„Spotkajmy się pod jedną flagą” – pod tym hasłem Szymon Hołownia od kilku tygodni objeżdża Polskę, rozmawiając z mieszkańcami małych i średnich miejscowości. Takich jak Jędrzejów, gdzie Hołownia ogłosił we wtorek, że będzie kandydował na prezydenta. I to jako kandydat niezależny. Jeszcze pod koniec października Hołownia deklarował, że jego decyzja to kwestia „kilku tygodni”.
Czytaj więcej
Lider Polski 2050 Szymon Hołownia oficjalnie ogłosił zamiar startu w wyborach prezydenckich w 2025 roku. Oprócz niego dotychczas gotowość startu ogłosili Sławomir Mentzen i Marek Jakubiak.
Wiele więc wskazywało na to, że decyzję – wszyscy oczywiście spodziewali się startu – ogłosi dopiero w grudniu. Jednak polityka bywa nieprzewidywalna, a plany muszą być na bieżąco konfrontowane z rzeczywistością. I tak równo rok od chwili, gdy został marszałkiem Sejmu, Hołownia ogłosił swój drugi start. I to jako kandydat niezależny, co oczywiście wywołało liczne komentarze.
Szymon Hołownia psuje show prawyborom KO
W ostatnich dniach uwagę komentatorów skupia rywalizacja Radosława Sikorskiego i Rafała Trzaskowskiego w prawyborach KO. To zgodne z zamysłem PO, bo prawybory miały właśnie wyssać cały polityczny tlen w debacie publicznej – co nie było trudne, w związku z brakiem zdecydowania PiS i brakiem oficjalnych deklaracji ze strony Hołowni czy Nowej Lewicy. Prawybory zresztą od kilku dni eskalują, co zaczyna budzić niepokój w samej PO.
Deklaracja Hołowni ma ten bezpośredni skutek, że przerywa swoisty medialny karnawał, odbiera uwagę, jaką cieszyła się Platforma Obywatelska. Teraz kampania prezydencka znacznie przyspieszyła. Hołownia jest już pełnoprawnym kandydatem. Trudno nie odnotować też, że ustawia się jako kandydat niezależny (mimo że jest szefem partii Polska 2050). I trudno nie odnosić tego jednak do ostatniego zamieszania w Trzeciej Drodze i deklaracji Władysława Kosiniaka-Kamysza, że koalicja rządzącą powinna mieć wspólnego kandydata.