Ten dowcip przypomina mi się, ilekroć słyszę o strategii na rzecz odpowiedzialnego rozwoju. Jak bowiem zauważył swego czasu Andrzej Rzońca, wtedy ekonomista FOR, wiele z celów zapisanych w tym dokumencie zostałoby osiągniętych, nawet gdyby rząd do ich osiągnięcia w żaden sposób nie dążył. Ba, niektóre już zostały osiągnięte. Dotyczy to najwyraźniej reindustrializacji Polski, którą wicepremier Mateusz Morawiecki, pomysłodawca SOR, często przedstawia jako jeden ze swoich priorytetów.
W Polsce reindustrializacja postępuje: wzrost udziału przemysłu w wartości dodanej wytwarzanej w gospodarce powoli, ale systematycznie rośnie. Dziś udział ten jest o 4 pkt proc. wyższy niż przed 15 laty. Niestety, i to już ze strategią Morawieckiego zgodne nie jest, w Polsce rozwija się nie tylko przemysł nowoczesny. Przykładowo, jak wynika z danych GUS, udział produkcji samochodów i innego sprzętu transportowego w całkowitej produkcji w ostatniej dekadzie ledwie drgnął, a udział produkcji maszyn i innych urządzeń nawet zmalał.
Czy w związku z tym wicepremier ma rację, że rozwój nowoczesnego przemysłu potrzebuje wsparcia? To na pewno niezły pomysł na utrzymanie wysokiego tempa rozwoju pomimo bariery demograficznej, do której już dochodzimy. Przemysł charakteryzuje się szybszym wzrostem wydajności niż usługi. To oznacza, że tam wartość dodana może się zwiększać, nawet jeśli zatrudnienie będzie stało w miejscu. Ale reindustrializacja jako motor eksportu – jak często tłumaczą jej sens zwolennicy – może zawieść. W Polsce od lat szybciej rośnie eksport usług niż towarów. W wymianie usług systematycznie osiągamy też nadwyżkę.