Wieloznaczna czasami fanfaronada w wypowiedziach prezydenta USA Donalda Trumpa może być postrzegana jako arogancja. To grozi niezrozumieniem długookresowych strategicznych celów, które przemykają w jego oświadczeniach. Koncentrując się na szczegółach (drzewa), komentatorom może umknąć szersze tło (las). Skupię się więc na jego myślach przewodnich, które animują długofalowe aspiracje prezydenta w sferze gospodarczej.
Plan Trumpa: po pierwsze reindustrializacja, po drugie dolar
Światopogląd ekonomiczny Trumpa opiera się na dwóch tezach: (i) najpilniejszym wyzwaniem gospodarczym Ameryki jest odwrócenie deindustrializacji spowodowanej nierównowagą handlową, która z kolei wynika ze strukturalnie wysokiego kursu dolara; (ii) dolar powinien pozostać podstawowym aktywem rezerwowym świata.
Punktem wyjścia dla prezydenta jest przekonanie, że w ciągu kilku ostatnich dekad Ameryka zbiedniała względem zarówno wysokorozwiniętej Europy, jak i bogacącej się szybko Azji oraz Bliskiego Wschodu. W takiej perspektywie malejący udział wartości dodanej sektora przemysłu w całkowitym dochodzie kraju (w USA ok.10 proc.) wyjaśnia, dlaczego miliony Amerykanów nie zarabiają nawet na poziomie minimum egzystencji. Zubożenie tej części społeczeństwa wynika bezpośrednio z nadmiernego importu, który wypiera krajową produkcję, a więc i dobrze opłacane miejsca pracy. Według takiego zero-jedynkowego spojrzenia, deficyt handlowy (dokładniej: deficyt na rachunku bieżącym bilansu płatniczego) przynosił straty, a nadwyżka przynosiłaby korzyści.
Prezydent USA chce mieć dwie rzeczy naraz: atrybut (dolara w roli aktywa rezerwowego) i jego brak (kontrola nad wyceną dolara według własnego uznania).
Rozwijając tę myśl konsekwentnie, deficyt handlowy Stanów Zjednoczonych wynika z nielojalnej polityki monetarnej partnerów handlowych. Dzieje się tak dlatego, że banki centralne krajów trzecich skupując dolary interweniują na rynku walut i tym samym osłabiają kurs własnego pieniądza. Strukturalne niedowartościowanie jena, funta, euro, franka, renminbi i innych walut przyczynia się do taniego importu z tych krajów do Stanów Zjednoczonych, pogłębiając deficyt. Jeśli emitent waluty rezerwowej (Rezerwa Federalna) dostosowuje podaż własnego pieniądza do popytu transakcyjnego, inwestycyjnego i preferencji polityki gospodarczej innych krajów, to traci (w pewnym sensie) suwerenność nad własną polityką gospodarczą.