Pisanie o zmarłych jest rzecz jasna ryzykownym zadaniem. Ale o Jerzym Urbanie napisano i powiedziano w ostatnich dniach tak wiele, że nie tyle sama jego śmierć, ile wywołana nią dyskusja może być już punktem odniesienia. Zwłaszcza że jedna rzecz obu, biorącym w niej udział, stronom – zarówno tej czule żegnającej „Jurka”, jak i pomstującej nad jego grobem – wydaje się dość konsekwentnie umykać. Nic dziwnego, trudno jest dostrzec cień, w którym samemu się znajduje.
Czytaj więcej
Dziś ocenia się ludzi wyłącznie według jednej zasady: czy on jest nasz, czy ich. Jeśli jest nasz, to mu wszystko wybaczamy.
A nikt – i używam tak dużego kwantyfikatora z pełnym przekonaniem – nie rzucił na polskie dziennikarstwo tak szerokiego cienia jak naczelny tygodnika „NIE”. Do końca życia pozostał szefem propagandy, systemu zbudowanego na idei panświnizmu. Nadawany przez niego komunikat, przekaz dnia, lat, całych trzech dekad III RP sprowadzał się do stwierdzenia: Tak, jestem cyniczny do szpiku kości, jestem świnią, jeśli już musicie koniecznie wiedzieć. Przyznaję bez bicia. Ale czy naprawdę wydaje się wam, że jesteście w czymkolwiek lepsi ode mnie? I nie była to obelga ani prowokacja, tylko pokusa. Nęcąca wszystkich ludzi pióra i słowa propozycja, by sobie odpuścić. Nie brać tego, co się pisze, do końca serio. A z czasem już w ogóle się tym nie przejmować. Uczynić słowo narzędziem budowania swojego wpływu i pozycji, niczym więcej. Zerwać więź między nim a rzeczywistością. Ustanowić – między nim a swoim interesem.
Można polskiej debacie zarzucać wiele złych rzeczy, ale ta jedna, wszechobecny cynizm, jest jej grzechem pierworodnym. Walec panświnizmu przejechał się po umysłach i sumieniach ponad politycznymi, ideowymi, generacyjnymi – jakimikolwiek – podziałami. Cynizm jest najbardziej skuteczny i podstępny tam, gdzie zaczyna moralizować. Od zdeklarowanych (dość nielicznych, przyznajmy) epigonów Urbana sporo groźniejsi są więc ci zakamuflowani.
Łatwo jest bić się w cudze piersi. W piersi Jerzego Urbana to już w ogóle żadna sztuka. Do wykonania jest dziś znacznie ważniejsza robota – odgonienie jego cienia znad sumień i postaw. Wyegzorcyzmowanie ducha cynizmu. Odrzucenie pokusy bycia świnią.