To świetny wynik; zdecydowanie gorzej oceniono m.in. Czechy, Singapur czy Meksyk. Znaczący awans w rankingu nie wziął się z niczego. Jest efektem niezłej – na tle regionu i reszty Europy – kondycji polskiej gospodarki. Inwestorzy doceniają też relatywnie niskie koszty zatrudniania dobrze wykwalifikowanych pracowników czy poprawiający się – niestety w dość ślamazarnym tempie – stan infrastruktury.

Kilka tygodni temu rząd przyjął też wreszcie, z wielomiesięcznym opóźnieniem, program wspierania dużych inwestycji. Na granty dla najważniejszych projektów przeznaczono prawie 730 mln zł; prostsze i krótsze mają być też procedury ich przyznawania. Kwota zaplanowana na dekadę na pewno nikogo nie przyprawi o zawrót głowy, ale potwierdza, że Polska chce się aktywniej włączyć do walki o międzynarodowy kapitał.

Awans w rankingu nie powinien być powodem do nadmiernego zadowolenia. Potencjalni inwestorzy wskazywali najlepsze miejsce do lokowania swoich przedsięwzięć na najbliższe dwa lata. Aby obecną pozycję poprawić, potrzebne będą dalsze starania o upraszczanie przepisów i liberalizację gospodarki. Jeśli rząd spocznie na laurach, kolejne zestawienie zamiast dalszego awansu może pokazać spektakularny spadek naszej pozycji. Nad tym, jak do tego nie dopuścić, będzie się już jednak biedził gabinet wyłoniony po jesiennych wyborach.