Interpretacja polityki administracji Donalda Trumpa nastręcza obserwatorom wiele trudności. Wynika to z faktu, iż nie sposób określić ją mianem spójnej, przynajmniej na pierwszy rzut oka. Obraz zaciemniają też często sprzeczne i chaotyczne wypowiedzi prezydenta Stanów Zjednoczonych, który raz nazywa Wołodymyra Zełenskiego „dyktatorem”, by kilka dni później, w trakcie konferencji prasowej z premierem Wielkiej Brytanii, powątpiewać w to, że w ogóle użył takich określeń.–
Żyjemy w czasach przełomu. Czy Donald Trump ma plan na nowy układ sił?
Nie ulega wątpliwości, że żyjemy w czasach przełomu, którego istotą, najogólniej rzecz ujmując, jest odejście starego systemu i budowa nowego, którego kształt nie rysuje się jeszcze wyraźnie. Dotyczy to też relacji atlantyckich, z których charakteru administracja Trumpa nie jest zadowolona i w związku z tym energicznie dąży do ich przebudowy. Mamy do czynienia z kilkoma synchronicznymi procesami niewątpliwie zainicjowanymi przez Trumpa i jego ludzi, które intuicyjnie traktujemy w kategoriach jednolitego „planu”, a wcale może nie chodzić o implementację jakiegoś zawczasu przygotowanego rozwiązania.
Czytaj więcej
Marzenie o Ameryce ma się lepiej niż kiedykolwiek wcześniej. Amerykański sen jest nie do powstrzymania - mówił w Kongresie Donald Trump, wygłaszając doroczne orędzie o stanie państwa (State of the Union).
Tym zresztą charakteryzują się czasy przełomu. Rozpoczyna się gra o nowy model relacji międzynarodowych, batalia, w której uczestniczy wielu graczy, a finał jest nie tylko nieznany, ale też „nagroda”, którą jest nowa rola państw w ostatecznym modelu, podlega stałej redefinicji w zależności od charakteru mających miejsce procesów i narzędzi, którymi gracze umieją się posługiwać. Liczą się w tego rodzaju bataliach zarówno narzędzia związane z twardą siłą, jaki i te lekceważone w stabilnych czasach, jak położenie geograficzne, inicjatywa, wyobraźnia strategiczna i polityczny refleks.
Jak rodził się nowy układ sił po zjednoczeniu Niemiec?
Bardzo dobrze proces gry politycznej, w której stawką jest nowy układ sił, opisała, opierając się na odtajnionych dokumentach i relacjach świadków epoki, amerykańska historyczka Mary Elise Sarotte, autorka pasjonującej monografii poświęconej m.in. zjednoczeniu Niemiec. Helmut Kohl, przystępując do kluczowej w swej karierze politycznej rozgrywki, miał nie tylko atuty w postaci siły zachodnioniemieckiej gospodarki, ale również wypracowane przez Hansa-Dietricha Genschera pole manewru. Mógł bowiem – a tego obawiali się Amerykanie – zgodzić się na rosyjskie propozycje zjednoczenia Niemiec za cenę neutralizacji i wyjścia z NATO, albo negocjując „na dwie strony”, doprowadzić do osiągnięcia dwóch celów: jednego w postaci zgody Gorbaczowa na unifikację i wycofanie z NRD sił rosyjskich, i drugiego, nie mniej istotnego, jakim była nowa pozycja Berlina w pakcie północnoatlantyckim.