Maciej Stańczuk: Dlaczego kibicuję prezydentowi Argentyny

Nie sądzę, by populizm – obojętnie: skrajnie lewicowy, prawicowy czy libertariański – był lekiem nie tylko na argentyńską chorobę. Ale ten kraj jest dość specyficzny. Dlatego Milei sięga po pomysły „out of the box”.

Publikacja: 05.03.2025 10:05

Maciej Stańczuk: Dlaczego kibicuję prezydentowi Argentyny

Foto: Reuters

Świat zachwyca się ostatnio reformami w Argentynie i podziwia oryginalnego argentyńskiego prezydenta Javiera Mileia, który po roku urzędowania chwali się sukcesami swoich rządów, będąc gwiazdą zarówno na szanowanym Forum Ekonomicznym w Davos, jak również specjalnym gościem Trumpa w Mar-a-Lago.

Chcąc zrozumieć fenomen Argentyny, trzeba cofnąć się w czasie. Po likwidacji w drugiej połowie XIX w. wszystkich plemion indiańskich zamieszkujących dotąd Patagonię tereny te zostały wykorzystane przez rolnictwo, które uczyniło z Argentyny na początku XX w. globalną potęgę żywnościową i jeden z najbogatszych krajów świata.

Tę pozycję kraj wzmocnił dzięki dwóm wojnom światowym, eksportując do ogarniętej konfliktami Europy wołowinę, zboże, len i bawełnę. W 1918 r. eksport był już trzykrotnie większy niż u progu I wojny światowej. Aż do wybuchu wielkiej recesji w 1929 r. z Argentyny pochodziła połowa światowego eksportu mięsa, 75 proc. lnu, ponad 60 proc. kukurydzy i 20 proc. pszenicy. W czasie II wojny światowej i wkrótce po jej zakończeniu kraj był głównym światowym eksporterem zboża i mięsa do wygłodzonej Europy. I zarabiał na tym krocie.

Faszyzujące rządy Peróna

Wtedy pojawiła się postać Juana Peróna, bez której nie sposób zrozumieć współczesnej Argentyny. W dekadzie jego faszyzujących rządów złożone zostało jajo węża, z którego wykluły się potwory zatruwające życie publiczne kraju do czasów współczesnych. Trudno precyzyjnie określić peronizm jako ideologię, gdyż łączył on wiele sprzecznych ze sobą nurtów i był eklektyczny ideologicznie. Był i lewicą, i prawicą, łączył nurty zachowawcze i emancypacyjne, postępowe i reakcyjne, katolickie i antykościelne, a także rewolucyjne i pragmatyczne.

Perón, a później jego liczni kontynuatorzy plątali granice społecznych idei w Argentynie przez 80 lat, dokonując spustoszeń wielu pojęć, co przyczyniło się do problemów rozwojowych kraju i wielokrotnie sprowadziło go na krawędź degradacji gospodarczej i pozycji międzynarodowej. Za peronistów uważał się zarówno neoliberalny prezydent lat 90. Carlos Menem, jak również Nestor Kirchner i jego żona Cristina, którzy nawiązywali do peronizmu oryginalnego, egalitarnego.

Czytaj więcej

Cięcia budżetowe Javiera Milei wepchnęły Argentynę w recesję

Perón - wzorzec z Sèvres populizmu

Bez Peróna nie byłoby najkrwawszej dyktatury generałów w latach 1976–1983. Peronizm to same sprzeczności, ale też wyjątkowa umiejętność żonglowania nimi. Sami Argentyńczycy twierdzą, że to nie ideologia, tylko uczucie. Perón zwykł mówić, że lewicę, prawicę i centrum popiera ok. jednej trzeciej społeczeństwa, ale peronistami są wszyscy.

Jeśli szukać definicji populizmu, to Perón może uchodzić za jego wzorzec z Sèvres. Populizm położył na łopatki nie tylko Argentynę, ale wiele gospodarek na świecie. Ideologia peronizmu to państwo opiekuńcze oparte na wizji korporacjonizmu w najlepszym faszystowskim wydaniu. Na wzór Hitlera, ale też pseudodemokracji ludowej sowieckiej strefy wpływów Perón zwiększał ingerencję państwa w gospodarkę i wprowadzał „skuteczne” metody socjalistycznego zarządzania.

