Zarobki „Lewego" znalazły się pod lupą bojowników o sprawiedliwość społeczną zaraz po tym, jak został wybrany na najlepszego piłkarza świata 2020 r. Na ich nieszczęście nie da się jednak zakazać kibicom kupowania telefonów, które reklamuje pan Robert, golić tą samą golarką czy pić tej samej kawy.

Podstawę oburzenia stanowi fakt, że Ekstraklasę sponsorują spółki Skarbu Państwa. Tyle że gra w niej akurat więcej reprezentantów Słowacji niż Polski. A oni akurat wygrali. Ale fakty z teorią sprawiedliwości społecznej nie od dziś się nie zgadzają. Jakby zresztą PKO BP, który jest głównym sponsorem Ekstraklasy, był prywatny, to na pewno by tym sponsorem nie został? Przypomnę, że sponsorem Euro 2012 był bank Pekao. Wtedy jeszcze prywatny.

Problemem nie jest to, że duże firmy sponsorują piłkę nożną, tylko to, że największe polskie firmy są państwowe. Sprywatyzujmy je i się okaże, czy nie będą tego robiły. Siatkówkę sponsorował Polkomtel, jak był jeszcze kontrolowany przez państwo. Teraz jest prywatny i nadal to robi. Że piłka siatkowa to co innego niż nożna? To proszę spojrzeć na sponsorów tegorocznych mistrzostw Europy: Gazprom, Alipay, Hisense, Coca-Cola, Volkswagen, FedEx, Booking.com. Z kolei finaliści ostatniej edycji Ligi Mistrzów biegali po boisku w Porto w koszulkach z logo Etihad Airways (Manchester City) i Three (Chelsea). Co prawda Etihad jest państwowym przewoźnikiem lotniczym Zjednoczonych Emiratów Arabskich, ale za to całe to państwo jest prywatne. W półfinałach grały jeszcze Real Madryt – sponsorowany przez Emirates – oraz Paris Saint Germain (Accor).

Być może sprawiedliwiej byłoby, gdyby oni wszyscy sponsorowali pływanie synchroniczne albo jakąś inną dyscyplinę, którą zwolennicy państwowych regulacji uznają za wystarczająco godną. Ale byłoby to dziwne. Bo inne dyscypliny są elitarne, a przecież oni są zwolennikami egalitaryzmu. A najbardziej egalitarna – ergo demokratyczna – jest piłka nożna. Sorry, świat nie chce być taki, jakby chcieli egalitaryści, którzy demokratami bywają tylko wówczas, gdy sami są w większości. A gdy nie są, to są zwolennikami państwowego zamordyzmu. Bo państwo w teorii marksistowskiej to aparat klasowego wyzysku. Sprawdza się tylko w ręku klasy robotniczej – a dokładniej jej „awangardy", bo klasa robotnicza „sama w sobie" jest na tyle głupia, że rządzić nie może. Dowodem czego jest fakt, że fascynuje się piłką nożną.

Autor jest adwokatem, profesorem Uczelni Łazarskiego i szefem rady WEI