Skąd pomysł na przejęcie giełdy w Armenii? To daleki biznes.
Czy aż tak daleki? Ostatnio na sprzedaż była giełda w Madrycie, która jest nawet dalej. Erywań jest znacznie bliżej, niż nam się wydaje. Oczywiście dalej w sensie instytucjonalnym, bo poza UE. Regulator i nadzorca rynku armeńskiego starają się uczynić rozwiązania przyjaznymi dla giełdy i inwestorów, możliwie zgodnymi z regulacjami UE. Wybierają sensowne propozycje regulacyjne, niekoniecznie wdrażają te mniej sprzyjające rynkowi. Przyjazne regulacje to pierwszy powód przejęcia tej giełdy.
Drugi powód to kwestia kapitału ludzkiego. Tamtejsze kierownictwo jest bardzo wysoko oceniane. Poza tym napęd biznesowy ormiańskich przedsiębiorców jest legendarny. Wielu miliarderów na świecie ma ormiańskie korzenie. W Armenii mieszka 3 mln ludzi, ale po świecie rozsianych jest 8 mln osób, które mają łączność z krajem macierzystym.
Widzimy możliwość, żeby technologiczny i biznesowy talent ormiański połączyć ze światowym kapitałem poprzez współpracę z GPW. Wykorzystując nasze doświadczenia z 30 lat, w najbliższych pięciu–dziesięciu latach możemy skorzystać z wiedzy osób, które pamiętają, jak w Polsce było 11 spółek (w Armenii teraz jest 12). Wiedzą, co zrobiliśmy, żeby dojść do ponad 1000 emitentów akcji i obligacji. To dobry moment, żeby inwestować na tych rynkach i kupować giełdy, aby je następnie rozwijać.
Jest potencjał, żeby zaszczepić modę na giełdę wśród armeńskich przedsiębiorców?