Bezpieczny kredyt” wszedł w życie jako ustawa 1 lipca, pierwsze banki przedstawiły oferty, klienci składają pierwsze wnioski. Program miał jednak przełożenie na sytuację na rynku już w I półroczu – na zakupy ruszyły dwie grupy konsumentów w obawie, że mieszkań zabraknie i ceny „odlecą”. 2022 r. to w końcu kryzys na rynku pożyczek mieszkaniowych i bezprecedensowe wyhamowanie inwestycji deweloperskich, przede wszystkim w segmencie popularnym. Zapowiedź braku limitu budżetu na „Bezpieczny kredyt” w tym roku i lutowe poluzowanie kryteriów badania zdolności kredytowej tylko dolały oliwy do ognia.
Czytaj więcej
Klienci rzucili się na mieszkania na kredyt 2%. Dla deweloperów to dopiero pierwszy impuls do uruchomienia nowych budów. Czekają na kolejne: spadek inflacji i ograniczenie biurokracji.
Pierwsza grupa, która ruszyła na zakupy, to osoby, które – kierując się zapowiedziami resortu rozwoju – czuły się potencjalnymi beneficjentami „Bezpiecznego kredytu”. One zaczęły rezerwować lokale. Druga grupa to osoby ze zdolnością zaciągnięcia standardowej pożyczki lub posiadające gotówkę, które np. czekały w 2022 r. na spadek cen.
Czy obawy przed znikaniem mieszkań z rynku były na wyrost? Od miesięcy obserwujemy odbicie sprzedaży lokali i wzrost cen, bo z uruchamianiem nowych projektów deweloperzy się nie spieszą. Najwyraźniej czekają, aż „Bezpieczny kredyt” zacznie realnie działać – a więc pojawi się w ofertach więcej niż kilku banków.
Czy deweloperzy będą budować specjalnie pod rządowy program? Tu znów odpowiedź: i tak, i nie. Nie, bo inwestycji nie przygotowuje się z dnia na dzień. Tak, bo o ile w ostatnim czasie firmy uruchamiały projekty dla klientów gotówkowych – a więc w bardzo dobrych lokalizacjach i wyższym standardzie – o tyle teraz po prostu odmrożą inwestycje z segmentu popularnego, na które nie było w 2022 r. popytu.