Rosjoznawstwo, podobnie jak jego bezpośrednia poprzedniczka sowietologia, to bowiem rodzaj wiedzy tajemnej, metafizycznej i wymykającej się twardym faktom. Nic zresztą dziwnego. W świetle standardowych narzędzi służących politologom do porównywania różnych krajów Rosja jest prawdziwą „nibylandią". Nie powinna właściwie istnieć, a jednak uparcie trwa.
Na przykład według Transparency International kraj ten jest bardziej skorumpowany niż Dżibuti i Sierra Leone. Według Banku Światowego Rosja ma jak na swój rozmiar raczej małą gospodarkę, mniejszą od Korei Południowej, a porównywalną z Hiszpanią. Jednocześnie kraj ten prowadzi obecnie globalną politykę, której rozmachu nie powstydziłyby się Chiny i USA. Gra va banque. Rzekomo przekupuje, przekonuje i zastrasza pół globu. Do tego jakimś cudem stać ją na drugą na świecie armię (według Global Firepower Index), a pod względem liczby głowic jądrowych prześciga nawet Stany Zjednoczone.