Nacjonalizacja i zrujnowane finanse publiczne

Znacjonalizował banki (ciekawe, że wszyscy autokraci bardzo interesują się bankami), koleje, sieć telefoniczną, część zakładów przemysłowych i flotę handlową. Organizował roboty publiczne finansowane wzrostem długu publicznego, zwiększał też wynagrodzenia robotników bez żadnego związku z ich wydajnością pracy.

W polityce zagranicznej zajmował zwykle stanowisko antyamerykańskie i antybrytyjskie. Pseudoreformy i gospodarczy woluntaryzm Peróna miały tragiczny skutek dla gospodarki kraju, której sytuacja znacznie się pogorszyła, przez co spadł poziom życia obywateli. Perón dzielnie rujnował finanse publiczne poprzez świadczenia społeczne, ale dał poczucie wartości ludziom wcześniej wykluczonym.

Tak przyjaciele ludu rujnują gospodarkę

Po rządach Perona Argentyna już się nie podniosła. Jedni prezydenci próbowali gospodarkę trochę racjonalizować, ale zaraz pojawiali się następni przyjaciele ludu, którzy kontynuowali dzieło spustoszenia. M.in. Nestor Kirchner, a następnie jego żona Cristina Kirchner znacznie podwyższyli płacę minimalną, wprowadzili też emerytury dla wszystkich, dotacje do usług publicznych (przede wszystkim w transporcie publicznym i wydatkach na energię) oraz wsparcie finansowe na każde dziecko bez wyjątku.

Historia gospodarcza Argentyny pokazuje, że doprowadzili przy tym do dewastacji finansów publicznych i kolejnej fali niewypłacalności kraju. W Polsce wiele pomysłów PiS zapożyczył z peronizmu, na razie nie dochodzi u nas jednak do implozji wydatków budżetowych mimo pogarszającego się stanu finansów publicznych.

Argentyna jest świetną lekcją dla krytyków transformacji gospodarczej Balcerowicza sprzed 35 lat. Przyjedźcie do Argentyny i zobaczcie, czym kończy się rozpasanie socjalno-budżetowe, woluntaryzm w gospodarce i prymitywny populizm.

Czytaj więcej

Argentyna: Javier Milei ma nadwyżkę w budżecie. I protestujących na ulicach

Javier Milei, miłośnik szkoły austriackiej

W takich warunkach na scenie politycznej zaczęły pojawiać się osoby spoza politycznego mainstreamu Argentyny, najsprawniejszym z nich okazał się człowiek znikąd – Javier Milei, który niespodziewanie w 2023 r. wygrał wybory prezydenckie. Jest on ekonomistą wzbudzającym skrajne emocje. Lewica go nienawidzi, konserwatyści nim gardzą, a media głównego nurtu w karykaturalny sposób przedstawiają jego poglądy. On sam im zresztą bardzo pomaga.

Jako ekonomista jest deklaratywnie niby zwolennikiem austriackiej szkoły ekonomii opartej na teoriach wielu uznanych wolnorynkowców, którzy formułowali teorie ciekawe, ale prawie 100 lat temu. Szkoła austriacka to w skrócie: wolny rynek i minimalna ingerencja państwa w gospodarkę. Jej dzisiejsi zwolennicy widzą przyczyny współczesnych kryzysów gospodarczych na ogół w działalności banków centralnych.

Sam Milei zasłynął z krytyki argentyńskiego modelu gospodarczego, opartego na rozdętych wydatkach socjalnych, rządowej kontroli nad wieloma sektorami gospodarki i permanentnie wysokiej inflacji. Na swoich sztandarach Milei wymalował mieszankę haseł ultraliberalnych (jak dolaryzacja i ograniczenie roli państwa) z czystym populizmem spod znaku ekstremistycznej prawicy (negacja zmian klimatycznych, dyktatury generałów z lat 70. XX w.).

