Trwają zaawansowane negocjacje na temat wysłania europejskiego kontyngentu wojskowego do Ukrainy. Miałoby to nastąpić po osiągnięciu porozumienia w sprawie zawieszenia broni. Rozmawiał o tym w Warszawie Emmanuel Macron – prezydent Francji jest zwolennikiem takiego posunięcia. Wolę przyłączenia się jego kraju do tego rodzaju misji, sygnalizuje Guido Crosetto, włoski minister obrony. Podobną deklarację złożyła też Annalena Baerbock, która kieruje niemiecką dyplomacją. Kanclerz Olaf Scholz dystansuje się co prawda od tej idei, ale nie przeszkadza to liderom pięciu krajów – obok Polski chodzi o Francję, Niemcy, Wielką Brytanię i Włochy – spotkać się w tym tygodniu w Brukseli i rozmawiać na temat ukraińskiej misji.
Ten „miniszczyt” zorganizowany przez Marka Rutte, sekretarza generalnego NATO, w którym będzie też uczestniczyła przewodnicząca Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen i prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski, oznacza, że europejski kontyngent wojskowy w Ukrainie to coś więcej niż tylko rozważanie teoretycznych możliwości.
Czytaj więcej
W piątek prezydent Francji był tak słaby, że musiał zapewniać w wystąpieniu telewizyjnym wątpiących rodaków, iż pozostanie na urzędzie do końca kadencji w 2027 roku. Dzień później wspiął się na szczyty światowej dyplomacji.
Ukraina i Zachód będą miały tylko jedną możliwość zakończenia wojny na akceptowalnych dla nas warunkach
Należy w związku z tym postawić pytanie, czy Polska powinna uczestniczyć w tym przedsięwzięciu. A jeśli tak, to w jakiej konfiguracji i na jakich warunkach. Z pewnością nie w formule, którą zaproponował doradzający prezydentowi Francji Elie Tenenbaum z IFRI (Francuski Instytut Spraw Międzynarodowych), który chce szybkiego sformowania takiego kontyngentu – zanim 20 stycznia na prezydenta Stanów Zjednoczonych zaprzysiężony zostanie Donald Trump.
Nie chodzi w tym wypadku o wysłanie na terytorium Ukrainy w perspektywie sześciu tygodni żołnierzy z państw europejskich, ale o zbudowanie bloku politycznego składającego się z państw gotowych na taki krok, tak aby postawić prezydenta Trumpa przez faktem dokonanym. To pierwszy z powodów, dla których Warszawa powinna utrzymać rezerwę wobec francuskiej propozycji.