Warto zadać sobie pytanie, dlaczego powtarzany co pewien czas przez francuskiego prezydenta Emmanuela Macrona, ostatnio podczas wizyty w Warszawie, pomysł bezpośredniego militarnego zaangażowania państw UE w wojnę w Ukrainie tak ostentacyjnie pozbawiony jest wszelkiej wiarygodności – i jako taki właśnie jest przez wszystkich traktowany? Czy chodzi tylko o to, że w szaty europejskiego herosa i „boga wojny” stroi się polityk, który we własnym kraju politycznie przegrał wszystko, a Francja za jego rządów stała się państwem słabym?
Ta słabość nie dotyczy przecież wyłącznie Francji. Im bardziej rozchodzić się będą drogi USA i Europy w kwestiach Ukrainy, Rosji czy Chin, tym bardziej odsłaniać się będzie problem wiarygodności całej UE w kwestiach dotyczących jej własnego bezpieczeństwa. A moment prawdy nadejdzie szybciej niż później.
Dlaczego Unię Europejską coraz trudniej traktować poważnie
Składanie obietnic bez pokrycia, posługiwanie się wielkimi słowami, które w praktyce niczego nie oznaczają, życie we własnym nierealnym świecie, w którym łatwe slogany brane są za rzeczywistość, tanie polityczne efekciarstwo, odmowa realnej demokratycznej konfrontacji z ludźmi o odmiennych poglądach, wreszcie lęk przed odpowiedzialnością i wzięciem na siebie prawdziwego ryzyka – wszystko to stało się dominującą charakterystyką zbyt wielu polityków w różnych europejskich krajach.
Czytaj więcej
Prezydent Francji przylatuje w czwartek do Warszawy, by omówić plan europejskiej misji rozjemczej, która pozwoliłaby zachować ukraińską suwerenność w ramach ewentualnego porozumienia Trump-Putin.
Dlatego coraz trudniej traktować ich z konieczną powagą. Taka sytuacja staje się szczególnie niebezpieczna, kiedy polityka tak jak teraz ponownie zaczyna dotyczyć podstawowych kwestii bezpieczeństwa, życia i śmierci.