Rz: Czy wpadka budowlanej korporacji Covec zmieni nastawienie Agencji Rozwoju Przemysłu do chińskich inwestycji w Polsce? Należał pan do entuzjastów współpracy gospodarczej z Państwem Środka...
Wojciech Dąbrowski:
Nie zmieniłem zdania w tej sprawie. Powinniśmy robić wszystko, by Chińczycy uczestniczyli w naszych projektach rozwojowych. Reprezentują ogromny potencjał nie tylko kapitałowy, ale i technologiczny. A nasze potrzeby w obu tych dziedzinach wciąż są ogromne. Dlatego bardzo mnie cieszy, że mimo medialnego szumu wokół niefortunnej sprawy Covecu nie dostrzegam zmiany podejścia naszych chińskich partnerów do planów budowy ściślejszych związków w gospodarce.
Wyrzucenie Covecu z autostrady A2 skompromitowało Chińczyków w oczach polskich przedsiębiorców, a były też sygnały, iż rządowe decyzje zostały źle odebrane w Pekinie. Pojawiły się tam publikacje, że Polska nie sprzyja chińskim inwestorom. Zaraz potem Liugong Machinery zawiesił negocjacje w sprawie prywatyzacji Huty Stalowa Wola.
Mylicie się panowie. Zapewniam, że w rozmowach i korespondencji, którą prowadzimy z chińskimi partnerami, sprawa Covecu nie pojawiła się zupełnie. Przeciwnie, zapewniano nas, że ustalenia w najważniejszych kwestiach, w tym w odniesieniu do projektu przejęcia zakładów produkcji sprzętu budowlanego HSW, nie ucierpią w wyniku zamieszania z Covekiem. W pewnym momencie utknęły negocjacje naszych związkowców z huty z przedstawicielami inwestora w sprawie pakietu socjalnego. Te rozmowy wkrótce zostały jednak podjęte i dzisiaj np. trwają. To, że pat w negocjacjach pracowniczych nastąpił akurat w okresie przepychanki z Covekiem, to absolutny przypadek, niefortunna zbieżność w czasie