiński. Kierownicy katedr prawa rzymskiego dwóch najważniejszych wydziałów prawa w Pekinie ślicznie mówią po włosku. Amerykanie czy Niemcy są w Chinach od dawna. Zaczynamy dopiero teraz i pozostaje właściwie tylko edukacja oraz turystyka jako dziedziny, którymi możemy zachęcić Chińczyków do odwiedzania nas i do współpracy. Ta zaś wymaga kompetentnej obsługi prawnej: na miejscu w Polsce i swobodnej oraz godnej zaufania w Państwie Środka. Różnice kulturowe i przyzwyczajenia prawne są na tyle odmienne, że wiele wysiłku wymaga przygotowanie osób po naszej stronie. Bez wsparcia zamożnych polskich osób prawnych wszystko pozostanie w sferze planów i nadziei, które nigdy się nie spełnią. Studentów i pracowników naukowych trzeba wspomóc finansowo. Sam entuzjazm młodzieży i zaangażowanie – jak w sporcie wyczynowym – już dziś nie wystarczą.

Autor jest profesorem nauk prawnych, kierownikiem Katedry Prawa Rzymskiego na Wydziale Prawa i Administracji UJ, wykłada na Wydziale Prawa i Administracji UW