Inflacja pod koniec 2023 r. wynosiła prawie 140 proc., połowa Argentyńczyków żyła poniżej granicy ubóstwa, a bank centralny nie dysponował żadnymi rezerwami walutowymi. Argentyńczycy byli zmęczeni permanentnym kryzysem gospodarczym i niespełnionymi obietnicami państwa, które każdego dnia traci swój potencjał, oczekuje od swoich obywateli więcej, ale oferuje mniej.

Chwytliwe hasło „anihilacji państwa łańcuchową piłą mechaniczną”

Milei sprawnie budował swoją retorykę oczekiwaniami sfrustrowanych ludzi wokół prostych fraz, które wypisywał w mediach społecznościowych. Ich estetyka przypominała teksty heavymetalowe, kiedy cały stadion zaczyna w euforii wykrzykiwać „kasta boi się” albo „dolaryzacja”. Strzela oczywiście adrenalina, ale na jakiekolwiek subtelności nie starcza już miejsca.

Szczególnym hasłem Mileia rozpalającym nastroje jego fanów była anihilacja państwa łańcuchową piłą mechaniczną (motosierra), czym zyskał wielu zwolenników wśród najbiedniejszych warstw społecznych. Argentyńczycy po raz pierwszy w historii zdecydowanie odrzucili peronizm w wersji kirchneryzmu (stąd wycofanie się w cień Cristiny), ale też liberalizm Macriego. Stąd sukces Mileia, który właściwie dopiero po wygranych wyborach zaczął definiować swój pomysł na odbudowę Argentyny.

Milei znacznie odchudził swój rząd z 18 do zaledwie ośmiu ministrów, co zapewniło gabinetowi sterowność i efektywność

Milei zrywa z argentyńskim socjalizmem

Nie jest istotne, jakie Milei ma poglądy na klimat, aborcję czy narkotyki. Każdy, kto trochę orientuje się w życiu politycznym Ameryki Południowej, wie, że to tylko teatr. Kluczowe są propozycje prezydenta w kwestiach gospodarczych, czyli w sprawie, która dla milionów Argentyńczyków ledwo wiążących koniec z końcem jest kwestią absolutnie kluczową.

Naczelnym postulatem Mileia była likwidacja banku centralnego i dolaryzacja gospodarki. Poniekąd to logiczne, gdyż nie mając prawa do emisji własnego pieniądza, bank centralny i tak nie prowadziłby autonomicznej polityki pieniężnej. Ale rzeczywiście zduszona byłaby inflacja, gdyż w obiegu jedyną legalną walutą pozostawałby dolar amerykański, którego Argentyna nie byłaby w stanie „dodrukować”, jak to się działo dotąd z własną walutą.

Milei proponował radykalne zerwanie z argentyńskim socjalizmem i przestawienie kraju na tory wolnego rynku, własności prywatnej i klasycznych wartości liberalnych. Oznaczało to ekonomiczną rewolucję, przy której reformy Balcerowicza po 1989 r. jawiłyby się jako delikatny lifting systemu. Ponadto Milei postulował radykalne obniżenie podatków oraz wydatków rządowych. Mówił, że „podatki to kradzież”. Wraz z drastycznym cięciem podatków Milei zapowiadał też ostre cięcie wydatków publicznych, nie tylko tych na administrację i polityków, ale też wszelkich transferów socjalnych, którymi chełpili się dotąd peroniści, nazywając to „argentyńskim państwem dobrobytu”. Zachęcam każdego, kto może sobie na to pozwolić, do wyjazdu do Buenos Aires i zobaczenia na własne oczy, jak ten dobrobyt po ośmiu dekadach jego budowy wygląda.

Polityka gospodarcza prezydenta Mileia

Po wygraniu wyborów okazało się, że część z najbardziej radykalnych pomysłów nowego prezydenta (jak likwidacja banku centralnego) nie może zostać zrealizowana, gdyż jego partia jest daleka od większości w parlamencie. Ale może to lepiej dla kraju.

