Choć dworzec główny w Berlinie otwarty z wielką pompą na Mundial w 2006 zaczął się sypać kilka miesięcy po zakończeniu mistrzostw, to sukces wizerunkowy jakim dla Niemiec była organizacja tej sportowej imprezy okazał się trwały. Czy w Polsce dzięki Euro może być podobnie?
Właściwie od momentu, gdy przyznano nam organizację Euro 2012 w Polsce słyszy się utyskiwania, że nie zdążymy z autostradami, a nasza jedenastka odpadnie po fazie grupowej. Rząd liczy jednak, że jako kraj pokażemy się od jak najlepszej strony. Stąd kampania, głosząca, że każdy z nas powinien czuć się współgospodarzem Euro.
Niemcy w 2006 roku też liczyły na wypromowanie kraju i bardzo się starały, aby stworzyć sobie wizerunek otwartego na gości państwa. A pozycji startowej nie miały łatwej – w roku Mundialu Francuzi czy Włosi pytani w ankietach zarzucali Niemcom chłód i brak poczucia humoru, a co piątemu badanemu Niemcy kojarzyły się z II wojną światową.
Także Polacy, w sondażu Instytutu Spraw Publicznych z 2005 roku wymieniali nazizm, agresję 1939, roboty przymusowe oraz obozy koncentracyjne jako główne skojarzenia z zachodnim sąsiadem. Było więc nad czym pracować.
„Świat gościem u przyjaciół"
Dlatego niemieckie władze szczególną uwagę zwróciły na dobre przyjęcie kibiców. Te zamierzenia podkreślało już samo hasło Mistrzostw: „Świat gościem u przyjaciół". Nie zabrakło gadżetów, skierowanych do przedstawicieli innych narodów. Witały ich przygotowane w ich barwach narodowych figury, donice, kosze na śmieci, wywieszane flagi państw uczestniczących w rozgrywkach, tłumaczone na różne języki informacje.