Zaraźliwa zachłanność Virginii Woolf

Virginia Woolf zachwyca formą, przenikliwością oraz ciekawością życia.

Publikacja: 08.12.2015 16:59

Virginia Woolf, (1882–1941), powieściopisarka i eseistka, uważana za czołową postać literatury moder

Virginia Woolf, (1882–1941), powieściopisarka i eseistka, uważana za czołową postać literatury modernistycznej XX w. Zdjęcie z 1927 r.

Foto: materiały prasowe

Wydaje mi się, że w zasadzie nie ma takiego ludzkiego doświadczenia, które nie pojawiłoby się w „Wojnie i pokoju" – pisze Woolf w eseju „Pan Bennett i pani Brown". I podobnie w wydanych właśnie „Esejach wybranych" – nie ma chyba takiej sprawy, przeżycia czy drobiazgu, które nie wzbudziłyby jej zainteresowania. Nie stałyby się przyczynkiem do rozważania o znaczeniach, wartościach czy chociażby okazją do krótko zadziwienia.

Kunszt autorki – notabene i jemu poświęciła jeden z tekstów – przejawia się na wielu poziomach. Przede wszystkim Woolf raczy esejami o unikatowych formach. Droga przez ten pokaźny tom (choć jest on mocno odchudzoną przez Magdę Heydel i Romę Sendykę wariacją „The Esseys of Virginia Woolf") przypomina spacer przez tropikalny las i przyglądanie się niepowtarzalnym kreacjom natury.

Każdy tekst przybiera tak odmienny kształt, zaskakująco się rozwija i dokąd indziej prowadzi, że już samo to podpowiada spotkanie z autorką literacko „nieskończoną", a przy tym z kobietą o fenomenalnie żywym i niezaspokojonym umyśle.

Jest tu ponadto bogactwo spraw. Eseje podzielone tematycznie zaczynają się od samego czytania – jego radości i sensu, roli krytyków. Dalej jest o pisaniu, losach i przyszłości powieści. Ale to jeszcze Woolf w znanej roli autorki i krytyczki. Dalej jest o podróżowaniu i patrzeniu – o wycieczkach do kina i tych dalszych. O pozycji kobiet, o biografach i biografiach. Wreszcie o ulotności życia wobec chorób czy wojennych nalotów.

A po drodze jest o wszystkim. Woolf wystawiła samemu gatunkowi – esejowi – fantastyczne świadectwo, pokazując, jak jest pojemny, jak doskonale oddaje płynność myśli i wolność skojarzeń. I ile sprawia radości!

Każdy tekst, choć konstrukcja myśli jest zawsze klarowna i zwykle konsekwentna, obfituje w niespodzianki. Czasem przez ożywczą myśl, czasem przez trafność spostrzeżeń, która po blisko stu latach uderza jako świeża i aktualna. Na przykład rozważania o nadmiarze opinii i recenzji, które się wzajemnie unieważniają: „Po co mamy się trudzić pisaniem recenzji, czytaniem ich oraz cytowaniem, skoro na końcu czytelnik musi zdecydować sam?".

Woolf trafnie przewidziała ewolucję powieści od pełnej szczegółów i realistycznej po bardziej wrażeniową i ulotną.

Nieraz zderza wyrafinowaną myśl z przyziemnym obrazem. To działa rozbrajająco. Choć nie posiłkuje się dowcipem, rewelacyjnie unika napuszenia i wzniosłych tonów, traktuje literaturę jak część codzienności.

Pisarza szukającego porozumienia z czytelnikiem porównuje po prostu do gosposi, która musi jakoś zagadać do odwiedzającego dom gościa, więc porusza niezawodny temat – pogodę.

Gdzie indziej pokazuje przemiany cywilizacyjne na przykładzie własnej kucharki: „Kucharka ery wiktoriańskiej żyła niczym lewiatan w głębinach, onieśmielająca, milcząca, nieznana i nieprzenikniona. Kucharka georgiańska to istota ze słońca i świeżego powietrza, stale kręci się po salonie, to pożyczy »Daily Herald«, to poradzi się w sprawie kapelusza. Czy komuś potrzeba donioślejszych przykładów na zdolność rasy ludzkiej do przemian?".

W tym wielki urok i głębia pisarstwa Woolf – z najpospolitszych zdarzeń wyciąga przenikliwe wnioski. A pisze porywająco i nie sposób zliczyć światów, do których się z nią w lekturze tekstów wchodzi. Ani chwil, w których ona sama zdaje się postacią zachwycającą i zaraźliwie ciekawską. Kto inny udaje się nocą do lasu, by kłaść latarkę na mchu, a potem oglądać, jak z ciemności do światła spieszą przedziwnych kształtów owady, robaki i ćmy?

Wspaniałe czytanie, od którego w głowie aż iskrzy, a nogi ciągną, żeby zaraz gdzieś pójść i pożyć – uważnie i zachłannie jak ona.

Wydaje mi się, że w zasadzie nie ma takiego ludzkiego doświadczenia, które nie pojawiłoby się w „Wojnie i pokoju" – pisze Woolf w eseju „Pan Bennett i pani Brown". I podobnie w wydanych właśnie „Esejach wybranych" – nie ma chyba takiej sprawy, przeżycia czy drobiazgu, które nie wzbudziłyby jej zainteresowania. Nie stałyby się przyczynkiem do rozważania o znaczeniach, wartościach czy chociażby okazją do krótko zadziwienia.

Pozostało 88% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Literatura
„Sprawa Wagera” Davida Granna. Kanibale byli i są wśród nas
Literatura
Masłowska i ludzie bezradni. "Magiczna rana", ciąg dalszy polskiego chaosu i miraży
Literatura
Dorota Masłowska ma dokonać przełomu
Literatura
Europejska Noc Literatury z hasłem: „Wojny bogów” rusza 24 sierpnia we Wrocławiu
Materiał Promocyjny
Wpływ amerykańskich firm na rozwój polskiej gospodarki
Literatura
Ostatnia część trylogii „Warszawa idzie na mecz”. Opowieści z ciszy