Po roku rządów Argentyna ze swoim prezydentem stali się niekwestionowanymi gwiazdami popkultury politycznej na arenie międzynarodowej. Milei znacznie odchudził swój rząd z 18 do zaledwie ośmiu ministrów, co zapewniło gabinetowi sterowność i efektywność. Popularność zdobył minister ds. deregulacji Federico Sturzenegger, profesor ekonomii wykładający m.in. na bostońskim MIT, od którego wiele pomysłów zaczerpnęli Trump z Muskiem dotyczących deregulacji administracji amerykańskiej.

Przede wszystkim rząd Mileia dokonał cięć wydatków aż o 30 proc., osiągając pierwszą nadwyżkę budżetową od wielu dekad, za co jest wściekle atakowany przez wyznawców MMT (modern monetary theory). Cięcia dotyczyły głównie transferów do prowincji i samorządów terytorialnych oraz zmniejszenia zatrudnienia w sektorze publicznym o 15 proc. Argentyna i tak od lat nie mogła pożyczać na rynkach międzynarodowych, zatem cięcia wydatków oznaczały zasadniczą obniżkę podatków. W efekcie w specyficznych warunkach argentyńskich cięcie wydatków okazało się ekspansywne. Bardzo wyjątkowe i zaskakujące regulacje w połączeniu z przygotowywaną „oddolnie” od wielu lat deregulacją przyniosły w efekcie istotne obniżenie inflacji. Mimo wszystko wykonany został tym samym pierwszy, ale dalece nie ostatni krok w polityce regulacyjnej.

Inflacja spadła w drugiej połowie 2024 r. poniżej 3 proc. miesięcznie.

Sztuczna inteligencja pomaga w legislacji

Milei rozpoczął też trudną walkę z nieinkluzywnymi instytucjami i strukturami gospodarczymi, próbując rozbić szkodliwą triadę, od dekad rozkradającą państwo: liderów związkowych, dużego biznesu i peronistów. Jego rząd postawił bezwzględnie na wolny rynek i zasady wolności gospodarczej, ale bez dogmatyzmu. Sturzenegger i Milei twierdzili, że rząd nie powinien budować mieszkań, jak dotychczas. Zajmujące się tym ministerstwo zostało zlikwidowane.

Do tworzenia nowej legislacji stosują powszechnie sztuczną inteligencję. Rozważają nawet sprzedaż leków online, a nie poprzez apteki. Dekret 70/23 przyjęty dziesięć dni po utworzeniu nowego rządu zmienił dziesiątki ustaw, redefiniując obszar działalności i kompetencje państwa. By uniknąć negatywnego wpływu potencjalnych błędów legislacyjnych na gospodarkę, zastosowano klauzulę regulacyjną „sunset provision”, która ogranicza czasowo obowiązywanie danych przepisów, chyba że zostaną one przedłużone.

W lipcu 2024 r. rząd przeforsował ustawę bazową, która dała mu możliwość eliminowania zbędnych przepisów przez rok bez kontroli parlamentu. Według Sturzeneggera głównym przeciwnikiem reform nie są lobbyści, lecz biurokracja, dla której naruszenie status quo oznacza ograniczenie sprawstwa, zatrudnienia i czasem także potencjału dochodów z korupcji.

Z innych osiągnięć pierwszego roku rządów Mileia podkreślić trzeba spadek stopy ubóstwa z ponad 50 proc. do 36,8 proc. pod koniec 2024 r., wzrost płac realnych, po spadku na początku 2024 r., wzrost produkcji od połowy 2024 r. do poziomu, który pod koniec tego roku przekroczył ten z momentu objęcia urzędu przez nowego prezydenta.

Dalsze obniżanie inflacji też nie będzie łatwe

Zdecydowanie nie można jeszcze odtrąbić sukcesu Mileia w wdrażaniu reform, czeka go długa droga i przejście przez las kłopotów. W 2024 r. gospodarka argentyńska wg MFW skurczyła się o 3,5 proc. Planowany wzrost PKB o 5,2 proc. w 2025 r. spowoduje jedynie powrót PKB na mieszkańca do poziomu, jaki był do czasu zakończenia lockdownu związanego z pandemią w 2021 r.

