W wielu krajach zachodnich systemy kaucyjne funkcjonują od wielu lat, u nas – chociaż zbieramy zbyt mało opakowań szklanych – wciąż jest to rozwiązanie, którego wprowadzenie przerasta kolejne ekipy u władzy. To, co się dzieje teraz, pokazuje to aż nazbyt dobrze. Rząd ma projekt przepisów tworzących system kaucyjny, ale raz po raz pojawiają się nowe pomysły na jego kształt, będące efektem nacisku lobbystów z kolejnych segmentów rynku.
Na przykład wciąż nie wiadomo, czy powstanie jeden czy wielu operatorów systemu kaucyjnego. Przy czym z punktu widzenia konsumenta nie ma to znaczenia.
Czytaj więcej
Nawet kilkanaście podmiotów z rynku spożywczego i handlu jest zainteresowanych utworzeniem tzw. operatora, czyli głównego rozgrywającego w systemie kaucyjnym.
Sklepy z kolei walczą o to, by jak najmniej z nich było objętych systemem. Jednak wyłączenie z niego najmniejszych placówek, stanowiących łącznie większą część rynku, spowoduje, że straci on sens. Napoje są towarem kupowanym często pod wpływem impulsu, po drodze do pracy, kina czy na wycieczkę – i właśnie w przydrożnym sklepiku. Jeśli zapłaconą w nim kaucję będzie można odzyskać tylko w innym, dużym sklepie, konsument będzie zirytowany.
Małe sklepy, walcząc zaciekle o wyjście z systemu, nie biorą pod uwagę poważnego ryzyka utraty dochodów. Badania przeprowadzone choćby w Szwecji pokazały, że mniej więcej co drugi klient, gdy już idzie do sklepu z opakowaniami do zwrotu, robi w nim także duże zakupy.