Płytko rozumiemy to pojednanie i równie płytko praktykujemy; usiąść przy stole, pomilczeć, napić się razem wódki. Jutro znowu weźmiemy się za łby. Sednem takiego pojednania jest zakłamanie; nie będziemy mówić, co nas podzieliło i o tym, co boli. Będziemy rozmawiać o pogodzie, o meczu, najwyżej o kutii z makiem.
Co powinno być istotą pojednania?
Istotą pojednania musi być prawda, ale nie taka, że tylko moja jest najprawdziwsza, a kto nie chce jej przyjąć, ten służy diabłu. „Prawda jest jak dupa, każdy siedzi na własnej” – powiedziała kiedyś pewna znana osobistość, niepomna, że trafia w sedno ludzkich nieporozumień.
Czytaj więcej
Pojednanie jest nieziszczalnym marzeniem Polaków. „Zgoda, zgoda, a Bóg wtedy rękę poda” – pisze nieoceniony Fredro. Jeśli jednak zapanuje święta zgoda, zniknie też spór, a on jest sednem demokracji.
Pojednanie zawsze jest bolesne i to dla obu stron. Żona, która ma pretensje do małżonka za alkoholowe eskapady, musi pojąć, co skłania go do wymykania się z domu, a będzie to przykre dla niej i bolesne dla wypowiadającego te zdania męża. Teściowa, która grzmi, że synowa nie dba o jej chłopaka, musi usłyszeć bolesną prawdę o przyczynach narastającej obcości. Brat, który oszukał brata przy jakichś rozliczeniach, musi nie tylko usłyszeć, że postawił się w rzędzie złodziei, ale też boleśnie wylać z siebie zastarzałe złości, które sprawiły, że tak się zachował.
Pojednanie narodowe. Czy jest na nie szansa w Wigilię?
Nie inaczej z pojednaniem, które górnolotnie nazwę narodowym. Kto uważa, że prokurator Korneluk jest uzurpatorem, a określenie „neosędzia” obelgą, musi porzucić przekonanie, że polski system prawny przed datą 15 października 2023 roku był nieskalany. Nie jest to jeszcze nazbyt bolesne, ale gdy dowie się, jak przy nim majstrowano, na pewno poczuje się dotknięty.