Dalsze obniżanie inflacji też nie będzie łatwe, spadła ona w drugiej połowie 2024 r. poniżej 3 proc. miesięcznie. Tymczasem propozycja budżetu Mileia na 2025 r. zakładała osiągnięcie nadwyżki budżetowej na poziomie ponad 1,3 proc. PKB, co wymagać będzie dalszych cięć wydatków. Wezwania zszokowanej opozycji do wznowienia zamrożonych robót publicznych oraz podwyższenia emerytur i płac nieuchronnie staną się głośniejsze w 2025 r. W Argentynie nadal obowiązuje rygorystyczna kontrola obrotów kapitałowych, co utrudnia inwestorom transfer zysków z kraju. Zanim zainwestują, zastanowią się kilka razy, a kraj bardzo potrzebuje zewnętrznego kapitału rozwojowego.

Milei z pewnością wykorzysta swoje relacje z Trumpem, aby przekonać MFW do rolowania pozostałej części długu o wartości 44 mld dol. zaciągniętego w 2018 r.

Relacje z Trumpem atutem prezydenta Mileia

Tymczasem opozycja powoli konsoliduje swoje szeregi. Reelekcja Trumpa i świetne relacje personalne z nim mogą okazać się najlepszą kartą Mileia w walce z rywalami politycznymi w kraju. Chociaż Argentyna jest dla USA małym partnerem handlowym,

Milei z pewnością wykorzysta swoje relacje z Trumpem, aby przekonać MFW do rolowania pozostałej części długu o wartości 44 mld dol., zaciągniętego w 2018 r. podczas pierwszej kadencji Trumpa. Aby wzmocnić rezerwy walutowe banku centralnego, które znajdują się na krytycznie niskim poziomie, Argentyna potrzebuje kolejnych 10 mld dol. Bez tych pieniędzy Milei nie może znieść kontroli obrotów kapitałowych. Jest to warunek konieczny, by zapewnić gospodarce stabilność, co przełoży się z kolei na zrównoważony wzrost.

Nie sądzę, by akurat populizm (obojętnie: skrajnie lewicowy, prawicowy czy libertariański) był lekiem nie tylko na argentyńską chorobę. Ten kraj jest dość specyficznym przypadkiem, trudno mówić o porównaniach z innymi krajami, nie wspominając o receptach. Trudno jednak odmówić Mileiowi, że przy tej specyfice sięga po pomysły „out of the box”. Warto zatem kibicować temu kontrowersyjnemu politykowi i życzyć powodzenia jemu i jego terapii. W końcu, jak to ujął Fede Sturzenegger, „walka o wolność jest ciężka, lecz warta mszy”. Jako wielbiciel tego kraju mam nadzieję na przełom w dobrym kierunku, ale pewności niestety nie mam.

O autorze

Maciej Stańczuk

Członek TEP i BCC.

Świat zachwyca się ostatnio reformami w Argentynie i podziwia oryginalnego argentyńskiego prezydenta Javiera Mileia, który po roku urzędowania chwali się sukcesami swoich rządów, będąc gwiazdą zarówno na szanowanym Forum Ekonomicznym w Davos, jak również specjalnym gościem Trumpa w Mar-a-Lago.

Chcąc zrozumieć fenomen Argentyny, trzeba cofnąć się w czasie. Po likwidacji w drugiej połowie XIX w. wszystkich plemion indiańskich zamieszkujących dotąd Patagonię tereny te zostały wykorzystane przez rolnictwo, które uczyniło z Argentyny na początku XX w. globalną potęgę żywnościową i jeden z najbogatszych krajów świata.

Pozostało jeszcze 96% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie Ekonomiczne
Dr Błędowski o planach Donalda Trumpa: nie każde złoto jasno błyszczy
Opinie Ekonomiczne
Janusz Jankowiak o polityce ekipy Trumpa: Chór populistów przebranych za lekarzy
Opinie Ekonomiczne
Maciej Miłosz: Amerykanie zastąpią Chińczyków w Gdyni?
Opinie Ekonomiczne
Piotr Arak: Dlaczego niemieckie „czarne zero” ma znaczenie dla Polski
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Kredyt za drogi? Szymon Hołownia znalazł chłopca do bicia
Materiał Promocyjny
Zrozumieć elektromobilność, czyli nie „czy” tylko „jak”