Igor Janke:
Symboliczny był sam fakt, że na ostateczne głosowanie z jednego kraju przyjechał premier, z drugiego król, a od nas po rabanie medialnym w końcu w ostatniej chwili przyleciał marszałek Senatu...
Rafał Dutkiewicz:
To, że się pojawił marszałek Senatu, trzecia osoba w państwie, jest absolutnie correct. Pewnym problemem, który kosztował nas utratę kilku głosów, było to, że w ostatnich trzech dniach rozegrał się dziwny dramat, w którym przedstawiciel państwa polskiego raz przyjeżdżał, a raz nie przyjeżdżał. W niedzielę mieliśmy nerwowe pytania od kolegów ze Skandynawii, czy ktoś będzie reprezentował państwo polskie.
Igor Janke:
Jakie dobre wnioski należy z tego wyciągnąć i co należy robić, żebyśmy w przyszłości wygrywali tego typu projekty?
Rafał Wiśniewski:
Promocja kraju czasami polega to na tym, żeby sławić to, co już jest. Ale również na tym, żeby być forpocztą, awangardą zmiany. Trzeba być ambitnym, trzeba wierzyć w siebie, w swoją atrakcyjność. Obecnie wchodzimy w etap, w którym nasza dyplomacja uwolniona jest w coraz większym stopniu od zajmowania się rudymentarnymi wyzwaniami bezpieczeństwa. Teraz powinna się stać dyplomacją skutecznego lobbingu, skutecznej promocji. Ta kampania dała nam znakomitą lekcję tego, czym dysponujemy i czego nam jeszcze brakuje. Natomiast najgorsze byłoby, gdybyśmy z tej lekcji wysnuli taki wniosek, że inni są bogatsi, liczniejsi, bardziej tożsamościowo jednoznaczni i w związku z tym w tej konkurencji nie powinniśmy brać udziału.
Marek Kłoczko:
Trzeba zbudować nowoczesny system kształtowania wizerunku kraju i onarzędziować go w sposób profesjonalny. Do tego potrzebna jest oczywiście dyskusja o pieniądzach, bo to nie mogą być pieniądze nieadekwatne do tych, jakimi dysponują inni.
Michał Boruc:
Są cztery etapy tego, co można określić jako budowanie marki. Wszystko jedno, czy Polski czy Wrocławia. Więc po pierwsze trzeba się wyróżnić. Po drugie trzeba być potrzebnym, jak się już wyróżni. Po trzecie trzeba zasłużyć na szacunek, a jak się zasłuży na szacunek, to się zdobywa reputację i wchodzi się w zażyłość. Otóż Polska jako Polska już się wyróżniła. Nabrała wyrazistości, co jest znakomitym osiągnięciem. Dotychczas brakowało nam wyrazistości. Myśmy byli szarą masą jak Zimbabwe, Białoruś. Teraz już nie jesteśmy. Wrocławiowi udało się więcej. Wrocław się wyróżnił, pokazał, że jest potrzebny, i konsekwencją tego, co robi, zasłużył sobie na szacunek. Teraz trzeba pójść o krok dalej.
Kazimierz Michał Ujazdowski:
Wydaje mi się, że są trzy warunki kreatywnej i solidnej polityki. Pierwszy warunek to jest pójście ścieżką między kompleksem kosmopolitycznym, który wyraża się w zdaniu, że w Polsce nic ważnego nigdy się nie stało, a kompleksem nacjonalistycznym, który zakłada, że jesteśmy ofiarą wszystkich naraz i powinniśmy tkwić w postawie obrazy. Druga kwestia to jest taka samoczynna solidarność aktorów politycznych. Chodzi o to, żeby wygasić ten płomień, który w polskich piekiełkach płonie kosztem realnej spójności rządu. A trzecia kwestia to jest wielkie dzieło, które może być przedmiotem kilkunastu dyskusji w “Rzeczypospolitej”, zreformowania i unowocześnienia polskiej administracji, a szczególnie tej, która zajmuje się promocją. W moim przekonaniu kategorie III i IV Rzeczypospolitej nie opisują tej rzeczywistości, jaka tam panuje, bo ona w wielu miejscach przypomina okres sprzed III RP. Obciąża to wszystkie ekipy o rodowodzie solidarnościowym po 1989 r. Jeśli te trzy rzeczy zrobimy, to nie wiem, czy będziemy zawsze wygrywać, ale ta codzienność polityki promocyjnej będzie podniesiona na poziom wyższy.
—not. js