Przyznanie przez Węgry azylu politycznego Marcinowi Romanowskiemu całkowicie zmienia dynamikę polityczną wokół afery Funduszu Sprawiedliwości. Dopóki były polski minister ukrywał się przed aresztem, całe odium tej sprawy spadało na niego i ewentualnie osoby, które by mu w tym pomagały.
Ucieczka Romanowskiego na Węgry jest problemem dla PiS
W momencie, gdy okazało się, że ochrony udzielił mu węgierski rząd, sprawa wchodzi na zupełnie inny poziom. I staje się poważnym obciążeniem dla Prawa i Sprawiedliwości. Viktor Orbán był przez lata sojusznikiem Jarosława Kaczyńskiego, choć słabość węgierskiego rządu do Moskwy nie była tajemnicą. Po rosyjskiej agresji Putina na Ukrainę ówczesny rząd PiS niezwykle schłodził relacje z Budapesztem, bo nie dało się utrzymywać politycznego sojuszu udając, że relacje Orbána z Putinem nie są problemem. Są i to coraz większym. Na czwartkowej radzie UE węgierski premier miał się nie zgodzić na przedłużenie sankcji wobec Rosji do czasu zaprzysiężenia Donalda Trumpa. A już wcześniej stosował rozmaite sztuczki, by pomoc dla Ukrainy zmniejszyć i nie wyjść przed szereg. Wicepremier i minister spraw zagranicznych Péter Szijjártó regularnie jeździł do Moskwy, mimo izolacji, jaką starano się utrzymać wokół Putina, a sam Orbán spotykał się z Putinem.
Czytaj więcej
Premier Węgier Viktor Orbán w odpowiedzi na pytania polskich dziennikarzy w Brukseli stwierdził, że nie zna szczegółów udzielenia azylu posłowi PiS Marcinowi Romanowskiemu.
A teraz nagle na Węgry ucieka Marcin Romanowski i sprawa wyjaśniania afery w Funduszu Sprawiedliwości nabiera międzynarodowego charakteru. Po pierwsze węgierski rząd idzie na noże z polskim. Po drugie ryzykuje też konflikt z Brukselą, ponieważ udzielenie schronienia obywatelowi innego państwa UE de facto wyłącza unijne mechanizmy uznawania listów gończych, europejski nakaz aresztowania czy obowiązywanie wyroków sądów jednych państw członkowskich w pozostałych – co jest jedną z zasad funkcjonowania Unii.
Przyjmując Romanowskiego Orbán bierze udział w wymarzonym przez Kreml scenariuszu rozbijania UE
Przyjmując Romanowskiego Orbán bierze na siebie to ryzyko. Po co? Tu niestety odpowiedź jest smutna: by realizować cel Kremla, jakim jest osłabianie UE i rozbijanie jej od środka. Wie, że po zaprzysiężeniu Trumpa będzie mógł próbować lewarować swoją pozycję w Europie relacjami z Waszyngtonem, a niechęć Trumpa do Unii jest powszechnie znana.