We wrześniu ub.r. Prokuratura Okręgowa w Warszawie po czterech miesiącach postępowania sprawdzającego odmówiła wszczęcia śledztwa uznając, że czyn nie zawiera znamion czynu zabronionego. Wyliczyła, że wysokość szkody PWPW wyniosła 173 tys. 089 zł, a nie jak podała NIK – 1,4 mln zł. A szkoda niższa niż 200 tys. zł nie jest przestępstwem z art. 296 kodeksu karnego, a więc znacznej szkody w obrocie gospodarczym. Polecenie premiera nie dawało jej możliwości niewykonania zlecenia na druk.
NIK w zażaleniu na postanowienie zarzucił prokuraturze błąd, wyliczając szkodę tym razem na ponad 532 tys. zł.
Sąd Okręgowy w Warszawie, w wydanym pod koniec kwietnia postanowieniu przyznał jednak rację prokuraturze.
Czytaj więcej
Rzekoma afera z „bezprecedensowym” atakiem hakerskim na telefony NIK kończy się blamażem ich autorów. Citizen Lab nie potwierdził ataku na urządzenia prezesa NIK Mariana Banasia i jego syna Jakuba, będącego społecznym doradcą – ustaliła nieoficjalnie „Rzeczpospolita”. A rzekome tysiące ataków hakerskich było efektem błędów w analizie.
Sędzia Anna Wielgolewska w uzasadnieniu wskazała, że nie można oceniać działania zarządu PWPW w oderwaniu od ówczesnej sytuacji – ogłoszenia stanu epidemii w Polsce i jej konsekwencji dla tych decyzji. Polecenie druku milionów kart do głosowania wydał premier 16 kwietnia 2020 r. Dla PWPW była ono wiążące i niezaskarżalne – sąd wskazał, że nawet gdyby wytwórnia odmówiła, i tak musiałaby ją zrealizować.