W belgijskiej stolicy poza ukraińskim prezydentem Wołodymyrem Zełenskim oczekuje się Donalda Tuska, Emmanuela Macrona i Giorgii Meloni. Ma też pojawić się premier Danii Mette Frederiksen oraz szef brytyjskiej dyplomacji David Lammy. Do rozmów dołączy także przewodnicząca Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen i przewodniczący Rady Europejskiej Antonio Costa.
Na spotkaniu w Brukseli zabraknie przywódcy szóstego spośród największych krajów NATO: Hiszpanii. Kraj wydaje bardzo mało na obronę: 1,2 proc. PKB. Miniszczyt ma charakter nieformalny, co w języku dyplomacji oznacza, że nie planuje się podjęcia na nim żadnych decyzji.
- Rosja szykuje się do długofalowej konfrontacji, tak z Ukrainą jak i z nami.
Wśród zebranych zabraknie przedstawiciela najważniejszego spośród sojuszników: Stanów Zjednoczonych. Nie przez przypadek. W intencji Ruttego chodzi o przygotowanie europejskich sojuszników na powrót do Białego Domu Donalda Trumpa 20 stycznia.
W NATO tylko USA, Polska, Grecja i Estonia wydają ponad 3 proc. PKB na obronę
- Rosja szykuje się do długofalowej konfrontacji, tak z Ukrainą, jak i z nami. Nie jesteśmy przygotowani na to, co nadchodzi. Czas na przejście na sposób myślenia wojenny, zwielokrotnienie naszej produkcji uzbrojenia i wydatki na obronę - powiedział w tym tygodniu Holender. - W trakcie Zimnej Wojny Europejczycy poświęcali o wiele więcej, niż 3 proc. PKB na obronę. Będziemy potrzebowali o wiele więcej, niż 2 proc. PKB – dodał.