Krzysztof Adam Kowalczyk: Niespodziewany sojusz dwóch Donaldów

Donald Trump świetnie wyczuł rosnący opór społeczny przeciw inwestowaniu w powstrzymanie zmian klimatu. Właśnie dołączył do niego Donald Tusk i europejscy chadecy.

Publikacja: 22.01.2025 12:21

Krzysztof Adam Kowalczyk: Niespodziewany sojusz dwóch Donaldów

Foto: PAP/EPA/RONALD WITTEK

Każda kontrrewolucja, czy jak kto woli kontrreformacja, ma swojego lidera. Donald Trump, wprowadzając stan wyjątkowy w amerykańskim sektorze energetycznym i zapowiadając zniesienie ograniczeń w poszukiwaniach i eksploatacji ropy i gazu w USA („Drill, baby, drill”), staje właśnie na jej czele. Jego wyborcza wygrana pokazuje, że świetnie wyczuwa nastroje.

To oczywisty mechanizm społeczny: 50 dolarów czy 50 zł miesięcznie więcej we własnych rachunkach za benzynę lub prąd boli bardziej, niż oglądane w telewizji cudze nieszczęście: spalone domy w Kalifornii czy zdewastowane przez powódź miasta w Kotlinie Kłodzkiej. Owszem, jesteśmy gotowi do chwilowej mobilizacji i wsparcia poszkodowanych, ale już nie do wprowadzenia zakazu wjazdu 20-letnich diesli na ulice miast, bo to naruszałoby nasze poczucie wolności.

Czytaj więcej

Ameryka rezygnuje z walki z globalnym ociepleniem? Jest decyzja Donalda Trumpa

Zaskakujący zwrot europejskich chadeków

W Europie świetnie tę zmianę nastrojów od dawna wyczuwają politycy z takich ugrupowań jak PiS czy AfD i usiłują się na niej budować. Europejska chrześcijańska demokracja, z przekonaniem dotąd wspierała proklimatyczne regulacje, ale znalazła się – używając języka futbolu – na spalonym. Dlatego EPP, czyli unijny sojusz partii chadeckich, do którego należą m.in. partie Donalda Tuska i Władysława Kosiniaka-Kamysza, dokonuje właśnie zwrotu. I proponuje, by w UE cofnąć się z proklimatycznymi reformami do epoki sprzed Zielonego Ładu, forsowanego przecież przez wywodzącą się z EPP Ursulę von der Leyen .

Dramatyczny apel Donalda Tuska

- Niektóre regulacje europejskie doprowadziły do tego, że w niektórych krajach energia jest nieakceptowalnie droga. Jak chcecie konkurować z Chinami czy Ameryką, jeśli energia jest trzykrotnie droższa? – pytał w środę w Parlamencie Europejskim premier Donald Tusk. - Jeśli zbankrutujemy, nikt nie będzie dbał o środowisko – napominał i przestrzegał przed wprowadzeniem w szybkim tempie pakietu ETS2, mającego objąć gospodarstwa domowe korzystające z paliw kopalnych. - Konsekwencje polityczne są upiornie przewidywalne, jeśli będziemy brnęli w działania, których konsekwencją będzie droga energia – ostrzegał.

Czytaj więcej

Donald Tusk w Parlamencie Europejskim: Europa musi być uzbrojona, jeśli ma przetrwać

Odpowiedź Donalda Tuska na nastroje społeczeństwa i biznesu

Trudno odmówić Donaldowi Tuskowi politycznego realizmu i społecznego słuchu. Czuje zmianę nastrojów i usiłuje wskoczyć na rosnąca falę. Wyborcy w swojej większości wspierają ochronę klimatu głównie teoretycznie. Zielona gospodarka jest OK, o ile nie zmusza mnie to osobiście do zmiany stylu życia, a broń Boże – wydawania dodatkowych pieniędzy. Jako społeczność jesteśmy – przynajmniej na razie – na takim etapie. I to nie tylko Kowalscy, Smithowie czy Schmidtowie.

Także biznes przyjął postawę „wait and see”. Badanie międzynarodowej firmy doradczej EY pokazało, że korporacje w gruncie rzeczy nie chcą naprawiać klimatu, nie inwestują w to. To mocne – nomen omen – paliwo dla antyklimatycznej kontrrewolucji, na czele której stanął Donald Trump. I – chcąc nie chcąc – właśnie dołączył do niego Donald Tusk. Obaj kupują klika lat ulgi dla Kowalskich i światowego biznesu, ale globalnego ocieplenia nie unieważnią. Dlatego możemy być pewno, że problem wróci. Z siłą tornado i gwałtownych powodzi.

Każda kontrrewolucja, czy jak kto woli kontrreformacja, ma swojego lidera. Donald Trump, wprowadzając stan wyjątkowy w amerykańskim sektorze energetycznym i zapowiadając zniesienie ograniczeń w poszukiwaniach i eksploatacji ropy i gazu w USA („Drill, baby, drill”), staje właśnie na jej czele. Jego wyborcza wygrana pokazuje, że świetnie wyczuwa nastroje.

To oczywisty mechanizm społeczny: 50 dolarów czy 50 zł miesięcznie więcej we własnych rachunkach za benzynę lub prąd boli bardziej, niż oglądane w telewizji cudze nieszczęście: spalone domy w Kalifornii czy zdewastowane przez powódź miasta w Kotlinie Kłodzkiej. Owszem, jesteśmy gotowi do chwilowej mobilizacji i wsparcia poszkodowanych, ale już nie do wprowadzenia zakazu wjazdu 20-letnich diesli na ulice miast, bo to naruszałoby nasze poczucie wolności.

2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
Materiał Promocyjny
Suzuki e VITARA jest w pełni elektryczna
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Warta oferuje spersonalizowaną terapię onkologiczną
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację
Materiał Promocyjny
Najlepszy program księgowy dla biura rachunkowego