To główny wniosek z debaty „Przyszłość kogeneracji w Polsce w kontekście unijnej polityki klimatycznej", która odbyła się 26 czerwca w redakcji „Rzeczpospolitej".
Instalacje kogeneracyjne, czyli umożliwiające jednoczesną (w skojarzeniu) produkcję ciepła i energii elektrycznej ze względu na mniejszą – o ok. 30 proc. – emisję dwutlenku węgla traktowane są jako jeden ze sposobów wspomagających realizację w Polsce unijnej polityki energetyczno-klimatycznej do 2030 r. (przywódcy UE w październiku ub.r. ustalili, że w ciągu najbliższych 15 lat emisja CO2 ma spaść o 40 proc., co stanowi szczególne wyzwanie dla polskiej energetyki opartej głównie na węglu).
Znacząca kwota
Elektrociepłownie obecnie dostarczają 60 proc. ciepła i 16 proc. energii elektrycznej w kraju. Uczestnicy debaty uważają, że jest jeszcze możliwość wybudowania nowych instalacji kogeneracyjnych o łącznej mocy nawet 5 tys. MW. – Gdyby powstały, to dałyby oszczędność emisji na ok. 16 mln t CO2, a biorąc pod uwagę cenę 20 euro za każdą tonę w 2030 roku, kwota jest znacząca – mówił prezes PGNiG Termika Marek Dec.
Uczestnicy debaty zgodnie przyznali, że kolejne projekty zależą od systemu wsparcia. – Skoro nie ma długoterminowej wizji systemu wsparcia i jasnych zasad jego przyznawania, to inwestorzy nie mogą podjąć decyzji o inwestycji – mówił prezes Veolia Energia Warszawa Jacky Lacombe. – Dodatkowym atutem Polski jest rozwinięta sieć ciepłownicza na skalę, której nie ma żaden kraj w Europie i teraz nie udałoby się nikomu podobnej zbudować. We Francji takie aktywa uznano by za bardzo cenne, ale w Polsce jest inne podejście. Przyjęcie skutecznego systemu wsparcia jest kluczowe, gdy chodzi o perspektywy rozwoju kogeneracji, jeśli ten rozwój ma faktycznie nastąpić – dodał.
Zdaniem Marka Deca inwestorzy mają wiedzę i odpowiednie środki, a także gotowe projekty, z których część uzyskała niezbędne do rozpoczęcia prac pozwolenia, jednak nie mogą podjąć decyzji o budowie.