O szansach i zagrożeniach związanych z inwestowaniem w Brazylii i Portugalii przedsiębiorcy i eksperci rozmawiali we wtorek na Uniwersytecie Ekonomicznym w Krakowie. Miejsce konferencji „Doing Business in Portugal and Brazil" – organizowanej przez Polsko-Portugalską Izbę Gospodarczą i Konsulat Honorowy Brazylii w Krakowie – nieprzypadkowe. Niełatwy, ale przyszłościowy rynek, jakim jest Brazylia, wymaga nowych pomysłów i świeżego podejścia, a więc dyplomaci pokładają nadzieję w młodym pokoleniu.
Z punktu widzenia dyplomacji nasze kraje mają bardzo dobre podłoże do współpracy gospodarczej z uwagi na przyjazne relacje.
– W Brazylii mieszkają 2 mln Polaków. Kurytyba to drugie po Chicago miasto poza Europą z największą liczbą Polonii – przekonywał Ambasador Brazylii w Polsce Alfredo Leoni. – Brazylijski rynek sprzyja zagranicznym inwestorom, bo po kryzysie politycznym gospodarka ożyła w dużej mierze dzięki współpracy biznesowej z innymi krajami.
Tylko po co inwestować w kraju, który jest na 123. pozycji w rankingu łatwości prowadzenia biznesu, a średni czas jego otwarcia to 79 dni? Dla porównania, Polska zajmuje 24. lokatę, a czas ten szacuje się na 37 dni.
A jednak z 500 największych globalnych firm aż 490 prowadzi biznes właśnie w Brazylii. To bowiem siódma gospodarka świata, która nawet w czasach kryzysu ma ogromny potencjał. Tym bardziej że prognozy wskazują na wyjście z recesji już w tym roku, co oznacza zwiększenie zapotrzebowania na import.